Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Średniowiecze przy Bohaterów Września

Hanka Lachowska, 4 lutego 2005 r.
Krzysztof Jankowski wraz z rodziną żyje w strachu. Jego mieszkanie w każdej chwili może się zawalić. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i wspólnota mieszkaniowa pozostają głusi na jego wołanie o pomoc. W podobnej sytuacji są jeszcze cztery inne rodziny w tej kamienicy.

Aby wejść do kamienicy przy ulicy Bohaterów Września 75 trzeba wykazać się niemałą odwagą. Już przed bramą czuć okropny fetor.

- Bo nasza klatka jest po prostu publiczną toaletą - mówi Krzysztof Jankowski. - Teraz, zimą, to i tak nie jest źle. W lecie smród jest nie do wytrzymania!

- Gdy latem wychodzę z domu, to zawsze mam ze sobą ściereczkę - dodaje jego żona Jolanta. - Po co? Żeby przed wyjściem z bramy wytrzeć buty! Tak jest brudno na klatce.

Z sufitu wiszą cegłówki

Po wejściu do klatki jest jeszcze gorzej. Zagrzybione, brudne ściany, sypiący się tynk. Na jednej z nich sterczą dwa druty. W obu jest prąd! To pozostałość po włączniku światła.

W kilku miejscach sufit wygląda, jakby zaraz miał spaść. Widać wiszące dosłownie "na włosku" cegłówki. Na piętro prowadzą wiekowe już drewniane schody. Na deskach widać ślady po ludzkich odchodach.

- Sprzątanie nic tu nie pomoże, bo to po prostu już się wżarło w drewno - mówi pan Krzysztof. - Nawet nie zliczę, ile razy przeganiałem stąd drobnych pijaczków, ale nie tylko. Swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają tu również tak zwani normalni ludzie. Trudno się dziwić, skoro widzą otwartą bramę i taką zniszczoną klatkę.

Tynk odpada wielkimi płatami

Oboje z żoną starają się unikać wieczornych wyjść z domu, bo nigdy nie wiadomo, kogo mogą spotkać na klatce.

- Ale moja mama nie ma wyjścia. Wraca z pracy o 22. Zawsze ktoś po nią wychodzi przed dom - mówi pan Krzysztof.
Spadające wielkie płaty tynku nikogo w tym domu już nie zaskakują - zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.

- Ostatnio, na początku stycznia, oderwała się część gzymsu. Spadła na chodnik i stojący obok samochód - opowiada pan Krzysztof. - To cud, że akurat nikt tamtędy nie przechodził!
Mieszkańcy nie pamiętają, kiedy ostatni raz remontowano kamienicę.

- Jakieś dziesięć, może jedenaście lat temu naprawiali dach i rynnę... - przypominają sobie państwo Jankowscy. - Acha i jeszcze kilka lat temu wymienili trzy stopnie w schodach. Zresztą po naszych interwencjach. To wszystko.

Lód na szybach

Rodzina pana Krzysztofa mieszka w kamienicy od ponad pół wieku. Zajmuje pięciopokojowe mieszkanie na pierwszym piętrze. Co miesiąc płacą za nie Zakładowi Gospodarki Mieszkaniowej 460 złotych.

- I za co?! Nie mamy ciepłej wody, sami musimy ogrzewać mieszkanie. Tona koksu kosztuje ponad tysiąc złotych. Gdybyśmy chcieli grzać cały czas, to wystarczyłoby to na miesiąc - mówią. - A za koks na cały sezon grzewczy musielibyśmy zapłacić sześć tysięcy!
Po pokojach hula wiatr. W nocy na szybach w oknie osadza się lód.

- A co się pani dziwi, skoro te wielkie okna są tu chyba od wojny. Mało, że nieszczelne, to jeszcze wszystkie mają tylko jedną szybę - opowiada pan Krzysztof.

Najpierw walczył z ZGM o wymianę okien. Na próżno. Potem prosił chociaż o zamontowanie w nich drugich skrzydeł. Też bez skutku.

- Nawet jak napalimy koksem, to i tak na szybach mamy lodowisko - mówi pani Jolanta.

Zamarznięte szyby wyziębiają całe mieszkanie. Jak już nie mogą wytrzymać, to pan Krzysztof dorzuca więcej koksu do pieca.

- Ale wtedy z kolei boimy się, że te stare rury tego nie wytrzymają i popękają - mówi jego żona.

- Przez klatkę schodową biegnie rura z zimną wodą - dodaje pan Krzysztof. - Gdy temperatura powietrza spada poniżej zera, to zamarza, a wtedy nie mamy w domu żadnej, nawet zimnej wody.

Słoma ze ściany

Podczas jednego z remontów mieszkania, pan Krzysztof chciał wymienić listy przypodłogowe. Gdy oderwał jedną z tych, które były do tej pory, okazało się, że nowych nie ma do czego przykręcić.

- Za tą listwą nie było nic. Po prostu próżnia w ścianie - mówi.
Podobnie było z karniszem. Gdy chciał wywiercić dziurę, z sufitu zaczęła sypać się słoma.

- Zrezygnowałem, bo przecież na słomie karnisz się nie utrzyma - mówi krótko.

Oboje z żoną chętnie wykupiliby mieszkanie. Boją się jednak, że wtedy remontowe zaległości z pół wieku spadną na ich barki.

- Nie wymagamy cudów - mówią. - Żeby zrobili nam bramę i chociaż jako tako odremontowali klatkę. Dalej poradzilibyśmy sobie sami. Przecież ZGM na wykupie też by skorzystał, bo miałby kłopot z naszą kamienicą z głowy. Przez te wszystkie lata systematycznie płacimy czynsz. Nigdy nie mamy zaległości, a wręcz przeciwnie - nadpłaty. To na co idą te pieniądze, skoro nawet żarówki nam nie wymieniają na klatce?!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński