Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzęt od WOŚP i upór lekarzy uratował Antosia

Sebatian Wołosz
– Jesteśmy bardzo wdzięczni całemu personelowi szpitala przy ul. Wojciecha, który o nas dbał – mówi Michał Wilczyński, tata Antosia, na zdjęciu zsynkiem i żoną. – Długi weekend spędzimy w komplecie. Odwiedzimy rodziców poza miastem. Zapakujemy się w nasz siedmioosobowy samochódi ruszymy bardzo szczęśliwi.
– Jesteśmy bardzo wdzięczni całemu personelowi szpitala przy ul. Wojciecha, który o nas dbał – mówi Michał Wilczyński, tata Antosia, na zdjęciu zsynkiem i żoną. – Długi weekend spędzimy w komplecie. Odwiedzimy rodziców poza miastem. Zapakujemy się w nasz siedmioosobowy samochódi ruszymy bardzo szczęśliwi. Sebatian Wołosz
Są szczęśliwi, bo na majowy wypoczynek pojadą w komplecie. To najwspanialszy prezent po trzech tygodniach spędzonych w szpitalu z najmłodszym synem. Życie Antosia uratowali lekarze.

Antoś urodził się 9 sierpnia 2011 roku. Jest najmłodszym z pięciorga rodzeństwa. Ma starszego brata Kubę, który ma 9 lat, sześcioletniego brata Gabrysia, trzyletnią siostrę Zosię i bliźniaczkę Antoninę.

Dzieci chowały się zdrowo. Nigdy nie dochodziło do poważnych chorób. Jednak zimą wszystkich złapało przeziębienie.

- Szczególnie źle znosiły to bliźnięta - wspomina Katarzyna Wilczyńska. - Miały kaszel, katar, gorączkę. Pani doktor zapisała antybiotyk. Antosi od razu pomógł, powoli dochodziła do siebie. Antoś jednak cały czas miał gorączkę. Zabraliśmy go do szpitala przy ul. Arkońskiej.

Lekarze odkryli nieprawidłowości w funkcjonowaniu nerek. Antoś od razu został przeniesiony do szpitala dziecięcego przy ul. Św. Wojciecha. Antoś przeszedł tam, jako pierwszy pacjent z ostrą niewydolnością nerek, badanie najnowszym aparatem USG, który szpital dostał od WOŚP. Wcześniej na oddziale pediatrii, nefrologii i toksykologii ze stacją dializ nie było takiego aparatu.

- Chłopiec był w takim stanie, że brak szybkiej pomocy mógł spowodować poważne konsekwencje zagrażające zdrowiu i życiu - mówi doc. Andrzej Brodkiewicz, ordynator oddziału ze szpitala przy ul. Św. Wojciecha w Szczecinie. - Taki przypadek zdarza się dwa, trzy razy w roku.

Więcej na ten temat przeczytacie w dzisiejszym wydaniu Głosu Szczecińskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński