Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprzedawcy się go boją

Anna Starosta, 14 kwietnia 2006 r.
Za te pieniądze, które wydałem na te sprawy w sądzie, kupiłbym już kilka par lepszych butów - mówi Marcin Rolnicki. - Ale nie żałuję, bo wierzę, że mam rację.
Za te pieniądze, które wydałem na te sprawy w sądzie, kupiłbym już kilka par lepszych butów - mówi Marcin Rolnicki. - Ale nie żałuję, bo wierzę, że mam rację. Anna Starosta
Marcin Rolnicki, młody chłopak ze Świnoujścia, stał się symbolem walki o prawa klienta. W tej walce wspierają go rodzina i koledzy. Nie wszyscy jednak go popierają.

W świnoujskim sądzie toczą się dwie sprawy z jego udziałem. Obie dotyczą butów, które kupił w jednym ze świnoujskich sklepów. Gdy buty szybko się rozleciały, sprzedawca nie uznał reklamacji. Marcin opisał całą historię na forum jednej ze stron internetowych i uczciwie podpisał się imieniem i nazwiskiem. Został pozwany przez właściciela sklepu do sądu za pomówienie. W drugiej sprawie Marcin próbuje przed sądem dowieść, że reklamacja powinna być uznana. Chce zwrotu pieniędzy za buty.

- Początkowo chciałem po prostu udowodnić, że zwykły szary człowiek może walczyć z tym bardziej znanym i bogatszym. Gdy nie dało rady się dogadać, chciałem dojść sprawiedliwości w sądzie - mówi Marcin. Teraz czasami opadają mnie wątpliwości. Jestem pewien, że prawda jest po mojej stronie, ale nie sądziłem, że będzie mnie to kosztować tyle czasu, pieniędzy i nerwów całej mojej rodziny...

Najgorsze są plotki

Marcina zaczęli rozpoznawać sprzedawcy w sklepach.

- Ostatnio byłem w obuwniczym - opowiada. - Panie przyglądały mi się, szeptały coś do siebie, a potem sarkastycznie zapytały, czy nie będę chciał zareklamować butów. To była naprawdę przykra i żenująca sytuacja.

Nie wszyscy pewnie dobrze wiedzą, o co chodzi w całej sprawie. Stąd też bywają niestety dokuczliwe docinki i krępujące pytania ze strony znajomych.

- Znajomi zapytali nas kiedyś, czy syn jest przestępcą - mówi mama Marcina. - Czegoś nie doczytali w prasie, czy nie usłyszeli dobrze w radiu, może posłuchali plotek. Nie zwracamy uwagi na takie sprawy, ale to przykre. Syn bardzo się tym wszystkim przejmuje.

Odwrotnie jest natomiast w szkole. Nauczyciele są życzliwi a koledzy wspierają go w walce.

Marcin podkreśla, że nie żałuje, iż podjął walkę.

- Żałuję tylko, że wszedłem do tego sklepu - mówi rozżalony. - Nie myślałem, że to tyle będzie trwało. Teraz cała moja rodzina jest w to wciągnięta.

Najwcześniej w maju

Sprawę o pomówienie w internecie odroczono do 15 maja. Jeden ze świadków skorzystał z prawa do składania zeznań w swojej miejscowości. Sprawa o zwrot pieniędzy za wadliwe buty zaczęła się dopiero teraz. Było tylko jedno posiedzenie sądu.

- Miałam nadzieję, że wynik tego procesu będzie szybciej i wpłynie pozytywnie na drugą sprawę - mówi mama Marcina.

To dziwne, bowiem proces o zniesławienie rozpoczął się znacznie szybciej, bo już tydzień po złożeniu pozwu.

Sąd chce powołać biegłego, który ma ocenić zniszczenie obuwia. Rzeczoznawcy obu stron występują bowiem w sprawie tylko jako świadkowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński