Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdzą kasę niepełnosprawnych

ha, 21 grudnia 2004 r.
- Zarzuty o sprzeniewierzenie zebranych pieniędzy krzywdzą całe stowarzyszenie. Nie zasłużyliśmy sobie na to. Tym bardziej, że wszyscy pracujemy za darmo - mówi prezes SPON Jadwiga Preuss.
- Zarzuty o sprzeniewierzenie zebranych pieniędzy krzywdzą całe stowarzyszenie. Nie zasłużyliśmy sobie na to. Tym bardziej, że wszyscy pracujemy za darmo - mówi prezes SPON Jadwiga Preuss. Sławek Ryfczyński
Dziś ma się rozpocząć kontrola w Stowarzyszeniu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym. To efekt zarzutów wobec prezes stowarzyszenia o niewyjaśnione zniknięcie pieniędzy zebranych podczas zbiórki na pomoc chorej dziewczynie i odmówienie pomocy matce innego dziecka.

Takie zarzuty pojawiły się w telewizji kablowej należącej do spółdzielni mieszkaniowej i jednym z lokalnych tygodników.

Zdaniem dziennikarzy, prezes stowarzyszenia Jadwiga Preuss część pieniędzy bezprawnie przekazała na inne cele, niż zostały zebrane. Odmówiła też pomocy finansowej matce chłopca, który poważnie ucierpiał w wypadku samochodowym.

Prezes się broni

- To nieprawda - broni się Jadwiga Preuss.

Jak twierdzi, po śmierci dziewczyny, dla której zbierano pieniądze, zarząd stowarzyszenia podjął uchwałę, że pieniądze zostaną wydane na pomoc innym niepełnosprawnym.

- Ale wszystkie pieniądze są nadal na koncie stowarzyszenia, bo do tej pory nie było jakiejś wyjątkowej, pilnej potrzeby pomocy. Radziliśmy sobie z własnych środków - dodaje Jadwiga Preuss.

Jeden dokument

Jak mówi, jej jedynym błędem było to, że uchwała zarządu zmieniająca przeznaczenia pozostałych zebranych pieniędzy zbyt późno trafiła do urzędu miasta.

- Po prostu nie pomyślałam o tym - dodaje. - Gdyby była potrzeba wydania tych pieniądzy, to z pewnością bym to zrobiła, bo konieczna byłaby zgoda prezydenta.

Nie dają do ręki

Odrzuca też zarzut o odmowę pomocy matce chorego Kamila.

- Rzeczywiście chciała pieniądze, które zostały z poprzedniej zbiórki, ale my nie dajemy nikomu pieniędzy do ręki - tłumaczy prezes Preuss. - Powiedzieliśmy więc jej, że jeśli tylko będzie taka konieczność, to jej pomożemy finansowo, ale musimy mieć jakieś rachunki za co mamy zapłacić. Po tej rozmowie więcej już do nas nie przyszła.

Dodaje, że matka chłopca otrzymała pomoc rzeczową, a zbiórkę pieniędzy prowadzi jedna z fundacji, a nie stowarzyszenie.

Dopiero po kontroli

Rzecznik prasowy prezydenta Robert Karelus nie chciał wczoraj komentować sprawy.

- Poczekajmy na wyniki kontroli - powiedział tylko.
Przeprowadzą ją inspektorzy wydziału spraw obywatelskich, który nadzoruje działalność stowarzyszeń.

- Będą sprawdzać, jak przebiegała zbiórka i czy pieniądze zostały wydane zgodnie z celem, na jaki były przeznaczone - wyjaśnia Robert Karelus.

Dopiero po zapoznaniu się z jej wynikami, prezydent podejmie decyzję co do akceptacji celu (wskazanego przez uchwałę zarządu SPON), na który wydane będą pozostałe z zebranych pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński