Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Ziętary: Nikt nie odpowie za porwanie i zabójstwo dziennikarza?

Rafał Cieśla
Sprawa Ziętary: Nikt nie odpowie za porwanie i zabójstwo dziennikarza?
Sprawa Ziętary: Nikt nie odpowie za porwanie i zabójstwo dziennikarza? Archiwum
Jednym z najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia była decyzja prokuratury odnośnie umorzenia wątku porwania i zabicia dziennikarza.

Czy to oznacza, że krakowski prokurator Piotr Kosmaty poniósł klęskę w sprawie Jarosława Ziętary. Absolutnie nie. On w swoich działaniach zrobił bardzo wiele, co podkreślał m.in. brat dziennikarza, aby wyjaśnić, co tak naprawdę stało się z Jarosławem Ziętarą w 1992 r. I jeżeli wskazywać winnych tej klęski, to należy ich szukać wśród poznańskich śledczych, którzy ponad 20 lat temu zrobili zdecydowanie za mało, aby sprawę wyjaśnić.

Gdy po wielu latach, pod naciskiem m.in. mediów, w tym „Głosu Wielkopolskiego”, postępowanie wznowiono, nie dawano prokuratorowi Kosmatemu szans na sukces. A tym byłoby znalezienie winnych zabójstwa Ziętary i ich prawomocne skazanie. I to się faktycznie nie udało.

Ale jednocześnie nie można mówić o fiasku śledztwa. Przecież po wycofaniu się świadków incognito prokuratura musiała umorzyć wątek związany z byłymi ochroniarzami Elektromisu. I choć wcześniej, jej zdaniem, mieli oni brać udział w porwaniu i zabójstwie Ziętary, to jednak po wycofaniu kluczowych zeznań, nie było innego wyjścia. Zabrakło kolejnych dowodów, których po latach nie można już zdobyć.

Mimo to Kosmatemu udała się jedna rzecz. Po raz pierwszy polska prokuratura przedstawiła spójną i logiczną wersję tego, co tak naprawdę stało się z Ziętarą we wrześniu 1992 r. A stała się rzecz straszna. Dziennikarz w wolnej Polsce został brutalnie zamordowany. Dlaczego? Bo wykonywał swój zawód. I przez wiele lat organy ścigania zrobiły niewiele, aby sprawę wyjaśnić, a winnych zbrodni skazać. To się zmieniło dopiero, gdy sprawą zajął się prokurator Kosmaty.

Ta postępowanie to jednak także porażka państwa polskiego. Bo jeśli przyjąć twierdzenia Kosmatego, że ktoś lub coś wpłynęło na świadków, aby zmienili zeznania, to gdzie tu państwo? Czy nie mogło zapewnić skutecznej ochrony tym osobom? Okazuje się, że nie. Umorzenie śledztwa w sprawie byłych ochroniarzy Elektromisu sprawy Ziętary nie kończy. Przed sądem w styczniu ma się wreszcie rozpocząć proces, w którym na ławie oskarżonych zasiądzie były senator Aleksander G. Zdaniem śledczych miał on podżegać do zabójstwa dziennikarza.

Prokuratura uważa, że umorzenie wątku porwania i zabójstwa nie powinno mieć negatywnego wpływu na proces byłego senatora. Przekonuje, że w jego przypadku dysponuje innymi dowodami. Czy tak będzie? O tym przekonamy się, ale niezbyt szybko. Przypomnijmy, że w grudniu przed pierwszą rozprawą wycofali się obrońcy Aleksandra G. I choć oskarżony ma już nowego adwokata, to jednak musi on mieć czas na zapoznanie się z aktami sprawy. A te liczą kilkadziesiąt tomów. To oznacza, że styczniowy termin stoi pod znakiem zapytania.

A sam G. przekonuje, że jest całkowicie niewinny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sprawa Ziętary: Nikt nie odpowie za porwanie i zabójstwo dziennikarza? - Głos Wielkopolski

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński