Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sposób na karnego

Krzysztof Dziedzic
Takie widoki w Halowej Amatorskiej Lidze Piłkarskiej zdarzają się najczęściej w I lidze.
Takie widoki w Halowej Amatorskiej Lidze Piłkarskiej zdarzają się najczęściej w I lidze. Marek Biczyk
Chociaż jestem typowym amatorem piłkarskim, początkowo nie miałem ochoty na grę w Halowej Amatorskiej Lidze Piłkarskiej. Dwaj moi koledzy dziennikarze obejrzeli po jednym meczu pierwszej edycji HALP.

Ich spostrzeżenia przypominały raport z pola bitwy - mało było o piłce, za to wiele o faulach i trzeszczących kościach. Ja swoje 30-letnie kości szanuję, więc nie zapaliłem się do gry w HALP.
Skoro jednak "Głos" jest prasowym patronem rozgrywek, to organizatorzy HALP, Robert Gliwa i Robert Jurszo, doszli do wniosku, że wypadałoby, aby nasza gazeta też miała swą drużynę. Zaoferowali swą pomoc. A ponieważ w "Głos"ie zapaleńców futbolu nigdy nie brakowało, pomysł przyjął się.
Ze wstydem przyznaję, że na pierwszy mecz pojechałem z zamiarem, aby ten mecz... skończyć. Oczywiście cało. Na szczęście jako pierwszych przeciwników mieliśmy znajomy zespół Lekarzy. Na szczęście, gdyż Lekarze choć grają twardo - to zawsze fair. Na nieszczęście, gdyż okazali się dużo lepsi i puknęli nas 5:1, a ja zakończyłem grę już po pierwszej połowie. Na szczęście nie z powodu kontuzji - nasza drużyna liczyła aż 15 zawodników, więc ze spokojem ustąpiłem miejsce w składzie.
Na drugi mecz nie przyszedłem, ale tak samo postąpiło jeszcze dziewięciu innych reprezentantów "Głos"u. Została piątka, która bez możliwości zmian wywalczyła remis 4:4 z GSM Partner. Ku memu zdziwieniu znów wszyscy wrócili cali i zdrowi, więc na trzeci mecz znów zajrzałem. I gram do dziś.
Gram, choć wszystkie oznaki na boisku wskazują, ze już powinienem dać sobie spokój. Np. dwukrotnie nie potrafiłem posłać piłki do bramki z odległości... metra. Trafiałem w słupek (jest takie powiedzenie, kto strzela w słupek), z rozpędu próbowałem jeszcze dobijać i nic z tego nie wychodziło. Za drugim razem oparłem się rękami o wspomniany słupek, gdyż omal nie roztrzaskałem sobie głowy.
Początkowo dziwny wydawał mi się fakt, że po tych "popisach" moi partnerzy z drużyny darzą mnie jeszcze jakimś zaufaniem. I nie krzywią się, gdy znowu przychodzę. Wytłumaczył mi to jeden z kolegów. - Niecodziennie można zobaczyć, jak nie trafia się do bramki z metra - rzucił szeptem.
Nie gram w HALP tylko dlatego, by rozbawić kolegów. Przychodzę, gdyż lubię sobie pograć, a poza drobnymi faulami nic mnie nie spotkało (odpukać). Piłkarze drużyn z czołówki trochę za mocno się pchają - tak, jakbyśmy byli na miękkim trawiastym boisku, gdzie upadek nie jest bolesny - ale mówi się trudno. Trochę denerwuje mnie fakt, że wybijając aut muszę postawić piłkę dokładnie na linii, a nie mogę za linią. Do tego jednak też można się przyzwyczaić.
Trzeba jednak zauważyć, że jestem w dość dobrej sytuacji. Moja drużyna na razie częściej wygrywa niż przegrywa. Ale jest sporo takich zespołów, które niemal zawsze przegrywają, a jednak grają nadal. Po części dlatego, że zapłacili wpisowe, lecz również dlatego, że oni też mogą zrealizować swe cele. Może nie wygrają, ale powalczą, strzelą jakiegoś gola. W naszej III lidze jest drużyna No Name. Nie zdobyła jeszcze punktu. W meczu z "Głos"em walnęła nam sześć goli (a mogła jeszcze przynajmniej raz tyle). I miała później o czym mówić. A że przegrała - no trudno. Jest różnica, czy przegrywa się 6:13, czy 0:24 jak z Selfą. Dlatego chciałbym zaapelować do drużyn, dla których wysokie wygrywanie jest codziennością, aby pomyślały też o innych.
Choćby o tych piłkarzach, o których usłyszałem od organizatora, Roberta Jurszo. Oto w jednym ze spotkań dwóch drużyn z dołu tabeli III ligi był rzut karny. Strzelec długo zastanawiał się, gdzie posłać piłkę. Sędzia gwizdnął, ale strzelec nadal myślał. Wykorzystał to bramkarz, który ku zdumieniu strzelca podbiegł do piłki i zanim oszołomiony jego zachowaniem egzekutor zdołał wykonać karnego, wykopnął mu piłkę sprzed nóg...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński