Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowa tylko z nazwy

stez
Podczas zajęć sportowych na obozie piłkarskim zasłabł 14-letni chłopiec. Zanim przyjechała karetka, chłopiec już nie żył. Nie wiadomo jeszcze co było przyczyną śmierci. Wiadomo, że nie miał uaktualnionych badań lekarskich. Czy pieczątka w książeczce zdrowia zapobiegłaby tragedii?

Chłopiec od ósmego roku życia trenował w klubie piłkarskim. Nigdy wcześniej nie narzekał na żadne dolegliwości.
-Był zdrowy jak każdy w jego wieku. Silny, wybiegany, należał do najlepszych zawodników. Strzelał dużo bramek - mówi o swoim podopiecznym trener, który do dzisiaj nie może pogodzić się ze śmiercią chłopca.
Prowadzone obecnie dochodzenie stara się wyjaśnić jej przyczyny. Na razie, punktem zaczepienia w śledztwie jest brak badań lekarskich. Jednak aktualna książeczka zdrowia, czy oświadczenie lekarza rodzinnego o zdolności lub niezdolności do uprawiania sportu, nie zawsze gwarantują, że młodocianego sportowiec jest zdrowy.
-Zdarzały się sytuacje, że trener przychodził z plikiem kart zawodniczych do zaprzyjaźnionego lekarza. Ten brał pieczątkę, podbijał "zdolny" i to wszystko. Trener zabierał z powrotem karty i tyle go w przychodni widziano, że o jego podopiecznych nie będę nawet wspominał - twierdzi jeden z naszych rozmówców.

Lekarz rodzinny - od wszystkiego

Obecnie nie ma uregulowań prawnych nakazujących przeprowadzanie specjalistycznych badań w przychodni sportowej. Owszem, regionalne Kasy Chorych w większości podpisały stosowne umowy z przychodniami sportowo-lekarskimi, ale pacjentom zawsze jest bliżej do lekarza pierwszego kontaktu. Poza tym badania, na podstawie których orzeka się o przeciwwskazaniach do uprawiania sportu, nie są szczegółowe.
-Robimy wywiad z opiekunem dziecka o ile z nim przyszło, albo z trenerem - mówi w rozmowie z GŁOS-em Piotr Madoń, kierownik Specjalistycznej Przychodni Sportowo-Lekarskiej w Szczecinie. - Następnie sprawdzamy wagę, wzrost, postawę oraz wzrok dziecka. Potem badamy zęby, mierzymy ciśnienie oraz badamy osłuchowo serce. Każdy, kto choć raz się u nas pojawi zostaje wpisany do ewidencji - mówi Madoń.
Wszystkie te badania może też wykonać lekarz rodzinny. Również on, o ile wykryje jakieś odstępstwa od normy, może skierować wychowanka na badania specjalistyczne. Do tych badań potrzebny jest fachowy sprzęt, którego Specjalistyczna Przychodnia Sportowo-Lekarska nie posiada. -Badania laboratoryjne, badania mózgu oraz testy wysiłkowe, robimy w Szpitalu Wojskowym przy ul. Piotra Skargi - twierdzi Madoń.
Pod względem posiadanego sprzętem SPS-L w niczym nie odbiega zwyczajnej przychodni. W SPS-L brakuje lekarza kardiologa. Dopiero, gdy pracujący w przychodni interniści stwierdzą u badanego jakieś wady, kierują go do specjalisty.

Jesteśmy potrzebni

-Oczywiście, że chcielibyśmy mieć sprzęt, jakim dysponuje chociażby Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej w Warszawie, ale nie mamy pieniędzy. Tam pracują na etatach lekarze wszystkich specjalności. My zatrudniamy lekarzy na umowę-zlecenie - mówi Madoń.
W marcu SPS-M otrzyma aparat do badań EKG, który ufundował szczeciński Urząd Miasta. To jednak za mało, by mówić o przychodni sportowej z prawdziwego zdarzenia.
-Jednak to nie jest tak, że siedzimy tutaj z założonymi rękoma. W minionym tygodniu u kick-boksera wykryliśmy poważną wadę serca. Wszyscy byli zdziwieni naszym orzeczeniem, ale być może uratowaliśmy mu życie. Triathlonistka, która narzekała na bóle kolana miała zmęczeniowe złamanie podudzia. Niby nic, ale dla sportowca to poważna sprawa. Przynajmniej dwa miesiące rehabilitacji. Gdyby nadal obciążała staw kolanowy, mogłoby to się źle skończyć - opowiada Madoń.

Pieczątka za szantaż

Dotarliśmy do kilku młodych pacjentów SPS-L. Niektórzy z nich narzekają na zbyt drobiazgowe badania (książeczki zdrowia nie uaktualniono z powodu próchnicy zęba). Inni uważają, że badania są pobieżne. -Badała mnie tylko jedna osoba. Osłuchała, spytała, czy nic nie boli, uderzyła pieczątką w kartę i pożegnała - mówił jeden z młodych pacjentów.
Jednak o zdolności lub niezdolności dziecka do uprawiania sportu może decydować lekarz pierwszego kontaktu. Pewna matka tak bardzo chciała wysłać swoją pociechę na obóz sportowy, że nawet jak pani lekarka nie chciała podbić dziecku karty, zagroziła zerwaniem umowy i przeniesieniem się do innego lekarza. Po chwili otrzymała to o co prosiła...

Co robić?

Potrzebna jest więc przychodnia lekarska z prawdziwego zdarzenia. Jednak skąd na to wziąć pieniądze? Poza tym w polskim prawie nie ma stosownych uregulowań, które jasno określałyby konieczność specjalistycznych badań u wszystkich sportowców. Inna rzecz, że uzyskanie szczegółowych wyników również drogo kosztuje...
Były reprezentant Polski w piłce nożnej, obecnie trener grup młodzieżowych, Henryk Wawrowski uważa, że problem tkwi w systemie. -Aby zapobiec podobnym tragediom trzeba powołać do życia wojewódzki ośrodek badań dla sportowców. Wiązałoby się to jednak z ogromnymi nakładami finansowymi. Myślę, że oprócz dotacji z miasta, zainteresowanie takim ośrodkiem powinny wykazać kluby sportowe, ale skoro nie starcza im pieniędzy na pensje dla zawodników, to co dopiero na służbę zdrowia? Taniej, z punktu widzenia klubu, jest ubezpieczyć sportowca, niż postawić na masową profilaktykę, co sporo kosztuje. Koszt osłuchowego zbadania pacjenta jest niższy od zrobienia EKG. Uważam, że poszczególne sekcje powinny pokrywać część kosztów utrzymania przychodni sportowej. Ta powinna istnieć, pod warunkiem jednak, że będą na to fundusze.
Być może tragedia, jaka spotkała 14-latka spowoduje, że poprawi się sportowe orzecznictwo lekarskie Potrzebne są jednak na to pieniądze, których w służbie zdrowia brak. Aktualnie przeprowadzane badania nie są na tyle szczegółowe, by jednoznacznie wykluczyć ukryte wady organizmu. Z pewnością pomagają w ich wykryciu, ale czy zapobiegłyby śmierci nastolatka?

ZDANIEM LEKARZA
Piotr Madoń - chirurg ze Specjalistycznej Przychodni Sportowo-Lekarskiej w Szczecinie
-Badanie lekarskie zaczyna się już w momencie wejścia do gabinetu. Lekarz obserwuje zachowanie pacjenta, jak się rozbiera, ubiera. Proszę uwierzyć, że już na podstawie wstępnej obserwacji można zauważyć pewne niedomagania. W zarzuty o niefachowe podejście lekarza z mojej przychodni do pacjentów nie wierzę. Zabrania tego etyka lekarska. Każdy lekarz ma sumienie i jeżeli nie starcza mu wiedzy, czasu lub umiejętności do zbadania pacjenta, powinien odesłać go do innego fachowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński