- Ten spokój jest pozorny. Cały czas po Odrze pływają strażacy i wyławiają martwe ryby – mówią kelnerki z restauracji przy Odrze na Bulwarach. - U nas tu, przy Wałach Chrobrego raczej tej katastrofy rzeki nie widać. Owszem smrodek się unosi, ale jak jest intensywny, to w dużej mierze zależy skąd powieje wiatr.
Kelnerki przyznają, że teraz klienci „robią sobie śmieszki” na temat ryb podawanych w restauracji.
- Dopytują czy na pewno to co znajdą na talerzu to nie jest z Odry – opowiadają.
W większości lokali nad rzeką dania z ryb „schodzą” teraz jak zawsze. A w ostatni, imprezowy weekend (impreza „Żagle 2022), to klienci zamawiali jej dwa razy więcej.
- Ale to był specjalny weekend. Na da się go do niczego porównać, więc nam trudno stwierdzić, czy teraz mniej osób wybiera się na spacer nad rzekę niż normalnie – wyjaśniają. Dodają, że owszem, przeważnie więcej ludzi po Bulwarach spaceruje zwykle wieczorami, ale w tym tygodniu jakoś było ich mniej.
ZOBACZ TEŻ:
- Może to z powodu pogody? – zastanawiają się.
Dodają, że choć klienci specjalnie nie narzekają na unoszący się smrodek śniętych ryb przy rzece, to im, po paru godzinach pracy on już wyraźnie przeszkadza.
- Wczoraj w pewnym momencie koleżance zrobiło się niedobrze i musiała pojechać do domu – opowiada kelnerka. – Dziś w pracy jej nie ma. Odchorowuje.
- Żal mi przede wszystkim tych właścicieli smażalni, którzy mieli swoje biznesy nad rzeką poza Szczecinem – mówi kelner z restauracji na Bulwarach. – Oni są biedni, klientów nie mają, nie mogą nawet podchodzić do rzeki, a przecież muszą z czegoś żyć. Dziś mają swoje biznesy pozamykane.
Zauważył też, że ostatnio zmieniły się tabliczki w lokalach gdzie podawane są ryby.
- Wcześniej każdy się chwalił, że podaje rybę prosto z wody, że złowiona została ostatniej nocy – opowiada. – Teraz wielkimi literami piszą, że podawana u nich w lokalu ryba jest mrożona. Nikt już nie pisze, że ma świeżą rybę.
Podkreśla też, że raczej w smażalniach i restauracjach rzeczywiście świeża ryba pojawia się sporadycznie.
- I choć w karcie widnieje danie z sandacza, a to przecież rzeczna ryba, to ta podawana w lokalach pochodzi nie z naszych rzek, nie z Odry, a z Kazachstanu – mówi i dodaje, że węgorz w polskich lokalach i sklepach raczej jest z Chin, panga z Wietnamu, a dorsz z Atlantyku, nie z Bałtyku.
Kelnerki z lokalu obok mówią, że chciałyby, aby już ta katastrofa się skończyła.
- Bo ona ma przecież wpływ na nasz biznes – przyznają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?