Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spójnia mało stargardzka. Muszą szukać szczęścia gdzie indziej

Grzegorz Drążek [email protected]
Trener Tadeusz Aleksandrowicz (w środku) nie stawia na młodych wychowanków Spójni. Za jego plecami od lewej Łukasz Ulchurski, Łukasz Bodych, Piotr Wojdyr, Filip Dylik. Cała czwórka znalazła się poza składem stargardzkiego zespołu.
Trener Tadeusz Aleksandrowicz (w środku) nie stawia na młodych wychowanków Spójni. Za jego plecami od lewej Łukasz Ulchurski, Łukasz Bodych, Piotr Wojdyr, Filip Dylik. Cała czwórka znalazła się poza składem stargardzkiego zespołu. Tadeusz Surma
Mówiono o nich, że mają talent i będą ważnymi postaciami pierwszoligowej Spójni Stargard. Nie zaufano im jednak i teraz muszą szukać szczęścia gdzie indziej, bo w Spójni już ich nie chcą.

Niespełna miesiąc pozostał do rozpoczęcia nowego sezonu w I lidze koszykarzy, w której występuje Spójnia Stargard. Wydarzenia z ostatnich tygodni pokazują, że w stargardzkim klubie nie dzieje się dobrze z jego wychowankami. Klubowi włodarze na każdym kroku podkreślają, jak wielką wagę przykładają do szkolenia młodzieży. Z dumą opowiadają jak to Spójnia jest przykładem dla innych klubów w Polsce, bo wychowuje liczną grupę zdolnych, młodych koszykarzy, którzy trafiają do pierwszego zespołu. Nie jest jednak z tym tak pięknie, jak chciałyby to przedstawiać osoby odpowiadające za Klub Sportowy Spójnia Stargard.

Jeszcze pod koniec czerwca nic nie zapowiadało kłopotów wychowanków. Klub przedstawił wtedy skład na nowy sezon, w którym było pięciu graczy przyjezdnych. Było więc co najmniej drugie tyle miejsc do grania, o które mogli walczyć wychowankowie Spójni. Skład, jak poinformowano w klubowym komunikacie, był kompletny. Później jednak okazało się, że tak nie jest. Obecnie w zespole trenuje już siedmiu koszykarzy przyjezdnych. Młodsi wychowankowie stargardzkiego klubu zaczęli odchodzić. Nie ma już miejsca dla 22-latków, Filipa Dylika i Łukasza Ulchurskiego oraz 20-latka Łukasza Ważnego. Do innego klubu wysłano 22-letniego Piotra Wojdyra. Kilka dni temu swoje odejście ze Spójni ogłosił jego rówieśnik, Łukasz Bodych.

- Postanowiłem odejść ze Spójni, to definitywna decyzja - mówi Łukasz Bodych. - Nie chcę o kimś mówić źle, ale niech sobie co niektórzy przemyślą swoje postępowanie. Nie czułem się najlepiej w stargardzkim klubie.

Do naszej redakcji zatelefonowała osoba znająca sytuację wychowanków Spójni.

- Klub pozbył się młodych koszykarzy - uważa nasz rozmówca. - Łukasz Ulchurski i Filip Dylik sami szukali sobie nowego klubu, dopiero później ktoś ze Spójni dzwonił w ich sprawie. Łukasz Ważny poczuł się w stargardzkim klubie niechciany i pożegnał się ze Spójnią. Prezes klubu i trener zniechęcili młodych wychowanków do gry w Spójni. W klubie są wieczne długi, ciągle przekładane są terminy płatności, a i tak ściąga się zawodników, zamiast dawać szansę wychowankom.

Młodym stargardzkim zawodnikom dawano szansę jeszcze w 2009 roku, kiedy to Spójnia po kilku gorszych latach wracała do I ligi. W zespole, który pod wodzą trenera Mieczysława Majora zdobywał wtedy upragniony przez wielu awans, byli między innymi Hubert Mazur, Łukasz Bodych, Marcin Zarzeczny, Michał Trypuć. Wspomagali ich doświadczeni wychowankowie Spójni Wiktor Grudziński, Arkadiusz Soczewski, Andrzej Molenda. W składzie stargardzkiego zespołu było tylko trzech graczy przyjezdnych. Po awansie do I ligi rozpoczęła się przebudowa drużyny w taki sposób, że najbardziej ucierpieli młodsi wychowankowie Spójni. Pod kierunkiem kolejnych trenerów spoza Stargardu nie dostawali oni zbyt wielu szans pokazania się na pierwszoligowych parkietach.

Musieli cieszyć się tym, że są w protokołach meczowych i mogą siedzieć na ławce rezerwowych. To mogło dziwić, bo stargardzki klub do najbogatszych nie należy i miał odbudowywać się w oparciu o miejscowych zawodników. W niemiłych okolicznościach rozstano się z Zarzecznym i Trypuciem. Później odszedł najlepszy strzelec Spójni i jej wychowanek, Hubert Mazur. Po drodze do pierwszego zespołu zaczęli pukać wychowankowie z roczników 1990-92, którzy zajmowali ze Spójnią czołowe miejsca mistrzostw kraju w młodzieżowych rozgrywkach. To była, co podkreślali włodarze Spójni, grupa zdolnych zawodników, z których kilku miało zasilić pierwszy zespół.

Z grupy miejscowych młodzieżowców szansę pokazania się w I lidze dostali Bodych, Wojdyr, Dylik, Ulchurski, Ważny i Bartłomiej Wróblewski. Bodych wywalczył miejsce w pierwszej piątce zespołu, Wojdyr pograł trochę, a pozostali już niewiele. Wszyscy liczyli, że w tym roku będzie lepiej. Ale w klubie zaczęto z nich po kolei rezygnować. Z tej grupy z pierwszym zespołem stargardzkiego klubu trenuje już tylko Wróblewski. Prezes klubu twierdzi, że z nikogo nie zrezygnowano.

- Wszyscy oni pozostają zawodnikami Spójni, zgłoszonymi do rozgrywek I ligi - mówi Marek Kisio, prezes KS Spójnia. - Jeśli chodzi o Łukasza Bodycha, to ma on jakieś problemy, które sam musi rozwiązać. My z niego nie zrezygnowaliśmy. Podobnie jak z innych młodych wychowanków. Sami szukaliśmy dla nich innych klubów, w których będą mogli się ogrywać, bo liczymy na nich w kolejnych latach. Oni wrócą do Spójni i liczę, że będą ważnymi jej postaciami. Na razie jednak nie wywalczyli sobie miejsca w pierwszoligowym zespole. W poprzednim sezonie kilka razy z dobrej strony pokazał się Filip Dylik, ale i on nie dostał szansy.

- Szkoleniowcy stwierdzili, że będzie miał najmniej szans na grę - tłumaczy decyzję o rezygnacji z niego na razie Marek Kisio. - Większą szansę będzie miał Kacper Kasprzak.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński