Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spłonął dobytek całego życia

Ynona Husaim-Sobecka, 24 marca 2006 r.
Pożar, który wybuchł wczoraj na I piętrze czterorodzinnego budynku przy ul. Różanej w Szczecinie strawił cały dobytek 54-letniej kobiety. Została bez butów, w koszuli nocnej, bez dachu nad głową. Mieszkała wraz z 17-letnim synem.

- Nie mam gdzie mieszkać, nie wiem co ze sobą zrobić - mówiła zapłakana pani Grażyna. - Mieszkanie było świeżo odnowione. Spłonęło całe moje życie: ubrania, dokumenty, pamiątki rodzinne, moje skrzypce. Nie mam nic.

Pani Grażyna wczoraj źle się czuła. Została w domu. Po godz. 11 wybierała się do lekarza, zobaczyła jednak dym dochodzący z klatki schodowej. Za drzwiami był już ogień. Płonęły drewniane schody i boazeria.

- Dym gryzł w oczy, miałam odciętą drogę ucieczki. Chciałam wyskoczyć oknem, ale to pierwsze piętro - opowiada pani Grażyna. - Zawiązałam na oknie prześcieradło, chciałam się po nim spuścić. Sąsiedzi podstawiali drabinę, ale była za krótka.
Ktoś wezwał straż pożarną.

- Kiedy przyjechaliśmy, kobieta wisiała na parapecie - mówi Piotr Zofiński, zastępca dowódcy jednostki nr 1 straży pożarnej. - Ściągnęliśmy ją naszą drabiną. Wszystko już płonęło.

Poszkodowana nie miała nawet butów. Dostała je od sąsiadów. Patrzyła jak ogień trawi cały jej dobytek.

- W mieszkaniu nie pozostało nic - mówią strażacy.

Pani Grażyna pracuje w Akademii Rolniczej. By dorobić, grała na organach i skrzypcach na uroczystościach szkolnych i w przedszkolach. Wczoraj oba instrumenty spłonęły. Mieszkanie było ubezpieczone, ale na niewielką kwotę.
Prawdopodobnie ogień zaprószył sąsiad pani Grażyny. Do tej pory mieszkał w piwnicy i na ganku.

- To schorowany, bardzo biedny człowiek - zapewniają sąsiedzi. - Spał na podłodze, na tym ganku. Dogrzewał się jakimiś piecykami. Pewnie nie dopilnował ognia.
Wersję sąsiadów potwierdzają strażacy.

- Dom wymagał remontu, a teraz jeszcze ten pożar - moi Adela Kumoch, która mieszka na parterze. - Właśnie wracałam z urzędu jak zobaczyłam ogień. Nogi się pode mną ugięły. Nie wiem co my teraz zrobimy.

Jej mieszkanie nie ucierpiało wiele w pożarze, jednak strażacy musieli rozebrać cześć dachu, by dogasić palące się drewniane elementy.

Zaalarmowany przez "Głos" urząd miejski zaoferował kobiecie nocleg. Dzisiaj ma zapaść decyzja o ewentualnym przyznaniu mieszkania zastępczego. Wypłacono także jednorazową zapomogę.

- Pomożemy jej i synowi, ale sami nie mamy wiele. Remont będzie kosztował majątek - mówią sąsiedzi. - Może uczelnia coś zaoferuje. Przydałaby się każda pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński