Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spalili ich dobytek

Agnieszka Tarczykowska, 20 maja 2006 r.
- Dlaczego oni to robią, nie wiemy. Przecież to są nasze rzeczy - pyta Józef Jarnecki. Urzędnicy gminy tłumaczą, że sprzęty, w których przebywały psy, mogą być przyczyną rozprzestrzeniania się zarazków, dlatego trzeba je zutylizować.
- Dlaczego oni to robią, nie wiemy. Przecież to są nasze rzeczy - pyta Józef Jarnecki. Urzędnicy gminy tłumaczą, że sprzęty, w których przebywały psy, mogą być przyczyną rozprzestrzeniania się zarazków, dlatego trzeba je zutylizować. Agnieszka Tarczykowska
Po tym, jak gmina zlikwidowała dzikie schronisko dla zwierząt w Goleniowie, pracownicy urzędu postanowili też spalić pozostałości po przytulisku. Bez zgody właścicieli.

Kilka dni temu około 50 psów trafiło do schroniska w Białogardzie. Gmina zdecydowała tak, bo lekarz weterynarii wydał negatywną opinię co do funkcjonowania dzikiego schroniska, które od lat prowadzili państwo Jarneccy z Goleniowa ("Głos" pisał o tym). Przypomnijmy, że lekarz w uzasadnieniu napisał, że zwierzęta przetrzymywane są w niewłaściwych warunkach, są zaniedbane, a na posesji panuje bałagan. Psy nie mają obowiązkowych szczepień i nikt nie kontroluje ich rozmnażania. Zwierzęta trafiły więc do legalnego schroniska, a teraz urzędnicy gminy zajęli się sprzątaniem posesji, na której istniało schronisko.

Kochałam je

- To bzdury, że zwierzęta miały u nas źle. Kochałam je i opiekowałam się nimi przez lata. Wszystkie były nakarmione i szczęśliwe biegały po dużym podwórku - żali się Krystyna Jarnecka. - Mieszkamy pod lasem na odludziu, więc nikomu to nie przeszkadzało. Teren jest ogrodzony. Bezduszni ludzie przez lata wygłodzone i poranione psy przywiązywali do drzewa obok podwórka, kiedy chcieli się ich pozbyć.

My przygarnialiśmy wszystkie, leczyliśmy i dawaliśmy im radość. Każdy pies mógł liczyć u mnie na miskę z jedzeniem. Przez pewien czas gmina pomagała nam w załatwieniu pożywienia, potem pomogła załatwić siatkę na ogrodzenie. Nagle okazało się, że wszystko jest nielegalne i szybko odebrano nam zwierzęta, a teraz spalili cały nasz dobytek - dodaje.

Jak się okazuje, Jarneccy mają umowę dzierżawy na teren, gdzie istniało przytulisko, podpisaną przez urzędników gminy i ważną do 6 października. Mimo tej umowy na teren posesji Jarneckich weszli skazani z zakładu karnego wynajęci przez gminę i spalili wszystkie budy oraz zdemontowali ogrodzenie.

Groźne zarazki

- Dlaczego oni to robią, nie wiemy. Przecież to są nasze rzeczy. Na budy nikt nam nie dał pieniędzy. Ja mam rachunki na palety, które kupowaliśmy, żeby potem pozbijać te budy. Teraz ktoś samowolnie wchodzi i niszczy czyjeś mienie - dodaje Józef Jarnecki.

Urzędnicy gminy tłumaczą, że sprzęty, w których przebywały psy mogą być przyczyną rozprzestrzeniania się zarazków, dlatego trzeba je zutylizować. W ten sposób państwo Jarneccy będą też mieli utrudnione ewentualne tworzenie nowego przytuliska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński