- W kultowym filmie „Powrót do przyszłości” doktor-wizjoner przemienia sportowe auto DeLorean w wehikuł czasu napędzany energią atomową. Ale już w drugim odcinku jako paliwo w tym pojeździe służą skórki od banana, obierki z ziemniaków itp.
- W Szwecji jest całkiem podobnie.
- Po ulicach jeżdżą wehikuły czasu napędzane resztkami jedzenia?!
- Prawie! [śmiech]. Wehikułów czasu na razie nie ma, są za to autobusy, a wśród nich bardzo popularne w Szwecji polskie Solarisy…
- Napędzane obierkami?
- Tak! A ściślej - biogazem wyprodukowanym z obierków i innych odpadów żywnościowych. Każdy Szwed segreguje swoje odpady, przede wszystkim na mokre i pozostałe. Mokre to są właśnie odpady biologiczne, wszelkie pozostałości z obiadu, śniadania i kolacji, niedojedzone kanapki itp.
- Oni to wszystko zbierają?
- Do specjalnych torebek. Na torebce jest dokładnie napisane, co można do niej włożyć. Szwed wkłada tam resztki, a jak torebka zapełni się w siedmiu ósmych - zamyka ją, by nie ulatniał się cenny metan.
- To są duże torebki?
- 20 na 30 cm.
- I to się opłaca?
- Pan wie, ile może przejechać wypełniony pasażerami Solaris na jednej takiej torebce? Trzy kilometry! To proszę sobie to przeliczyć na gaz, który w przeciwnym razie trzeba by importować - bo Szwecja nie ma własnych surowców energetycznych. To są gigantyczne kwoty.
- Szwecja nie importuje gazu?
- Prawie nie. Przytłaczającą większość zapotrzebowania zaspokajają właśnie biogazownie, „jadące” na dostarczanych przez obywateli, rolników i przedsiębiorców odpadach biologicznych. Szwedzi tylko minimalnie sprowadzają gaz z Norwegii czy Danii, są natomiast całkowicie niezależni od Rosji. Gdybyśmy w Polsce robili podobnie, też moglibyśmy w dużym stopniu uniezależnić się od importu rosyjskiego gazu. To byłaby rewolucyjna zmiana w wielu aspektach, od ekonomii, przez geopolitykę po ekologię. Proszę zobaczyć, ile zawartości opisanych przeze mnie torebek codziennie marnuje się nad Wisłą, gnije, powodując rozprzestrzenianie się bakterii, szczurów, a przede wszystkim emituje bezcenny z punktu energetycznego metan, który niewykorzystany, niestety, potęguje efekt cieplarniany.
- Mam wrażenie, że Szwed w ogóle inaczej niż krakus patrzy na swój kubeł ze śmieciami.
- Polak widzi - śmieci. A Szwed - bogactwo.
- W śmietniku?!
- Opowiem anegdotę: pojechałem kiedyś na takie gratowisko, gdzie Szwedzi zawożą odpady wielkogabarytowe, żeby wyrzucić jakiś niepotrzebny sprzęt. Nieopatrznie nachyliłem się nad kontenerem i wpadł mi do niego portfel, ot, wysunął mi się z kieszeni. Wszedłem więc do kontenera, żeby ten portfel wyjąć. Momentalnie usłyszałem wrzask pracownika składowiska: „Wszystko, co wpadło do tego kontenera, jest własnością gminy!”. Oto jak cenne są szwedzkie odpady…
- I co z tego wynika?
- Można czarno na białym udowodnić, że takie spojrzenie na odpady doprowadziło Szwedów do miejsca, w którym obecnie są, czyli niezależności energetycznej opartej w ponad 50 procentach na odnawialnych źródłach energii, przy zachowaniu najbardziej wyśrubowanych w Europie norm ochrony środowiska i ludzkiego zdrowia.
- Oni zawsze tak patrzyli na swoje kubły i śmietniki?
- Nie. Jeszcze w latach 70. minionego stulecia mieli podejście podobne, jak Polacy. Ale wtedy dopadł ich światowy kryzys energetyczny. Szwecja, nie posiadając własnych surowców, była uzależniona od importu paliw kopalnych - dlatego kryzys dotknął ją wyjątkowo mocno. Ceny paliw wzrosły wielokrotnie, to przekładało się na ceny prądu. Swoje zrobił surowy klimat: większość kotłów w prywatnych budynkach i blokach mieszkalnych zasilana była importowanym olejem opałowym. Szwedzi oczekiwali przy tym wysokiego komfortu cieplnego, mieli przecież najwyższą stopę życiową na świecie.
- Czyli sytuacja zmusiła ich do poszukiwania innych, najlepiej własnych, źródeł energii.
- Tak. Przy powszechnej zgodzie Szwedzi zmienili wtedy definicję paliwa, rozszerzając ją o niekojarzone wcześniej z tym pojęciem produkty i substancje. Jednocześnie zbudowali system zdalnego rozprowadzania ciepła w aglomeracjach miejskich. Podstawowym paliwem stały się odpady komunalne, bioodpady z lasów i rolnictwa, do tego ciepło odpadowe z przemysłu oraz wspomniany biogaz powstający przez beztlenową fermentację odpadów biodegradowalnych. Szwedzi postawili także na zwiększenie efektywności energetycznej, w tym odzysk, wytwarzanie energii w skojarzeniu oraz produkcję energii ze spalin…
- Ze spalin?
- Tradycyjnie ciepło spalin traktuje się jako straty kominowe, grzejące atmosferę. Szwedzi, dzięki technologii skraplania spalin odzyskują mnóstwo energii. W najsprawniejszych istniejących instalacjach potrafią odzyskać nawet połowę tego, co normalnie uciekłoby do otoczenia. Zwiększa to sprawność takich systemów nawet o 30 procent! W procesie skraplania powstaje też oczyszczona woda, niezbędna do pracy kotłów i instalacji. Normalnie wytwarza się ją z wody pitnej, dodając chemikalia (żeby kamień nie niszczył kotłów i instalacji) i marnując energię. Tutaj mamy ją „przy okazji”…
- Jak szybko zwraca się taka inwestycja z odzyskiem energii ze spalin?
- Maksymalnie w cztery lata. Czyli korzyści są wielorakie, bardzo duże i szybkie.
- Wracając do kubła: co Szwed w nim widzi, prócz obierek i innych bioodpadów, o których już mówiliśmy?
- Przede wszystkim to, co da się powtórnie wykorzystać i przerobić. Takie rzeczy mają największą wartość. Np. do wytworzenia aluminium z boksytów potrzeba gigantycznej ilości energii, co kosztuje. Tymczasem aluminium identycznej jakości można uzyskać ze złomu, zwłaszcza popularnych puszek. Więc puszki funkcjonują w systemie kaucyjnym: możesz je sprzedać w wielu miejscach, nie potrzeba do tego paragonu.
- Kupujesz piwo w jednym mieście, a puszki sprzedajesz w innym?
- Bez problemu. Dokładnie tak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Inflacja przyhamuje na jesieni