Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć Michaela Jansena. Lekarz i policjanci przed sądem

mp
II Marsz Milczenia w intencji Michaela
II Marsz Milczenia w intencji Michaela archiwum
Koniec śledztwa w sprawie śmierci Michaela Jansena. Nie udało się ustalić przyczyny zgonu, ale przed sądem stanie lekarz i dwaj policjanci.

Sprawa śmierci Duńczyka Michaela Jansena

Akt oskarżenia trafił właśnie do sądu rejonowego w Szczecinie. Zdaniem prokuratury lekarz pogotowia kopnął agresywnego mężczyznę w głowę, a policjanci nie reagowali. Do przestępstwa doszło 18 czerwca ub.r. przy ul. Nałkowskiej w Szczecinie.

- Bartosza K. oskarżono o to, że, kopnął pokrzywdzonego obutą nogą w głowę, naruszając tym samym jego nietykalność cielesną - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Nie przyznał się do winy. Złożył obszerne wyjaśnienia. Grozi mu do roku więzienia.

Jak wykazała sekcja zwłok, uderzenie nie nie miało jednak wpływu na śmierć Michaela. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego mężczyzna zginął. Prawdopodobne jest, że wbrew początkowym hipotezom nie został pobity, a obrażenia na jego ciele były wynikiem upadku po tym, jak stracił świadomość.

Prokuratura oskarżyła też dwóch policjantów, którzy przyjechali na interwencję. Lista zastrzeżeń do Artura P. i Tomasza N. jest długa: nie dopełnili ciążących na nich obowiązków, nie uniemożliwili oskarżonemu lekarzowi naruszenia prawa, nie zabezpieczył miejsca zdarzenia przed zatarciem śladów i innych dowodów, nie podjął działań mających na celu zebranie informacji o zdarzeniu, nie poinformowali o nim dyżurnego policji.

- Co uniemożliwiło wdrożenie stosownej procedury niezbędnej dla zabezpieczenia śladów na miejscu przestępstwa, niezbędnych dla wszczęcia postępowania karnego - dodaje prok. Wojciechowicz.

Artur P. odpowie dodatkowo za poświadczenie nieprawdy w notatce urzędowej. Grozi mu 5 lat więzienia.
- Zataił w niej fakt popełnienia przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego, czym działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego - tłumaczy prok. Wojciechowicz.

Nie przyznali się do winy. Odmówili składania wyjaśnień.

Tragedia wydarzyła się w czerwcu 2011 roku przy garażach przy ul. Nałkowskiej w Szczecinie.
Wiadomo, że Michael wieczór spędzał ze znajomymi w pubie. Był na urodzinach jednego z kolegów. W międzyczasie postanowił wrócić z oddalonego o kilkaset metrów pubu do hotelu, w którym był zakwaterowany.

Wybrał skrót, który prowadził przez garaże. Tam krótko po godzinie 2:30 według pierwszych hipotez miał zostać napadnięty. Efekty sekcji zwłok podważają jednak tę teorię. Prawdopodobnie Michael zasłabł i upadł na ziemię, stąd obrażenia na jego ciele.

Jedna z zaniepokojonych leżącym mężczyzną mieszkanek okolicznego wieżowca wezwała pogotowie oraz policję.

Po interwencji obu służb Duńczyk oprzytomniał i stał na nogach. W organizmie miał blisko 2,6 promila alkoholu. Później nieprzytomny trafił jednak do szpitala. Po dziesięciu dniach zmarł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński