Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodkie inspiracje od szczecińskiej blogerki. Nie tylko pięknie wyglądają, ale i wspaniale smakują

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Jak to dziś z wielkimi odkryciami bywa, znaleźliśmy ją na Instagramie. Kamila Delega i jej insta-blog Okruszynki, to kwintesencja tego, co w słodyczach najlepsze – smaku i prezencji. Każde zdjęcie i każdy wyrób przypomina małe przyjęcie. Najbardziej intryguje jednak myśl – jak ona to robi?

Jak to jest z tymi słodyczami - z jednej strony zdajemy sobie sprawę z tego, że są niezdrowe, ale z drugiej nie potrafimy się im oprzeć?

- Odpowiedź jest bardzo prosta. Jedzenie słodyczy jest najzwyczajniej w świecie bardzo przyjemną czynnością. Nasz organizm zalewany jest wtedy hormonami szczęścia i możemy na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Poza tym desery są też zazwyczaj bardzo atrakcyjne wizualnie, a wszyscy wiemy, że je się także oczami. Słodycze na stałe wgryzły się w naszą kulturę i są bardzo ważnym elementem wielu codziennych rytuałów, od zwykłych spotkań ze znajomymi po huczne celebracje. Nie chcemy im się opierać, ponieważ kojarzą nam się bardzo pozytywnie. Czy to tort weselny czy podwieczorek u cioci, w słodyczach zawsze chodzi o sprawianie sobie lub innym przyjemności.

Pamięta Pani swój pierwszy wypiek?

- Oczywiście, był to tradycyjny murzynek przygotowywany pod bacznym okiem mojej mamy. Nie jest to może skomplikowane ciasto, ale dla małej dziewczynki, która nie miała zielonego pojęcia o gotowaniu i pieczeniu, było to nie lada wyzwanie. Pamiętam, że byłam z siebie bardzo dumna, kiedy za kilkunastym razem nie musiałam już pytać mamy o każdy drobny szczegół dotyczący tego przepisu.

Dziś na Instagramie możemy podziwiać Pani kolejne cukiernicze arcydzieła. Dawniej inspiracje czerpało się z książek kucharskich i z zapisków przekazywanych sobie z pokolenia na pokolenie. A dziś? Skąd brać pomysły?

- Wciąż korzystam z pokaźnej kolekcji książek kucharskich, którą udało mi się zebrać. Zdarza mi się też wracać do domu z kolejnym nieplanowanym zakupem. Jednak to Internet jest dla mnie głównym źródłem inspiracji. Pomysły często nachodzą mnie podczas przeglądania Instagrama, Pinteresta lub You Tube. Mam też to szczęście, że otaczają mnie ludzie, którzy pasjonują się kulinariami w takim samym stopniu, jak ja. Potrafię godzinami rozmawiać z nimi o jedzeniu, co zawsze skutkuje szalonymi pomysłami. Staram się też wykorzystywać każdy wyjazd do innego kraju lub miasta do odkrywania nowych smaków. Turystyka kulinarna sprawia mi ogromną przyjemność i zasila kreatywne baterie porządną dawką inspiracji. No właśnie, dwoma najwyraźniejszymi kierunkami, które prowadzą do odkrywania nowości, są podróże oraz Internet.

Zacznijmy może od Internetu. Czy jego specyfika, różnorodność i nadmiar treści są bardziej sprzymierzeńcem czy przeszkodą w rozwijaniu swoich kulinarnych wizji?

- Różnorodność to ogromna zaleta Internetu. Na Instagramie obserwuję twórców z całego świata i codziennie dowiaduję się o istnieniu egzotycznych dla mnie dań i produktów. Nadmiar treści motywuje do bycia bardziej kreatywną. Dlatego też na moim blogu znajduje się niewiele „zwyczajnych” przepisów. Zdaję sobie sprawę z tego, że receptur na klasyczną wuzetkę czy babkę piaskową jest w polskim Internecie mnóstwo. Zamiast tego wolę dać się ponieść fantazji i tchnąć w stare przepisy trochę nowego ducha, sprawić że będą bardziej ekscytujące. Ale Internet bywa też zwodniczy. Zdarza się, że pseudo-blogerzy publikują fałszywe przepisy lub niesprawdzone gastronomiczne wskazówki, tylko po to, by zdobyć reklamodawców.

ZOBACZ TAKŻE:

Zdarzyło się Pani wpaść na tego typu nieuczciwość?

- Zdarzyło mi się kilka razy, że korzystanie z przepisu internetowego skończyło się kompletną porażką. Niestety, takie same nieprzyjemności miałam też podczas korzystania z przepisów z książek i magazynów kulinarnych, więc myślę, że ten problem nie dotyczy tylko blogów kulinarnych. Zawsze jednak trzeba pamiętać o tym, że nieudany wypiek może nie być winą blogera. Produkt produktowi nierówny – wystarczy, że użyjemy innej białej czekolady niż twórca przepisu i deser może się nie udać. Podobnie jest z piekarnikami – niektóre niedopiekają, w innych temperatura jest zbyt wysoka.

A co Pani myśli o tzw. lokowaniu produktu w mediach społecznościowych - umieszczaniu nadesłanych produktów na zdjęciach i polecaniu ich swoim odbiorcom? W końcu tak jak Pani wspomniała – produkt produktowi nierówny.

- Nie ma w tym nic złego, o ile lokowany produkt zgrywa się z tematyką, którą twórca sobie obrał. Promowanie przez blogerkę kulinarną lokówki lub lakieru do paznokci nie ma przecież najmniejszego sensu. Jeżeli produkt nie jest spójny z tym, co do tej pory przedstawiała na zdjęciach, będzie to kłuło odbiorców w oczy Idealnie byłoby też, gdyby twórca promował tylko produkty, w które szczerze wierzy i których używa na co dzień, ale niestety rzeczywistość bywa inna. Internetowa rzeczywistość zwykle jest też bardzo ładna.

Czy jedzenie na zdjęciach zawsze musi być tak doskonałe?

- Nie musi, ale z pewnością bardzo to pomaga. Zdjęcia są pewnego rodzaju wizytówką przepisu i pokazują nam, czego możemy się po nim spodziewać. Sama łapię się czasem na tym, że z kilku podobnych przepisów wybieram ten, na którym jedzenie wygląda atrakcyjniej. Mam wrażenie, że jest to mechanizm, którego trudno się pozbyć. Tak już działa nasz mózg – cały rytuał jedzenia zaczyna się jeszcze przez pierwszym kęsem, od zmysłu wzroku. W restauracji również przyjemniej je nam się jedzenie, które wygląda ładnie.

Pytam o wygląd, bo zdjęcia zamieszczane w Pani mediach społecznościowych są po prostu bajkowe. Sama je Pani robi?

- Kiedy zaczynałam przygodę z blogiem, mogłam liczyć na nieocenioną pomoc Patrycji Makarewicz z Food Photography, która nauczyła mnie wszystkiego, co wiem o fotografowaniu i stylizowaniu jedzenia. Obecnie większość zdjęć robię sama, ale bywa, że wpadnie nam do głowy pomysł na wyjątkowo ambitną sesję i łączymy wtedy siły.

W takim razie czego potrzeba do przeprowadzenia kulinarnej sesji?

- Do przeprowadzenia sesji kulinarnej potrzeba przede wszystkim pomysłu. Zazwyczaj mam w głowie deser, do którego wymyślam stylizację. Zdarza się jednak, że moim punktem wyjściowym jest stylizacja, a dopiero później myślę nad tym, jaki deser dobrze by się w nią wpasował. W taki sposób działają głównie sesje świąteczne. W ubiegłym roku padło na mało tradycyjne pastelowe Boże Narodzenie i musiałam się trochę nagłowić, żeby wymyślić deser, który dobrze wyglądałby w takiej delikatnej stylizacji. Oczywiście, do sesji potrzebny jest także odpowiedni sprzęt fotograficzny, tło oraz cała masa dodatków – misek, szklanek, desek, kwiatów i szmatek, które mają za zadanie tworzyć odpowiedni klimat zdjęcia, a nawet opowiedzieć jakąś historię. Oprócz tego, sesja wymaga także mnóstwo czasu i cierpliwości. Ustawianie wszystkiego przed aparatem bywa żmudne i frustrujące. Zdarza się, że spędzam kilka godzin na przestawianiu wszystkiego na stole tak, aby uzyskać zadowalający efekt.

Wróćmy jednak do kwestii odkrywania nowości, bo jak wspomniałyśmy istotną rolę pełnią tez podróże. Zdarzyło się Pani podczas jednej z wypraw zakochać w posiłku?

- Oczywiście, i to nie raz! Po każdym wyjeździe dostaję bzika na punkcie jakiejś konkretnej potrawy i staram się odtworzyć ją w domu. Najbardziej w pamięci zapadła mi chyba malinowa Charlotte, której próbowałam w Budapeszcie. Była przygotowana w tak nietypowy sposób i smakowała tak obłędnie, że nie mogłam przestać się uśmiechać przez godzinę po wyjściu z restauracji. Do tej pory nie udało mi się dokładnie odwzorować tego deseru. Natomiast po ostatniej majówkowej wizycie w Andaluzji, nie mogę przestać myśleć o ich lokalnym chłodniku – salmorejo. Z niecierpliwością czekam na sezon pomidorowy, żeby móc przygotować go we własnej kuchni.

**Zawsze da się dokładnie odtworzyć zagraniczne przepisy? Szczególnie te zaciągnięte z bardziej egzotycznych krajów?

Zdaje się, że w Europie bazujemy na nieco innych produktach i smakach. **

- Niestety, bardzo często dokładne odtworzenie zagranicznego przepisu jest wręcz niemożliwe. Po pierwsze dlatego, że wiele produktów jest wciąż niedostępnych w Polsce, nawet w sklepach internetowych. Sama często mam z tym problem, szczególnie jeśli wymyślę sobie coś wyjątkowo ambitnego i egzotycznego. Na szczęście, powoli się to zmienia. Kilka lat temu nie było szans, żeby znaleźć gdziekolwiek trawę cytrynową, dziś można ją dostać w większości hipermarketów. Po drugie, jakość lub forma niektórych produktów w naszym kraju bywa inna – owoce mogą być mniej soczyste lub mniej słodkie niż w kraju, z którego pochodzi przepis. Bywa też, że mąki i śmietany użyte w amerykańskich i brytyjskich przepisach różnią się od naszych produktów.

A którą część świata teraz chciałaby Pani podbić?

– Marzy mi się podróż do Azji i poszerzenie swoich kulinarnych horyzontów o bardziej egzotyczne dania, szczególnie takie, których nie jestem w stanie spróbować nawet w świetnych azjatyckich restauracjach w Berlinie. Niestety, na taką podróż będę pewni musiała jeszcze trochę poczekać. Z bardziej przyziemnych marzeń, które w tej chwili są o wiele bardziej możliwe do spełnienia – chciałabym spróbować słynnej migdałowej granity w Caffe Sicilia na Sycylii. Mam przeczucie, że po jej zjedzeniu uśmiech nie zszedłby mi z ust przez tydzień.

Kamila Delega
autorka bloga wokruszynki.com i profilu na Instagramie: @okruszynki. Jak mówi o sobie - piekę od kiedy tylko odkryłam, jak wielką przyjemność i radochę mogę tym sprawiać ludziom. Okazuje się, że nie ma problemu, którego nie naprawiłaby blacha świeżo upieczonych ciasteczek. Mój blog to zbiór przepisów na urocze, małe porcje słodkości. Idealne jeśli, tak jak ja, uwielbiacie sprawiać innym ludziom radość podczas imprez i wspólnych spotkań przy stole.

Wywiad opublikowany w MM Trendy (lipiec 2019)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Chmieleńskie Babki Wielkanocne 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński