Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sława niejedno ma imię

Mariusz Parkitny
Ania i Stefan po wyrokach nie zasiadają za kierownicą. Ujawnienie ich nazwisk w prasie okazało się dla nich karą większą, niż zabranie praw jazdy.
Ania i Stefan po wyrokach nie zasiadają za kierownicą. Ujawnienie ich nazwisk w prasie okazało się dla nich karą większą, niż zabranie praw jazdy. Marcin Bielecki
On miesiąc temu miał okrągłe urodziny. Ona niedawno zmieniła pracę. Nigdy się nie spotkali. Ludzie się z nich śmieją...

Łączy ich jedno. Ich nazwiska pojawiły się niedawno w gazetach. W publikowanych wyrokach na pijanych kierowców.

- Kiedyś marzyłam, żeby być sławna. Ale nie o taką sławę mi chodziło. Od kiedy moje nazwisko pojawiło się w gazecie, na osiedlu nazywają mnie "piękną panią na bani" - mówi Anna.

Oboje zgodzili się opowiedzieć, jak zmieniło się ich życie po procesie i ujawnieniu wyroku. Postawili jednak warunek - nie chcą, aby po przeczytaniu ktoś ich rozpoznał.

Dlatego zmieniliśmy im imiona. Nie chcą też, aby podawać ich wiek.

Ona, czyli pani na bani

Zdaniem eksperta

Elżbieta Zywar, sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie

- Spraw dotyczących pijanych kierowców jest naprawdę dużo. Na razie nie mamy danych, aby ocenić wiarygodnie, czy publikacja nazwiska skazanego odstrasza kierowców od przestępstwa. Dopiero od kilku miesięcy tak dużo wyroków jest publikowanych w prasie.
Aby ocenić skuteczność, musimy poczekać, aby porównać analogiczne okresy. Miejmy nadzieję, że to poskutkuje. Choć oczywiście są też kierowcy, których nic nie odstrasza: mają już na koncie kilka wyroków za jazdę po pijanemu i niezastosowanie się do wcześniejszych zakazów prowadzenia pojazdów. W takich przypadkach sądy decydują się na karę więzienia.

Ania mieszka w Szczecinie. Nic dziwnego, że na osiedlu wołają na nią "piękna pani". Rzeczywiście jej uroda robi wrażenie. Jeszcze kilka lat temu dorabiała sobie jako modelka.
W Szczecinie skończyła studia. Zaczęła pracę w urzędzie. Wyszła za mąż. Została mamą. Od roku pracuje w prywatnej firmie. Zarabia dobrze. Jest cenionym pracownikiem.

Rok temu wracała swoją hondą z przyjęcia, które zorganizowała jedna z koleżanek z pracy. W centrum Szczecina zatrzymali ją policjanci. Miała prawie dwa promile alkoholu.

- To był okres, gdy miałam trochę problemów w domu. Przez tydzień piłam codziennie jednego, dwa drinki wieczorem. Myślałam, że rano będę trzeźwa. Myliłam się - mówi.
W pracy nie wspomniała o tym ani słowa.

- Nie przyszło mi do głowy, że moje nazwisko będzie publikowane - zapewnia.

Gdy wyrok ukazał się w prasie, przeżyła szok. O siódmej rano zadzwoniła do niej mama. Chciała się upewnić, czy skazana kobieta to rzeczywiście jej córka.

- Mama choruje na serce. Bałam się, że coś jej się stanie. To kobieta, która bardzo przejmuje się opiniami innych ludzi. Zaczęła płakać, że sąsiadki będą się z niej śmiać, że ma taką córkę. Zapomniała, że noszę nazwisko po mężu - opowiada.
Przyznaje, że tłumacząc się mamie, czuła się jak dziewięcioletnia dziewczynka, która nabroiła.

Całkiem źle poszło z teściową. Kobieta przestała się do niej odzywać. Skończyły się niedzielne obiady u teściów.

- Mężowi powiedziała, że ożenił się z pijaczką i kryminalistką. Podburza go przeciwko mnie - twierdzi Ania.
Nie lepiej jest na osiedlu, gdzie mieszka. Ostatnio młody chłopak podszedł do niej proponując wspólne spotkanie przy alkoholu i powrót do domu samochodem.

- Okazało się, że założył się z kumplami, że mi tak dokuczy. Udało mu się. Gdy wróciłam do domu, popłakałam się - mówi.
Widzi złośliwe uśmiechy sąsiadów. Szczególnie, gdy wsiada do taksówki. Ze względu na zakaz prowadzenia samochodu jej honda stoi w garażu.

- Ludzie są okropni. Teraz wyżywają się na mnie, bo powinęła mi się noga. A wcześniej z zawiścią popatrzyli, bo powodzi nam się nieźle - dodaje.
Twierdzi, że przygoda z publikacją wyroku oduczyła ją picia alkoholu.
- Już nigdy nie tknę nawet kropli - zapewnia.

On, czyli przykładny tata

Te liczby krzyczą

W ciągu pięciu ostatnich lat liczba polskich kierowców skazanych za jadę po pijanemu wzrosła o sto procent.

- 2001 r. - 75.623 skazania

- 2002 r. - 114.618 skazań

- 2003 r. - 129.910 skazań

- 2004 r. - 145.618 skazań

- 2005 r. - 153.160 skazania

Kłopoty Stefana zaczęły się banalnie. Pół roku temu oglądał w domu mecz Polski z Kostaryką na mistrzostwach świata w Niemczech. Zwycięstwo 2:1 ucieszyło prawdziwego kibica. Z sąsiadem wypili po kilka piw. Rano wsiadł w samochód i pojechał do pracy.

Trafił na kontrolę policyjną. Półtora promila alkoholu. Zabrane prawo jazdy, proces. Upublicznienie nazwiska.

- No i zaczął się koszmar - mówi.

Mieszka w małym mieście w Zachodniopomorskiem. Tu jest dobrze znany. Ma dwoje dzieci. Syn i córka chodzą do szkoły podstawowej. Gdy jego nazwisko pojawiło się w prasie, wiadomość szybko dotarła do mieszkańców. Gazety, która opublikowała wyrok, szybko zabrakło w kioskach. Dwa dni później jego córka wróciła ze szkoły zapłakana.

- Okazało się, że wyzywają ją od córki pijaka. Bardzo to przeżywa - mówi.
Syn Stefana nie wytrzymał obelg w szkole. Uderzył kolegę, który naśmiewał się z jego ojca.

- Moje dzieci zaczęły się źle uczyć. Był okres, kiedy w ogóle nie chciały chodzi do szkoły - dodaje mężczyzna.

Teraz już jest lepiej, bo sprawa powoli przycicha. A wyroki za jazdę po pijanemu mają kolejni mieszkańcy miasta.

Stefan ma też kłopoty w pracy. Nie powiedział szefowi o wyroku. Nie wiedzą też o nim inni pracownicy. A jeśli wiedzą, milczą, przynajmniej na razie. Do pracy dojeżdża codziennie dwadzieścia kilometrów. Gdy stracił prawo jazdy, musi korzystać z busów. Czasem się spóźnia. Szefowi powiedział, że samochód mu się zepsuł.

- Zbieram się, aby mu powiedzieć całą prawdę. Bo jeśli w trakcie pracy każe mi gdzieś jechać, i tak wyjdzie na jaw, że nie mam prawa jazdy. A nie chcę ryzykować i jeździć, skoro nie mogę - opowiada.

Nie zrezygnował jednak z picia alkoholu "od czasu do czasu".
- Ale więcej do samochodu po libacji nie wsiądę - mówi.

Za kierownice będzie mógł chwycić dopiero za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński