Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skrzywdzeni przez urzędników

Michał Fura, 11 marca 2005 r.
Jedną z oszukanych przez urząd jest Bogusława Pussak. - Tyle dokumentów uzbierało się przez te wszystkie lata - mówi. - A przecież wystarczyło przyznać się do błędu i zmienić jeden - akt notarialny.
Jedną z oszukanych przez urząd jest Bogusława Pussak. - Tyle dokumentów uzbierało się przez te wszystkie lata - mówi. - A przecież wystarczyło przyznać się do błędu i zmienić jeden - akt notarialny. Sławek Ryfczyński
Kupili działkę i od siedmiu lat w ratach ją spłacają. Jednak przez błędy miejskich urzędników przez cały ten czas nie są prawnie jej właścicielami. Mało tego! Teraz urząd chce ich stamtąd wyrzucić!

To miała być trafiona w dziesiątkę inwestycja. Działka przy pl. Słowiańskim, czyli centrum Świnoujścia. Na miejscu starego, rozsypującego się już budynku, miał powstać nowy kilkukondygnacyjny: na dole pomieszczenia na sklepy, u góry mieszkania.

W 1998 roku państwo Tatiana i Tadeusz Jakubowiakowie oraz Bogusława i Piotr Pussak kupili od miasta nieruchomość przy pl. Słowiańskim 12. Budynek przeznaczony był do rozbiórki. Cała nieruchomość warta jest kilkaset tysięcy złotych. Kwotę tę spłacają regularnie. Problem jednak w tym, że nie mogą tam inwestować, bo choć pieniądze grzecznie płacą do miejskiej kasy, to formalnie nie są właścicielami nieruchomości.

- Z powodu błędów miasta do tej pory nie mamy dokonanego przez sąd wpisu użytkowania wieczystego. Nie możemy nic robić. Nie dostaniemy warunków zabudowy. Siedem lat czekamy i mocujemy się z miastem. A teraz okazuje się, że urząd robi wszystko, żeby nas tej działki w ogóle pozbawić - mówi Bogusława Pussak.

Zaczęło się od aktu notarialnego

Zapowiadało się, że wszystko pójdzie gładko. Państwo Pussakowie i Jakubowiakowie wygrali przetarg na działkę z budynkiem. W ciągu roku mieli rozebrać stojącą na niej ruinę, a na jej miejscu postawić nową kamienicę.

Działkę podzielili między siebie na pół. Problemy zaczęły się, gdy chcieli dopełnić ostatnich formalności, czyli uzyskać w sądzie wpis do ksiąg, że są wieczystymi użytkownikami nieruchomości.

No i zaczęły się schody! Sąd odmówił wpisu. Powód był prozaiczny. W przetargu miasto wyraźnie ogłosiło, że sprzedaje nieruchomość zabudowaną budynkiem przeznaczonym do rozbiórki. Nie zrobiono jednak jednej, ważnej rzeczy: w umowie oddania gruntu - czyli akcie notarialnym - nie przeniesiono wówczas prawa własności do stojącego na działce budynku. Mówiąc krótko kupili działkę, ale nie stojącą na niej ruinę.

- Z tego powodu nie można dokonać wpisu do księgi wieczystej - uznał sędzia Wydziału Ksiąg Wieczystych Sądu Rejonowego w Świnoujściu.

Tę przeszkodę można było jednak usunąć. Sędzia podpowiedział im nawet, co należy zrobić: wystarczy zawrzeć umowę sprzedaży znajdującego się na gruncie budynku i uzupełnić o nią akt notarialny.

- Bez tego wpisu tak naprawdę nie jesteśmy właścicielami tej nieruchomości. Miasto źle sporządziło akt notarialny. Nie wpisało do niego, że sprzedaje nam również budynek- mówi Tatiana Jakubowiak. - Myśleliśmy, że postanowienie sądu jest dla urzędników miejskich zrozumiałe. Wyraźnie przecież napisał, że wystarczy sprostować akt notarialny. Okazało się jednak, jak bardzo pomyliliśmy się.

Urzędnik wie lepiej

Przez 30 dni nie poprawiono aktu notarialnego. Niedoszli właściciele otrzymali za to odpowiedź z magistratu, w której urzędnik podważył decyzję sądu.

- Dokonanie wpisu przez sąd rejonowy nie wymaga sprostowania aktu notarialnego - odpowiedziała im Małgorzata Borowiec, naczelnik wydziału nieruchomości urzędu miasta. - Trzeba jedynie wypełnić zobowiązanie umowy, czyli dokonać rozbiórki istniejących zabudowań i przedstawić odpowiednie dokumenty geodezyjne w wydziale ksiąg wieczystych.

Naczelnik postraszyła ich także, że miasto wypowie im umowę, bo nie wykonali w określonym terminie rozbiórki budynku i planowanych inwestycji.

- Jak mieliśmy to robić, skoro nie jesteśmy właścicielem tej nieruchomości! To jakiś absurd - mówi zdenerwowana Tatiana Jakubowiak.

W odpisie z księgi wieczystej wystawionym wówczas przez sąd jako właściciel nieruchomości wpisane było Miasto Świnoujście.

Miasto przegrało w sądzie

Swoje groźby urząd miasta zaczął realizować. Pod koniec 2003 roku urzędnicy wysłali do Sądu Okręgowego w Szczecinie pozew. Miasto zażądało w nim rozwiązania aktu notarialnego przekazującego działkę. Żeby proces się rozpoczął urząd musiał wpłacić kilkanaście tysięcy złotych wadium.

- Poprosiliśmy o całkowite odrzucenie pozwu - mówi Tatiana Jakubowiak. - To jakiś absurd, że urząd miasta każe nam rozbierać budynek, którego nie jesteśmy właścicielami. To tak, jakby kazał to zrobić pierwszej lepszej osobie z ulicy.

Żeby jednak nie można im było zarzucić, że nie wypełniają umowy, na własny koszt wykonali projekt rozbiórki budynku, na co pozwolenie wydał urząd miasta i go rozebrali.

W czerwcu 2004 roku sąd w całości, punkt po punkcie, odrzucił pozew Urzędu Miasta w Świnoujściu.

Uznał, że akt notarialny na sprzedaż gruntu jest nieważny.

- Oddanie w użytkowanie wieczyste gruntu zabudowanego musi nastąpić z równoczesną sprzedażą położonych na tym gruncie budynków - decyzja sędziego była krótka.

Sąd uznał też, że nieprawdziwe są zapewnienia naczelniczki wydziału nieruchomości, iż po rozbiórce budynku automatycznie państwo Pussakowie i Jakubowiakowie otrzymają wpis do księgi wieczystej.

- Umowa notarialna, w której nie dokonano równocześnie sprzedaży położonego na tym gruncie budynku jest nieważna z mocy prawa. Nie można jej więc rozwiązać, czego domagało się miasto - stwierdził sąd.

Chcą zwrotu pieniędzy

Prawnik państwa Pussaków i Jakubowiaków uważa, że miasto złamało prawo kilka razy. Według niego, zapis o rozbiórce był bezpodstawny.

- Miasto zobowiązało tych państwa do rozbiórki budynku, do którego nie mieli żadnych praw. Nie było podstawy, aby wydać im pozwolenia na rozbiórkę, a mimo to ją dostali - twierdzi Bogusław Zimecki z kancelarii Temida w Świnoujściu.

Dodaje też, że miasto wydało pozwolenie na rozbiórkę, a nie miało wyceny budynku. Za wycenę z własnej kieszeni zapłacili państwo Pussakowie i Jakubowiakowie i dopiero wówczas rozebrali budynek.
Kolejnym złamaniem przez miasto prawa miał być zapis o terminie rozpoczęcia budowy nowej kamienicy i jej zakończenia.

- Przecież miasto wiedziało, że bez wpisu do księgi wieczystej ci ludzie nie dostaną pozwolenia na budowę - dodaje prawnik.
Twierdzi także, że miasto próbuje zmusić państwa Pussaków i Jakubowiaków do zgody na to, aby przez ich nieruchomość biegł otwarty dla wszystkich wjazd. Jest zaznaczony w planie zagospodarowania miasta.

- Ale gdy kupowaliśmy grunt chodziło tylko o wjazd do jednej posesji. Na to się zgodziliśmy. Dalibyśmy właścicielowi klucz do bramy i mógłby z niej korzystać. Ale w tej sytuacji miasto chce zmienić ten zapis i otworzyć wjazd dla wszystkich. Ciekawe, kto by na to poszedł - mówi zdenerwowana Bogusława Pussak.

Miasto chce w ten sposób rozwiązać inny problem związany z dojazdem do posesji położonych za byłym kinem Rybak. Wjazd i drogę kupił bowiem inny przedsiębiorca i nie chce się zgodzić na otwarcie go dla wszystkich kierowców.

Miasto aktualnie walczy z nim w sądzie i nie wiadomo, jak sprawa się zakończy. Dlatego, żeby się zabezpieczyć, urząd postanowił zrobić ogólny wjazd dla wszystkich od strony pl. Słowiańskiego - przez działkę państwa Pussaków i Jakubowiaków.

- Miasto ewidentnie skrzywdziło tych państwa. Bezpodstawnie brało od nich co roku pieniądze za wieczyste użytkowanie. Niesłusznie zapłacili za wycenę gruntu i budynku, a także za nieważną umowę notarialną. To wynika albo z nieznajomości prawa przez urząd miasta albo z celowego jego złamaniae - kończy Bronisław Zimecki. - Dlatego albo miasto usunie przeszkody i nabywcy nieruchomości zostaną w końcu jej prawnymi właścicielami, albo wystąpimy o odszkodowanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński