Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skończyło się na strachu

Hanka Lachowska
Woda na ulicy Chrobrego. Tu, jak zwykle zawiniła kiepska kanalizacja deszczowa, która ma bardzo małą przepustowość. Miasto już od dawna obiecuje ją zmienić, ale jak dotąd kończy się tylko na słowach.
Woda na ulicy Chrobrego. Tu, jak zwykle zawiniła kiepska kanalizacja deszczowa, która ma bardzo małą przepustowość. Miasto już od dawna obiecuje ją zmienić, ale jak dotąd kończy się tylko na słowach. Sławek Ryfczyński
Zalane ulice, plac Słowiański, piwnice - to wszystko groziło miastu jeszcze we wtorek wieczorem. Na szczęście prognozy meteorologiczne nie sprawdziły się i koło północy woda w porcie zaczęła w końcu opadać.

Najgorzej było we wtorek między 16. a 22. Wtedy woda w porcie przekroczyła stan alarmowy o pół metra, a średni aż o metr trzydzieści.

W niektórych miejscach woda zaczęła już wdzierać się na ulice miasta. Mimo, że w slipach do osi jezdni brakowało jeszcze około 3 metrów, pojawiła się na Daszyńskiego i Chrobrego. Po południu zalała też niestrzeżoną plażę przy ulicy Jachtowej.

- W pierwszym przypadku weszła w tym miejscu, gdzie jest trochę niżej - mówił Krzysztof Szpytko z miejskiego zespołu reagowania kryzysowego. - A w drugim przez kanalizację burzową.

Jeszcze przed północą wiatr zaczął powoli słabnąć i woda zaczęła opadać. Dyżur nad sytuacją w mieście przejęła od zespołu reagowania kryzysowego straż pożarna.

- W środę rano woda była już na tyle nisko, że Urząd Morski odwołał alarm sztormowy - powiedział Jerzy Krawczyk, szef wydziału zarządzania antykryzysowego w mieście.

Zapewnił też, że przez cały czas, wszystkie służby były gotowe na działania na wypadek wdarcia się wody do miasta.

- W pogotowiu czekali strażacy, pracownicy Korosu, Beja o Zakładu Wodociągów i Kanalizacji - mówi. - Ci ostatni mają beczkowozy i ludzi, którzy doskonale znają układ systemu deszczowego w mieście. A to byłyby w tej sytuacji bardzo ważne informacje. W pogotowiu były także worki i sprzęt, w tym trzy miejskie pompy o wydajności 1600 litrów na minutę.

Jak twierdzi Jerzy Krawczyk, nawet gdyby woda przelała się, to nie zalałaby mieszkań.

- Taka sytuacja nam nie grozi - mówi. - Może podtopić ulice, piwnice czy garaże, ale na pewno nie mieszkania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński