Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skolwin z Pasją

Maciej Janiak, 8 kwietnia 2006 r.
Aktorzy szczecińskich teatrów, amatorzy i setki mieszkańców Skolwina wzięło udział w niecodziennym wydarzeniu.

W północnej dzielnicy Szczecina przez dwie godziny byli świadkami i towarzyszami męki Chrystusa i jego zmartwychwstania. Szli od stacji do stacji, śpiewali, modlili się i wsłuchiwali w skupieniu we współczesną i tradycyjną polską poezję religijną.

Katarzyna Kostrzewa i Anka Świadek, podopieczne ośrodka wychowawczego przy ul. Kamiennej z kilkunastoma koleżankami zaangażowały się w tworzenie strojów i udział w scenie finałowej jako anioły.

- Mieszkamy wszystkie razem i jesteśmy blisko, ale może udział w Drodze Krzyżowej zbliży nas bardziej. Trochę to przeżywamy.

Inscenizację przygotowano z rozmachem, na kształt średniowiecznego misterium. - Chyba Pan Bóg tego chciał, bo od rana padało, a teraz świeci słońce - przyznała jedna z uczestniczących w wydarzeniu kobiet.

Ludzie nie kryli wzruszenia.

- Zabrakło mi tchu - wyznała już po pierwszych scenach Beata Andryszczyk, kiedyś mieszkanka Skolwina. - To wszystko w połączeniu z muzyką robi niesamowite wrażenie. Przyszłam z córkami, żeby przeżyły śmierć Jezusa z bliska. One dobrze znają tę historię. Wiedzą jak się kończy.
- On na końcu umrze, a potem zmartwychwstanie - przypomina 11-letnia Nikola.

Skolwińskie misterium nawiązywało do średniowiecznych inscenizacji. Rycerze, którzy brali w nim udział, zajmują się m. in. tą epoką.
- W XV wieku Pasja przeżywała swój złoty wiek. Chcemy przekazać mieszkańcom, jak to wyglądało - tłumaczy jeden z rycerzy.

Realizatorzy i aktorzy osiągnęli zamierzony efekt.

- Czegoś takiego na Skolwinie nie pamiętam - przyznaje Agnieszka Łuszkiewicz. - To coś zupełnie innego niż tradycyjna Droga Krzyżowa w kościele.
Zapytałem męża pani Agnieszki, czy uronił łzę.
- On nie powie, facet nie przyzna się - stwierdziła pani Agnieszka. - A Panu łezka się zakręciła?
- Zakręciła - przyznłem.
- To proszę napisać, że mi tez się zakręciła - odpowiedział Norbert Łuszkiewicz.

Inscenizacja miała nie tylko wymiar duchowy, czy kulturalny.
- Proszę zauważyć, jaka to piękna wizytówka dla Skolwina - stwierdziła Beata Andryszczyk.

TRZY PYTANIA DO ARTURA GIZY-ZWIERZCHOWSKIEGO, KTÓRY WCIELIŁ SIĘ W POSTAĆ CHRYSTUSA W INSCENIZACJI DROGI KRZYŻOWEJ NA SKOLWINIE.

- Chrystusa gra głównie manekin, pana widzimy dopiero w scenie finałowej. Dlaczego właśnie tak?

- To zamysł reżyserski. Wynika z dramaturgii inscenizacji. Jest w niej wiele scen brutalnych, biczowanie, tryskająca krew. Aktor mógłby nie podołać, by pokazać ciężar losu Chrystusa. W tej roli pojawiam się w chwili wyjścia Jezusa z grobu i wyzwolenia dusz zmarłych z Zamku Śmierci. Towarzyszą mi rzesze aniołów, granych przez podopieczne ośrodka wychowawczego przy ul. Kamiennej. Tym bardziej ta scena staje się symboliczna.

- Ta rola i scena finałowa są niezwykle ważne dla inscenizacji. Trudno ją podźwignąć?

- W tej roli jeszcze nie występowałem, ale z racji doświadczenia happenigowego-performerskiego czuję się do niej przygotowany. Niemniej pierwszy raz mam do czynienia z rolą tak bardzo napiętnowaną sakralnie. W przygotowaniach pomogła mi kontemplacja i przygotowanie choreograficzno-ruchowe, opracowane przez Arkadiusza Buszkę, który ułożył choreografię dla całej Drogi Krzyżowej.

- W życiu szczecińskiej dzielnicy, która może czuć się opuszczona przez decydentów, to wydarzenie ma szczególny charakter.

- Można na to spojrzeć metaforycznie. Gdyby Skolwin porównać do odtrąconego, pogrążonego w infamii Chrystusa, to można to odnieść do jego historii i pomóc dzielnicy się podnieść. Z drugiej strony ta inscenizacja, to dowód na to, że dzielnica nie jest taka, jak o niej się mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński