Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazany za miłość?

Andrzej Kordylasiński, 14 września 2004 r.
- Na kopiach tych pism są pieczątki potwierdzające, że oryginały wpłynęły do prokuratury. Tych czternastu pism nie ma jednak w moich aktach - twierdzi Ryszard Kamiński. Obok Stefania Kamińska, matka pana Ryszarda.
- Na kopiach tych pism są pieczątki potwierdzające, że oryginały wpłynęły do prokuratury. Tych czternastu pism nie ma jednak w moich aktach - twierdzi Ryszard Kamiński. Obok Stefania Kamińska, matka pana Ryszarda. Andrzej Kordylasiński
Ryszardowi Kamińskiemu odebrano niemiecki paszport. Ciąży na nim nieprawomocny wyrok. Jego była przyjaciółka oskarżyła go o kradzież i pobicie. W prokuraturze, jak twierdzi, zniknęło kilkanaście pism dotyczących jego sprawy.

Ryszard Kamiński studiował w Polsce i w Niemczech. Jest współwłaścicielem aptek w Szczecinie, Gryfinie i Mrzeżynie. Ma polskie i niemieckie obywatelstwo. Jego kłopoty z prawem są, jak nam powiedział, efektem pewnej znajomości.

Feralna przyjaźń

Czterdziestoparoletni Ryszard Kamiński poznał kilkanaście lat młodszą panią Anię.

- Ania bardzo szybko mi się oświadczyła. To było w Międzyzdrojach. Przez trzy lata ją utrzymywałem. Finansowałem jej utrzymanie i studia, a ona w tym czasie nigdzie nie pracowała - wspomina Ryszard Kamiński. - Na początku wynająłem jej kawalerkę przy ul. Wąskiej w Szczecinie. Później sprzedałem piękne, czteropokojowe mieszkanie i kupiłem większe przy ul. Jagiellońskiej. Myślałem, że zaczęło się rodzić poważne uczucie. Niestety, Ania odnowiła znajomość ze swoim byłym narzeczonym - policjantem. Zaczęła mnie szantażować, że jest w ciąży i żądała 100 tys. zł oraz samochodu. Kiedy związek zaczął się ochładzać, poprosiłem ją o oddanie przynajmniej części zainwestowanych pieniędzy - opowiada pan Ryszard. - Zgodziła się oddać w ratach, ale kiedy przychodziłem - wzywała policję.

- Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia. Niech to rozstrzygnie sąd - powiedziała nam pani Ania.

Rozbój za 30 zł?

- Zostałem wezwany do komisariatu w Szczecinie. Zaczęto mnie wypytywać co robiłem tydzień wcześniej o godz. 13. Powiedziałem wówczas, że nie pamiętam. Wtedy dowiedziałem się, że miałem napaść na Anię w centrum Szczecina, przy ul. Jagiellońskiej. Rzekomo dusiłem ją i wyrwałem torebkę, by ukraść 30 zł. Ania nie podała na to zdarzenie żadnych świadków. Nie zrobiła obdukcji. Były tylko jej słowa. Jak się później dowiedziałem, przesłuchiwał mnie policjant, którego zwierzchnikiem był dawny chłopak mojej dziewczyny. A ja tego dnia byłem w Gryfinie, gdzie pracowałem w aptece. Mam na to świadków - twierdzi Ryszard Kamiński.

Tego samego dnia Ryszarda Kamiński znalazł się w areszcie.

- Poddano mnie brutalnym przeszukaniom, rozrywając kieszenie mojej marynarki, zaglądając do odbytu. Poniżono mnie! W więzieniu nie mogłem wziąć leków ani do następnego dnia się załatwić, bo nie było gdzie. Na drugi dzień miałem wpłacić 15 tys. zł kaucji - opowiada Kamiński.

Odebrano mu niemiecki paszport. Prokuratura skierowała sprawę do sądu.

Skarga do odrzucenia

Po miesiącu pobito matkę Ryszarda Kamińskiego.

- Dawna przyjaciółka syna chwyciła mnie za kurtkę i uderzyła kilka razy. Przewróciłam się i strzaskałam sobie kolano - mówi Stefania Kamińska. - Nikt w prokuraturze nie chciał mnie wysłuchać. Przeżyłam ból i cierpienie, a na dodatek okazało się, że prokuratura mnie zlekceważyła. Zignorowano obdukcję lekarską, pobyt w szpitalu, operację kolana i zeznania naocznego świadka - dodaje pani Kamińska.

Obdukcja wykazała uszkodzenie ciała z leczeniem powyżej 7 dni, co skutkuje wszczęciem postępowania prokuratury z urzędu. Postępowanie jednak umorzono a Stefania Kamińska złożyła skargę.

- Zażalenie nie miało podstaw. Pani Kamińska może występować do sądu z powództwa cywilnego - mówi Wanda Wołek z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Pani Kamińska wystąpiła więc do sądu z powództwa cywilnego o pobicie.

Giną dokumenty

Ryszard Kamiński pisze skargi na postępowanie prokuratury. Domaga się przesłuchania świadków. Podobne wnioski i skargi składają inni świadkowie.

- Kiedy przeglądałem moją teczkę w prokuraturze, okazało się że nie ma tam 14 pism w mojej sprawie. Nie ma np. zażalenia na działanie prokuratury. Nie ma listu do ministra sprawiedliwości. Brakuje oświadczeń dwóch świadków, którzy chcieli zeznawać na moją korzyść. Policjant, który nadzorował tę sprawę, od stycznia tego roku przebywa na zwolnieniu lekarskim i jest nieuchwytny - twierdzi pan Kamiński.

Sprawę Kamińskiego nadzorował Robert B., pracownik sekcji kryminalnej komisariatu Szczecin-Niebuszewo. Według Kamińskiego, jego była przyjaciółka jest dziewczyną policjanta. Próbowaliśmy się z kontaktować z Robertem B.

- Nie wiem w jaki sposób można się z nim skontaktować - mówi kom. Robert Nowak, z-ca komendanta komisariatu Szczecin-Nieuszewo. - Jest na zwolnieniu.

Katarzyna Szwabowicz, współwłaścicielka apteki w Gryfinie zeznawała na korzyść Ryszarda Kamińskiego. Twierdzi, że kiedy złożyła zeznania w prokuraturze, groził jej policjant. Mówi, że widywała go wielokrotnie z byłą przyjaciółką jej wspólnika.

- Podszedł do mnie w cywilnym ubraniu i powiedział, że jeśli chcę dalej żyć, to mam zmienić zeznania. Boję się teraz chodzić po ulicy! Mimo że mam zastrzeżony numer, dostaję głuche telefony - mówi Katarzyna Szwabowicz.

- Te dokumenty na pewno gdzieś są, tylko być może w innych aktach. Pismo pani Szwabowicz jest zapewne w dokumentacji ze skargami. Swoje stanowisko w stosunku do pana Kamińskiego zawarliśmy w akcie oskarżenia, które weryfikuje sąd. Jeśli pan Kamiński twierdzi, że czegoś brakuje, to niech złoży skargę i udzielimy mu odpowiedzi - mówi Wanda Wołek z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Wyrok i odwołanie

- Byłem przekonany o swojej niewinności, więc w sprawę się zbytnio nie zaangażowałem - przyznaje aptekarz.

Pod aktem oskarżenia podpisała się prokurator Anna Woźniak. Twierdzi, że niezbyt dokładnie pamięta sprawę aptekarza.

- To było kilka lat temu. Nie pamiętam szczegółów. Nie przypominam sobie, by tam była jeszcze sprawa jakiegoś policjanta. Skoro sprawa trafiła do sądu, musiały być podstawy do oskarżenia pana Kamińskiego - mówi

Wyrok zapadł 28 lipca br. Sąd Rejonowy w Szczecinie dał wiarę zeznaniom dawnej przyjaciółki Ryszarda Kamińskiego. W pierwszej instancji uznano go winnym i wymierzono mu karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.

Sąd w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że "okoliczności sprawy uzasadniają wymierzenie kary pozbawienia wolności(...) i kary grzywny z uwagi na działanie sprawcy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej".

Wyrok nie jest prawomocny. Ryszard Kamiński złożył apelację i odwołał się od wyroku. Do prokuratury wpłynęła skarga pana Kamińskiego odnośnie zaginionych, jego zdaniem, dokumentów. Prokuratura potwierdziła nam, że w ciągu miesiąca odpowie na kolejne zażalenie.

Bohater artykułu wyraził zgodę na publikację swojego wizerunku oraz nazwiska. Imię jego byłej przyjaciółki zostało zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński