Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarży chirurga

Wioletta Mordasiewicz, 5 maja 2006 r.
Aniela Petryka ma pretensje do stargardzkiego lekarza Jana Kalinowskiego. Jej zdaniem, chirurg popełnił błąd przy jej operacji. Stargardzianka czeka na decyzję w tej sprawie Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, gdzie złożyła skargę.
Aniela Petryka ma pretensje do stargardzkiego lekarza Jana Kalinowskiego. Jej zdaniem, chirurg popełnił błąd przy jej operacji. Stargardzianka czeka na decyzję w tej sprawie Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, gdzie złożyła skargę. Wioletta Mordasiewicz
Biegli sprawdzają czy lekarz ze Stargardu popełnił błąd.

Aniela Petryka twierdzi, że chirurg ze stargardzkiego szpitala popełnił błąd w sztuce lekarskiej. Złożyła na niego skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. Na odpowiedź czeka od 8 miesięcy. Jan Kalinowski, lekarz który przeprowadzał operację, nie czuje się winny i spokojnie czeka na ekspertyzy biegłych.

Wypadek na działce

Aniela Petryka 2 lipca 2004 roku miała wypadek. Spadła na nią drabina na działce. Pojechała do stargardzkiego szpitala. Okazało się, że ma złamany obojczyk. Na oddziale chirurgicznym leżała dwa dni. Trzeciego trafiła na stół operacyjny. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym. Wykonał go chirurg Jan Kalinowski, obecnie dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Stargardzie. Dzień po operacji pacjentka została wypisana do domu.

- Byłam zdziwiona, że nie założono mi gipsu, a tylko chustę trójkątną - mówi Aniela Petryka. - W domu cały czas mnie bolało. Nawet po zdjęciu szwów. Wytrzymałam tak 3 miesiące. Potem poszłam do przychodni przy ulicy Mickiewicza. Chirurg powiedział tylko tyle, że to musi boleć. Ale mnie to nie przekonało. Miałam wrażenie, że kości przy szyi ciągle przeskakują. Jakby nie były zrośnięte. A wystający obojczyk był widoczny przez skórę.

Kalinowski w ogniu krytyki

Po kolejnych 3 miesiącach stargardzianka poszła do szpitala, by upewnić się, kto robił jej operację. Potwierdziło się, że był to doktor Kalinowski. Przy okazji pożaliła się innemu lekarzowi na dokuczliwy ból. Zalecił jej wizytę u ortopedy przy ulicy Staszica. Posłuchała.

- Pani doktor zrobiła zdjęcie obojczyka i po jego obejrzeniu stwierdziła, że kości chyba nie zostały najlepiej złożone - opowiada stargardzianka. - Zresztą sama na zdjęciu zauważyłam, że się nie zrosły. Były jedna pod drugą. Dostałam skierowanie do szpitala. Tam znowu jeden z chirurgów po obejrzeniu zdjęć ostro skrytykował dzieło kolegi. Powiedział nawet, że tak się robiło za króla Ćwieczka. Ja uważam, że został popełniony błąd w sztuce lekarskiej.

W szpitalu zapadła decyzja o ponownym zoperowaniu pacjentki. Lekarz, który ją badał, zaznaczył, że nie będzie to proste. Bo istnieje konieczność pobrania tkanki kostnej z biodra. Termin operacji wyznaczono na październik 2005 roku. Ale Aniela Petryka nie przeszła jej do dziś, choć bardzo cierpi. Jest przerażona. Nie chce znowu iść pod skalpel, dopóki, jak mówi, nie dowie się prawdy.

"Ta metoda nie jest wyklęta"

Dyrektor SP ZZOZ w Stargardzie zachowuje stoicki spokój. Nie czuje się winny. Ale przyznaje, że zastosowany przez niego sposób połączenia kości powoli odchodzi do lamusa.

- Ale nie jest to metoda zestarzała czy wyklęta - mówi Jan Kalinowski. - Uznałem, że w przypadku tej pani będzie najlepsza. Kobieta miała złamanie z przemieszczeniem. Odłamy kości zostały złączone i zespolone pętlą drutu. Styk złamanych kości został osiągnięty. Potwierdziły to zresztą kontrolne zdjęcia. Nie zakłada się gipsu na ranę, dlatego też pacjentka miała zalecony rękaw ortopedyczny. Dopiero po zdjęciu szwów lekarz podejmuje decyzję o ewentualnym gipsowaniu.

Dyrektor dodaje, że operacja to dopiero początek leczenia tego typu złamań, a na efekty ma wpływ kilka innych czynników. Tłumaczy, że po zabiegu mogło dojść do infekcji. Organizm mógł źle zareagować na metal. Wreszcie mógł powstać tzw. staw rzekomy, czyli zamiast tkanki kostnej pomiędzy odłamami kostnymi pojawiła się tkanka łączna.

- Wtedy istotnie trzeba operować jeszcze raz - podkreśla J. Kalinowski. - Ta pacjentka powinna być pod kontrolą lekarza. Ale nie przypominam sobie, by od momentu wypisu ze szpitala była przez nas prowadzona. To jej decyzja.

Skarga do izby lekarskiej

Aniela Petryka na kontrolę zoperowanego obojczyka poszła do Wojskowej Specjalistycznej Przychodni Lekarskiej przy al. Żołnierza w Stargardzie.

- Szwy zdjął mi pracujący tam chirurg - mówi stargardzianka. - Ale uważam, że to doktor Kalinowski popełnił błąd podczas zabiegu. Muszę wiedzieć, dlaczego mam przechodzić kolejną operację.

W tym celu w lipcu 2005 roku Aniela Petryka złożyła skargę na stargardzkiego lekarza do Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie.

Po kilkunastu dniach otrzymała pismo od rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Poinformował ją, że istnieje konieczność zbadania sprawy przez biegłych ortopedii. Poprosił o wysłanie zdjęć rentgenowskich. I nastąpiła długa cisza. Do stycznia tego roku nie dostała żadnej odpowiedzi. Gdy dzwoniła odpowiadano jej, że lada dzień nadejdzie, bo opinie dwóch biegłych, którzy badali sprawę, są gotowe. Nie nadeszła. Zniecierpliwiona napisała do prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, potem do naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Podziałało.

Mają przysłać

Centrala zażądała natychmiastowego wyjaśnienia zwłoki w prowadzonym postępowaniu. Ale w lutym powiadomiono ją, że nadal ono trwa.

- Do dziś nie dostałam odpowiedzi - mówi mieszkanka Stargardu. - Mam wrażenie, że sprawa jest przeciągana w nieskończoność, bo ten chirurg jest teraz szefem miejscowego ZOZ-u.

Tego zarzutu Jan Kalinowski nie chce komentować. Jest pewny swoich racji. Podkreśla, że żadnego błędu nie popełnił. I spokojnie czeka na decyzję biegłych.
Zadzwoniliśmy do okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Szczecinie. Pracownik biura poinformował nas, że w sprawie stargardzianki Anieli Petryki odpowiedź zostanie lada dzień wysłana.

- Przygotowuję właśnie dokumenty w tej sprawie - usłyszeliśmy. - Do 10 maja ta pani otrzyma odpowiedź. Ale przed dostarczeniem jej skarżącej, nie udzielamy żadnych informacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński