Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal obyczajowy

Mariusz Parkitny, 25/26 stycznia 2005 r.
Czy pracodawca może bezkarnie powiedzieć do pracownika "kurw....wypierd...."? Okazuje się, że tak.

Przekonała się o tym Jolanta S., pracownica szpitala w Gryficach. Oskarżyła dyrektora placówki, że wyzwał ją od najgorszych i groził pozbawieniem życia. Krzysztof K. nie stanie jednak przed sądem.

Prokuratura właśnie umorzyła sprawę.

- To właśnie długotrwałe nękanie i zastraszanie było powodem mojego odejścia z pracy. Mam zamiar złożyć w tej sprawie pozew do sądu pracy i równocześnie dochodzić moich roszczeń przed sądem cywilnym - mówi Jolanta S.

- Prokuratura nie przesłuchała dwóch świadków, którzy potwierdziliby moją wersje odnośnie gróźb karalnych - mówi.

Twierdzi, że przykładów mobbingu w pracy ze strony dyrektora szpitala było więcej.

- Wszystkie znajdą swój finał przed sądem - dodaje.

Próbowaliśmy wczoraj skontaktować się z Krzysztofem K. Bezskutecznie.

- Pana dyrektora nie ma. Wyjechał - poinformowała nas sekretarka dyrektora.

Do niecodziennego zdarzenia miało dojść w połowie listopada w szpitalu. Jolanta S. była bliską współpracowniczką dyrektora.

Feralnego dnia w gabinecie Krzysztofa K. omawiali sprawę zbliżającej się kontroli inspekcji pracy i urzędu marszałkowskiego.

Według kobiety dyrektor niespodziewanie uderzył pięścią w stół, a następnie zaczął ją wyzywać używając wulgaryzmów "kur.. upier...ci łeb przy samej du...", czy "wypier...suko". Zdaniem Jolanty S. dyrektor wybiegł za nią z gabinetu dalej ją wyzywając i grożąc śmiercią.
Kobieta schowała się w pokoju na półpiętrze i zamknęła drzwi.

Jej wersję częściowo potwierdziła Ludmiła L., którą dyrektor wezwał do gabinetu podczas dyskusji z Jolantą S. Kobieta potwierdziła, że zdenerwowany szef powiedział "kur..., dajcie mi w końcu pracować", a potem "wypier... stąd". Ludmiła L. zaprzeczyła, by Krzysztof K. gonił pracownicę i groził jej śmiercią.

Jolanta S. powiadomiła prokuraturę o znieważeniu i groźbach. Podała świadków, którzy mieli widzieć zdarzenie.

Podczas przesłuchań wszyscy świadkowie zaprzeczyli, by dyrektor gonił pracownicę. Krzysztof K. przyznał, jedynie, że użył wulgaryzmów. Zaprzeczył, by gonił Jolantę S. i jej groził. Z braku potwierdzenia wersji pokrzywdzonej, prokuratura umorzyła sprawę odnośnie gróźb karalnych.

- Natomiast w przypadku znieważenia pracownicy, sprawa zostaje umorzona, bo brak jest interesu społecznego w dalszym ściganiu tego przestępstwa - czytamy w decyzji o umorzeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński