MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Siedemnaście porodówek zostanie zamkniętych w Zachodniopomorskiem

Uniwersytecki Szpital Kliniczny Nr 2 PUM w Szczecinie
Dziewięć szpitali w Zachodniopomorskiem może wkrótce zamknąć swoje porodówki. Zgodnie z zapowiedziami resortu zdrowia, czynne pozostaną tylko te oddziały, w których rodzi się przynajmniej 30 dzieci miesięcznie.

Które porodówki w Zachodniopomorskiem są zagrożone zamknięciem? Wszystkie, w których rodzi się mniej niż 400 dzieci rocznie. W województwie zachodniopomorskim tego progu nie przekraczają oddziały m.in. w szpitalach w Połczynie-Zdroju, Białogardzie, Stargardzie, Wałczu i Świnoujściu. Ważą się więc ich losy.

Wiążące decyzje jeszcze nie zapadły - to są tylko zapowiedzi. Resort zdrowia opublikował jedynie listę porodówek, które w ubiegłym roku w całym kraju spełniły najważniejsze kryterium, czyli rodzi się w nich średnio przynajmniej jedno dziecko dziennie. Są to w sumie 222 oddziały - kolejnych 111 nie spełnia tego wymogu i będą, prawdopodobnie, zamknięte.

Przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia projekt zmian wymusza spadająca rokrocznie liczba porodów w Polsce.

- Licząc od 2013 r. liczba porodów w Zachodniopomorskiem zmniejszyła się o 40 proc.! - podkreśla prof. Zbigniew Celewicz, konsultant wojewódzki w zakresie położnictwa i ginekologii. - Podobnie jest w całej Polsce.

Jest źle. Jak się dowiedzieliśmy, jeszcze kilka lat temu (około siedmiu), w szpitalu w Stargardzie rodziło się ponad 600 dzieci rocznie - dziś nie więcej niż 400. I to w sytuacji, kiedy w okolicznych miastach (Choszcznie i Pyrzycach) porodówki już zostały zamknięte - rodzących kobiet i tak w Stargardzie nie przybyło!

Specjaliści mówią już o zapaści demograficznej. Jeszcze w roku 2017 doszło w Polsce do 393 tys. porodów, w ubiegłym - zaledwie do 266 tys. Z danych wynika, że w 2023 r. odnotowano w kraju najmniej urodzeń od II wojny światowej.

Plany likwidacji oddziałów, które przyjmują niewiele porodów, konsultant wojewódzki uznaje więc za krok racjonalny i słuszny. Przypomina, że to nic nowego, ich liczba maleje w Polsce od lat.

- Podstawowym argumentem jest oczywiście opłacalność: każda jednostka powinna zarabiać, by szpital miał pieniądze na pensje dla lekarzy i położnych, utrzymywanie oddziału w ciągłym pogotowiu, sprzątanie itp. Do tego trzeba jeszcze dodać, że oddziały te muszą być wyposażone w nowoczesny, a co za tym idzie drogi sprzęt, który jeszcze należy co jakiś czas uzupełniać lub wymieniać.

Prof. Celewicz podkreśla, że pieniądze nie są jedynym powodem, dla którego myśli się o zamykaniu małych oddziałów położniczych.

- Brakuje w nich pracowników - zauważa. - Który młody lekarz zdecyduje się obecnie na podjęcie pracy w szpitalu w Połczynie-Zdroju? Która wykształcona położna zechce się zatrudnić w Dębnie? W placówkach, w których porody zdarzają się od czasu do czasu, szanse na rozwój i doskonalenie umiejętności są żadne.

Nie ma więc także mowy o tym, że pracownicy likwidowanych jednostek stracą pracę.

- Zostaną skierowani na inne oddziały, w których również brakuje pracowników.

Na dodatek, w oddziałach, o których mowa, średnia wieku pracowników często dochodzi do 60+.
Specjaliści podkreślają, że kobiety wybierając szpital, w którym chcą urodzić dziecko, od dawna kierują się przede wszystkim bezpieczeństwem porodu - szczególnie w przypadku ewentualnych komplikacji.

- A to zapewniają jedynie duże, świetnie wyposażone ośrodki, w których pracuje doświadczona kadra.

W podobnym tonie mówi pani Daria ze Świnoujścia, która w ubiegłym roku urodziła w Szczecinie syna.

- Przed porodem sprawdziłam, co oferują poszczególne placówki w okolicy. Tylko tutaj gwarantowano mi warunki jakich oczekiwałam. I rzeczywiście się nie zawiodłam.

Podobnie robi wiele pań - zbierają opinie o porodówkach od koleżanek i znajomych, informacje w internecie i w mediach... Zwykle podejmują podobną decyzję - chcą rodzić w dużym ośrodku. I tak mieszkanki Stargardu przeważnie decydują się na którąś z placówek w Szczecinie (najczęściej w Zdrojach). W dużym mieście jakim jest Stargard rodzi się więc niewiele dzieci. To sprawia, że miejscowy oddział położniczy jest zagrożony. Jego przedstawiciele na razie nie chcą tego faktu komentować. Czekają z tym, aż MZ podejmie wiążące decyzje.

Związek Powiatów Polskich przyznaje, że likwidacja porodówek, w których rodzi się mało dzieci, jest decyzją zrozumiałą. Powiaty wskazują jednak, że projektodawca części oddziałów nie powinien zamykać (nawet pomimo niespełniania kryterium 400 porodów rocznie), by rodząca pacjentka nie miała do pokonania kilkuset kilometrów do najbliższego szpitala. Podobny argument usłyszeliśmy w Szpitalu Wojskowym w Wałczu: "Na pewno będzie brane pod uwagę kryterium odległości pomiędzy placówkami posiadającymi oddziały położnicze".

- Myślę, że każda decyzja o zamknięciu placówki, a w tym wypadku raczej mówi się o zaprzestaniu finansowania, będzie podejmowana indywidualnie - mówi Robert Sokołowski, zastępca dyrektora ds. leczniczych 107 Szpitala Wojskowego z Przychodnią SPZOZ w Wałczu. - Od nas do następnego oddziału położniczo-ginekologicznego w Drawsku Pomorskim jest 70 kilometrów. To około godziny drogi - to może być w niektórych wypadkach za długo!

Ministerstwo Zdrowia wciąż zbiera opinie do projektu zmiany ustawy o świadczeniach zdrowotnych. Jeśli jego propozycje zostaną przyjęte, nowe zasady dotyczące finansowania porodówek wejdą w życie w drugiej połowie 2027 r.

Jak się dowiedzieliśmy w szpitalach, w których zostanie zawieszona działalność oddziałów ginekologiczno-położniczych nadal będzie prowadzona opieka w warunkach ambulatoryjnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński