Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkarze Morza Bałtyk grożą strajkiem, obwiniają posła Platformy Obywatelskiej

Krzysztof Dziedzic
Siatkarze Morza Bałtyk Szczecin ostatnio mało interesują się grą. Mają ważniejsze sprawy na głowie.
Siatkarze Morza Bałtyk Szczecin ostatnio mało interesują się grą. Mają ważniejsze sprawy na głowie. Fot. Marcin Bielecki
Do piątku dali siatkarze Morza Bałtyk Szczecin czas władzom swego klubu na wypłatę zaległych stypendiów z ostatnich miesięcy 2009 roku. Chodzi o około 60 tysięcy złotych. Jeżeli pieniędzy nie będzie, to zawodnicy zastanowią się, czy przystąpią do spotkań play out ze Ślepskiem Suwałki. Ich stawką będzie utrzymanie się w I lidze.

Nasz komentarz

Nasz komentarz

I tak zagrają.
Czy siatkarze dostaną żądane pieniądze? Niewiele na to wskazuje. Ale też niewiele wskazuje na to, by mimo tego nie zagrali ze Ślepskiem. Nawet jak nie dostaną, to będą chcieli powalczyć o byt w I lidze - nie dla szczecińskiego klubu, w którym spotkały ich ogromne rozczarowania, ale dla samych siebie. Coś zaczęli i będą chcieli dokończyć robotę. A to jest na rękę władzom klubu, przeciwko którym protestują.
Krzysztof Dziedzic

Do piątku dali siatkarze Morza Bałtyk Szczecin czas władzom swego klubu na wypłatę zaległych stypendiów z ostatnich miesięcy 2009 roku. Chodzi o około 60 tysięcy złotych. Jeżeli pieniędzy nie będzie, to zawodnicy zastanowią się, czy przystąpią do spotkań play out ze Ślepskiem Suwałki. Ich stawką będzie utrzymanie się w I lidze.

Dziś siatkarze spotkali się z dziennikarzami w miejscu, w którym spędzają sporo czasu - na jednej z połów boiska w hali Szczecińskiego Domu Sportu.

Trener i zawodnicy Morza Bałtyk nie ukrywali żalu.

- Najrozsądniejsze byłoby ogłoszenie upadłości klubu - twierdzi trener Zdzisław Gogol. - W lutym poprosiliśmy władze Morza Bałtyk, by środki na klub przyznane przez miasto z puli promocyjnej przeznaczyć w całości na spłatę zaległych wynagrodzeń dla zawodników. A pieniądze z innych źródeł przeznaczyć na bieżącą działalność klubu. Nic z tego nie wyszło. I stąd problemy z wynikami. Jako trenerowi zależy mi na tym, by zawodnicy przychodzili na treningi z pełnym brzuchem, z pełnym żołądkiem. Niestety, często byli głodni.

Siatkarze wraz ze swym szkoleniowcem najwięcej pretensji mają do władz klubu, na którego czele oficjalnie wciąż stoi poseł Platformy Obywatelskiej Michał Marcinkiewicz (sam poseł twierdzi, że nie jest już sternikiem klubu).

- Nie ma w klubie osoby odpowiedzialnej za nasze problemy finansowe - mówił środkowy bloku,
Dawid Michor.

- Jak przychodzimy do klubu i mówimy, że nie mamy co do garnka włożyć, to słyszymy, iż klub nie ma z czego rachunków opłacić - dodał przyjmujący Michał Paniączyk. - A prezesa Marcinkiewicza na oczy nie widziałem.

- Władze klubu twierdzą, że winne jest miasto. Jednak my nie podpisywaliśmy kontraktów z miastem, tylko z klubem - przypomina środkowy bloku, Michał Glinka.

- Wiemy, że klub otrzymuje pieniądze np. z otwartych konkursów ofert - dorzucił Gogol. - Kierownictwo klubu chciało nas wysłać na obóz nad morze, ale się nie zgodziliśmy. Zawodnicy mają studia i nie chcieli jechać.

Co będzie po zakończeniu tego sezonu?

- Nie zostaniemy w Morzu Bałtyk - twierdzą zgodnie siatkarze. - Boimy się, że ktokolwiek do klubu przyjdzie, to już nie spełni naszych oczekiwań. Jak klub może dobrze funkcjonować, jak człowiek, który stoi na jego czele, twierdzi, że nie jest prezesem. Bo podał się do dymisji, lecz zarząd tej dymisji nie przyjął.

- Nasza sytuacja potwierdza marazm organizacyjny szczecińskiej siatkówki - zakończył Gogol. - A władze Szczecina chciały odbudować siatkówkę, ale jakoś im nie wyszło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński