- Sławomir Rafałowicz. Dzisiaj trener, a przed laty piłkarz Pogoni i Amiki. Czy przed meczem z "kuchennymi" czuje pan lekkie rozdarcie?
- Nie, nie ma mowy o rozdarciu. Pogoń zawsze była u mnie na pierwszym miejscu. Do Amiki mam duży sentyment. Ten klub podał mi pomocną dłoń, kiedy po ciężkiej kontuzji chciałem wrócić do futbolu. Amica zaczynała w 1994 roku budować swoją potęgę. Wtedy
weszli do II ligi i postanowili zakontraktować piłkarzy ze Szczecina.
Oprócz mnie do Wronek trafili Artur Bugaj, Tomasz Oleszek, Radosław Biliński i trener Bogusław Baniak. Rozegraliśmy wtedy bardzo dobry sezon. Grałem niemal we wszystkich meczach. Wtedy przypomniała sobie o mnie Pogoń. To był dobry okres.
Podbudowałem się psychicznie, odzyskałem formę, znowu grałem w piłkę.
- Amica słynie też z solidności finansowej.
- Dokładnie. W połowie lat 90-tych Pogoń permanentnie borykała się z problemami finansowymi. W Amice zawsze wszystko było na czas. Ten klub budowany był z pomysłem. Efekt tamtej pracy jest widoczny dzisiaj.
- Jak to było z Kryszałowiczem? Grał pan z ósemką, a on bardzo chciał mieć ten numer?
- Przyszedł do Amiki po kilku kolejkach, bo kończył zasadniczą służbę wojskową. Ja już w tym czasie grałem z ósemką. Paweł zabiegał bardzo mocno, bym mu odstąpił numer. Przywiązywał do tego dużą wagę - był przesądny. Dla mnie nie miało to tak dużego znaczenia.
Wiedziałem, że będę odchodził z Amiki, więc oddałem mu osiem, a sam zacząłem występować z jedenastką. Przypomnę, że wówczas nie można było grać z dowolnym numerem. Do wyboru było tylko pierwszych jedenaście. Utrzymujemy znajomość z Pawłem do dzisiaj i myślę, że znajdzie się po meczu trochę czasu na rozmowę.
- Jak pan wspomina Wronki?
- To małe miasteczko, w którym ciężko było sobie znaleźć jakieś własne, anonimowe miejsce. Mieszkaliśmy wówczas w hotelu klubowym. Wtedy wyglądało to zupełnie inaczej niż dzisiaj. Stadion nie odbiegał od przeciętnych obiektów trzecioligowych.
Byliśmy swego rodzaju pionierami w Amice, nawet nie do końca wierzyliśmy w bogate plany budowy potęgi klubu. Kiedy w 1996 roku przyjechaliśmy do Wronek z Pogoni, widoczne były już zmiany w infrastrukturze. Ostatnio, grając z Amiką II spotkałem starych znajomych. Był ten sam kierowca, trener, kierownik.
- Pamięta pan mecze przeciwko Amice?
- W barwach Pogoni grałem przeciwko Amice dwukrotnie i dwukrotnie mecz kończył się remisem 1:1.