Gdy w sobotę zapadł zmierzch, uczestnicy padli na ziemię jak zabici. Marzył im się tylko długi i spokojny sen. Nic z tego. Zaczął padać deszcz. Dla instruktorów, to żadna przeszkoda, by poderwać zmęczonych całodniowymi ćwiczeniami do kolejnego marszo-biegu.
Gdy już myśleli, że będą spać do rana, obudził ich rozkaz zmiany miejsca spania... o pół metra. Czytając te słowa trudno sobie wyobrazić, co czuje ciało, które ze zmęczenia nie może się obudzić, a podrywają je do pionu i każą wykonać rozkaz.
To jeden z elementów przetrwania, gdy nie chodzi o odporność fizyczną, a psychiczną. To wbrew pozorom najtrudniejsze.
Nad ranem skoro świt pobudka po tym, jak ledwie przymknęły się powieki. Organizacyjne kilka chwil i znowu dyscypliny dla najtrwalszych. Marszobiegi, które wydawały się na początku najgorsze, teraz stają się oczekiwaną chwilą wypoczynku. Dziś odbyły się przesłuchania. Brzmi to lekko, ale pranie mózgu, które się odbywa, nie należy do chwil, o których się marzy. Przychodzi też czołganie się w tunelu i przejście przez psychotesty.
Po pierwszych dyscyplinach rano było 36 osób. Do tej chwili zrezygnowało 6 kolejnych. Dwie dziewczyny, Marta Staniszewska, nauczycielka WF z Bydgoszczy i Ela Lębicz, dekoratorka z Gdańska, nadal się trzymają. I to wbrew pozorom kruchości kobiecego ciała, lepiej niż spora grupa dobrze zbudowanych, umięśnionych i butnych na początku mężczyzn, którzy sobie po cichu z dziewczyn kpili. Zobaczymy, co będzie dalej.
(fot. Fot. Marcin Bielecki)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?