Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samotność jest jak wyrok. Potrafi odebrać chęć do życia, czasem pozwala rozwinąć skrzydła

Anna Starosta
Natasza: Brakuje mi bliskości. Kochanej osoby rano w łóżku. Kogoś z kim zjem kolację, obejrzę film. Krzysiek: Po pracy idę na imprezę tak, żeby wrócić późno i już nie rozmyślać, tylko spać..
Natasza: Brakuje mi bliskości. Kochanej osoby rano w łóżku. Kogoś z kim zjem kolację, obejrzę film. Krzysiek: Po pracy idę na imprezę tak, żeby wrócić późno i już nie rozmyślać, tylko spać.. Fot. Anna Starosta
Samotność. Dla jednych to stan, który przyprawia o cierpienie i pustkę. Skrajnie - odbiera chęci do życia, a na pewno uśmiechu. Inni mówią, że motywuje ich do życiowych zmian albo rozwoju i że żyją w nim tylko na chwilę i z wyboru.

Jak się ratować

Jak się ratować

- Smutek, to główny towarzysz samotności - tłumaczy psycholog Edyta Buczyńska. - U osób wrażliwych, które odczuwają stan samotności mocno i długo, często przeradza się on w depresję.

Jak mówi, nie ma jednej recepty na wyjście z samotności. Na pewno nie są to tylko zwykłe spotkania z ludźmi i rozmowy. To stan dużo bardziej skomplikowany, niż tylko brak rozrywek czy przyjaciół.

- Każdy ma inny powód, dla którego czuje się samotny. Wielu ludzi jest samych, ale nie czują się osamotnieni, inni mają rodziny, kochające dzieci, znajomych, ale wewnętrznie czują się jak rozbitkowie na bezludnej wyspie - mówi Edyta Buczyńska. - Dlatego też sposoby radzenia sobie z tym stanem i terapie powinny być dobierane indywidualnie.

Pierwszym krokiem dla każdego jest przyznać się przed sobą, że jest się samotnym i że to stan, który można zmienić, przełamać.

- To krok milowy - mówią psychologowie. - Zaczynamy się nad tym zastanawiać. Z pomocą terapeuty te przemyślenia ukierunkowujemy na zmiany, motywacje a nie pogrążanie się w tym stanie.

wieczory 40-letniego kawalera - Nie masz żony ani teściowej, nie musisz się tłumaczyć - zazdroszczą koledzy
Samotność w tłumie znajomych

Duże miasta z mnóstwem knajpek, kafejek, klubów, gdzie organizuje się zabawy, spotkania i randki dla samotnych. Do tego całą masa społecznościowych stron internetowych Nie brakuje miejsc, gdzie można poznać ludzi, zaprzyjaźnić się i zakochać. Pomimo tego samotność zatacza coraz większe kręgi. Też, a może tym bardziej, w dużych miastach.

Samotność kojarzy nam się ze starszymi osobami, z kimś kto został sam po śmierci ukochanego, po rozwodzie. A rodzajów samotności, jest tyle, ile ludzkich historii. Każdy radzi sobie z nią na swój sposób. Akceptując albo walcząc.

Żyją obok siebie

Pani Maryla ze Świnoujścia należy do tych ostatnich (sama siebie tak określa). Mieszka z mężem. Są po ślubie już od 40 lat.

- Mieszkam z nim, bo nie żyję. Życiem nie można tego nazwać. Jak ludzie ze sobą żyją, to rozmawiają, przebywają ze sobą. My tylko mijamy się w przedpokoju. Wymieniamy raz na jakiś czas uwagi dotyczące bieżących rachunków, ewentualnie tego, co mówiły dzieci jeśli dzwoniły.

Córka studiująca w Poznaniu nauczyła się powtarzać dwa razy "co słychać", raz do mamy, raz do taty. Syn, który ożenił się z koleżanką z liceum, rzadziej dzwoni. Wyprowadzili się na Suwalszczyznę, widują się z rodzicami tylko w święta. I to nie każde.

- Zazdroszczę koleżankom - przyznaje pani Maryla. - Ich dzieci też wyprowadziły się z domu. Mają jednak mężów. Wychodzą gdzieś razem, spotykają się ze wspólnymi znajomymi, jeżdżą na wakacje. Ja mam kilka koleżanek. Nawet nie przyjaciółek. Znajome z pracy. Z reguły mieszkają same. Spotykamy się, porozmawiamy chwilę i tyle.

Pani Maryla nie opowiada nikomu o swoich troskach, prawdziwych problemach. Dręczących ją myślach o samotności. To temat wstydliwy.

Tęskni za mężem

Podobnie jak w przypadku pani Liliany. Starsza pani zabija czas w ogródku przed kamienicą, w której mieszka na parterze. Sama. Przez 64 lata żyła tam z mężem Stefanem.

- Odwiedzam go teraz codziennie na cmentarzu - mówi kobieta. - Zanoszę kwiaty, czyszczę grób. Głównie rozmawiam i modlę się, chociaż Staś nie był bardzo religijny. To moje ulubione zajęcie.

Pani Liliana ma koleżanki. Sąsiadki, z którymi znają się od lat. Rozmawiają o tym, że znów ktoś gałązki bzu oberwał, że za rok trzeba będzie zrezygnować z bratków i że śmieci zbyt rzadko wybierają.

- A ze Stefanem rozmawialiśmy o wszystkim. Rozumieliśmy się bez słów - mówi pani Liliana. - Byliśmy sobie bardzo bliscy. Kłóciliśmy się jak wszyscy. Raczej spieraliśmy. Staś był bardzo ugodowy. Jak już się denerwowałam, to brał mnie za rękę i mówił: "Liluś przecież to nieważne, szkoda tracić czasu". Oj, żebym wtedy wiedziała jak bardzo miał rację - mówi kobieta przez łzy. - Ogromnie mi go brakuje.

Obie rozmówczynie podkreślają, że najgorsze są wieczory. Wtedy wracają wspomnienia lepszych dni. Przychodzi nostalgia. Przyznają też otwarcie, że są samotne. Dodają, że ich zdaniem kobiety odczuwają ten stan gorzej niż mężczyźni, są bardziej emocjonalne.

Bo ty nie masz teściowej

Z pozoru tak jest. Gdy się jednak porozmawia i pozna czyjąś historię bliżej, wszystko wygląda inaczej. Krzyśkowi (40-letniemu menadżerowi w dużej firmie) zazdroszczą koledzy.

- Nie masz żony ani teściowej - żartują. Nie musisz się tłumaczyć. Wracasz do domu o której chcesz, jeździsz na weekendy. Korzystasz z życia - Krzysztof wylicza uwagi kolegów.

I rzeczywiście na początku rozmowy sam wymienia swoje zainteresowania, osiągnięcia. Szkolenia, na których był słuchaczem, a które prowadził. Kursy samoobrony, wypady nad morze na deskę (koło Rugii są najlepsze fale), w góry na narty (Alpy, bo Tatry już zjeździł), wakacje na Karaibach. Brzmi nieźle. Gdyby nie kilka ostatnich zdań.

- Wolę przebywać z ludźmi, samemu jest smutno, znaczy nudno - wzdycha. - Po pracy muszę mieć jakieś zajęcie, wieczorem jeszcze impreza, tak żeby wrócić i już nie rozmyślać, tylko spać.

Nigdy nie był żonaty. Mieszkał z Ewą 8 lat. Ona chciała stabilizacji, dzieci, rodziny. On marzył o podróżach i karierze.

- Banalne, jak w amerykańskich serialach - mówi Krzysztof. - Odeszła ode mnie. Nie mogę mieć pretensji. Za późno zrozumiałem jak była dla mnie ważna. Ile poświęcała. Znalazła kogoś, kto wiedział o tym już po kilku miesiącach znajomości.
A teraz? Ma wiele przyjaciółek - jak nazywa przelotne romanse. Niewiele mają wspólnego z miłością, którą darzył Ewę.

Singielka marzy o dzieciach

Podobną listę zajęć i zainteresowań co Krzysztof, ma Natasza. Angielski w stopniu perfekcyjnym, hiszpański dobrym a rosyjski początkującym. Do tego kurs tańca, fitness i nauka gry na pianinie. Piękna, młoda dziewczyna. Wyszła za mąż z szalonej miłości. Za mężczyznę starszego od siebie o 15 lat. Notorycznego rozwodnika. Była nim zauroczona. Przez 6 miesięcy. Przez dwa kolejne starała się coś ratować, naprawiać. Potem już tylko szukała prawnika.

- Teraz już jest trochę lepiej - opowiada. - Początkowo było mi najtrudniej. Nie brakuje mi jego samego. Nie miał dobrego charakteru. Byłam zaślepiona. Brakuje mi jednak bliskości. Kochanej osoby rano w łóżku. Kogoś z kim zjem kolację, obejrzę film.

Natasza swoją samotność, jak mówi, najbardziej odczuwa przy codziennych zajęciach.

- Nie mogę się roztkliwiać i zastanawiać, co będzie dalej. Jak ułoży się moje życie. Jak zaczynam tak myśleć, to tylko czarne scenariusze mi przychodzą do głowy.
Głownie ze względu na dzieci. Planowała zajść w ciążę w rok po ślubie. Chciałby mieć przynajmniej trójkę dzieci.

- Teraz, to moje upragnione macierzyństwo odchodzi w mglistą przyszłość - mówi Natasza.

Słowa brzmią patetycznie i chciałoby się powiedzieć, że przesadnie. W głosie dziewczyny słychać jednak powagę i prawdziwy niepokój. A nade wszystko smutek.

- I jeszcze te ciągłe pytania i uwagi cioć, wujków sąsiadów: "kiedy wyjdziesz za mąż?", "musisz sobie ułożyć życie na nowo", "spiesz się z ciążą, zegar biologiczny tyka, nie jesteś już taka młoda". Koszmar! Uśmiecham się kulturalnie, chociaż miałabym ochotę odpowiedzieć: "co was to obchodzi! Zajmijcie się swoim nudnym życiem, zamiast wściubiać nos w moje!".

Szuka zapomnienia w sieci

Najprostszym rozwiązaniem jest internet.
- Tu jestem anonimowy, nie boję się, że ktoś się dowie, że mnie rozpozna. Jak się zbłaźnię, to uciekam - opowiada Dawid, który nie może się pogodzić ze swoją orientacją seksualną.

Wyjechał z Polski. W małym miasteczku czuł się obserwowany. Napiętnowany, chociaż ukrywał, że jest gejem. Wszyscy jednak się domyślali.

- W Holandii nikogo to nie interesuje. Mogę iść z chłopakiem za rękę po ulicy. Tylko ja nie szukam szaleństw i mocnych wrażeń. Szukam miłości.

Nie jest mu łatwo. Dorastał w konserwatywnej katolickiej rodzinie, gdzie są sztywno ustalone reguły. Szkoła średnia, studia, ślub, dzieci.

- A ja zawsze byłem inny - opowiada. - Tę inność odczuwano, nikt o niej nie mówił głośno.

Dawid pracuje w barze. Ma kolegów w pracy. Kontaktuje się głównie z mamą i kuzynką, którą odnalazł na naszej klasie.

- Nie założyłem konta. Nie chcę, żeby sąsiedzi oglądali zdjęcia, cokolwiek o mnie wiedzieli. I tak plotkują za plecami rodziców. Wracam do domu i płaczę.

Oparcie, chwilę rozmowy, wyżalenie a czasem i seks - wszystko to znajduje w internecie. Przyznaje jednak, że to ułuda.

- Prawdziwe życie jest w realu, nie w sieci - mówi chłopak. - Chciałbym kogoś znaleźć, zamieszkać z nim. Chociaż nie wyobrażam sobie wizyty w domu, w swoim mieście. Z drugiej strony nie chcę tu zostać na stałe, tęsknię za domem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński