Nikomu z mieszkańców na szczęście nic się nie stało.
Trzyosobowa rodzina była w tym czasie w pokoju obok. Oglądali telewizję. Twierdzą, że kiedy usłyszeli huk myśleli, że to bomba.
- Wbiegłam do pokoju i zobaczyłam kłębowisko kurzu i gruzu. Okno leżało na podłodze a meble zostały "zmiecione" pod drugą ścianę. Na ulicy stał zgnieciony samochód - opowiada pani Maria.
Po chwili, ubrali się i wyszli przed dom, gdzie trwała już akcja ratownicza poszkodowanych z samochodu.
Ich małe mieszkanie składa się z łazienki, przechodniej kuchni i dwóch pokoi. Ten od ulicy służył jako "gościnny", ale często przebywał w nim piętnastoletni Piotr. Pod oknem stał stół, przy którym często odrabiał lekcje.
Feralnej niedzieli spał na kanapie właśnie w tym pokoju. Kilkakrotnie budził go ojciec.
- Chodziłem i budziłem go, jakbym czuł, że coś się stanie - twierdzi pan Jan. - Syn przyszedł do nas niedługo przed wypadkiem.
Czy można tu mieszkać?
Na miejscu oprócz służb ratowniczych pojawił się zarządca budynku i pracownicy nadzoru budowlanego. Sprawdzono, czy uszkodzenie ściany nie grozi katastrofą budowlaną. Zostały wykonane oględziny stropów i więźby dachowej.
- Ostatecznie ustaliliśmy, że nie zostały naruszone elementy konstrukcyjne budynku - powiedział powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Józef Pawlusiński. - Na noc miejsce wyrwy zabezpieczono styropianem.
Dom, w którym mieszkają państwo Kępys jest własnością Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Mieszkanie ma charakter zastępczy, gdyż lokatorzy oczekują w kolejce na przyznanie mieszkania komunalnego.
Następnego dnia rano ekipa remontowa rozpoczęła prace budowlane.
Rozebrano część uszkodzonej ściany i wstawiono nowe okno. Mieszkanie państwa Kępys nie było ubezpieczone, dlatego niezbędne prace finansowane są przez kamieński ZGM.
- Dopiero, gdy otrzymamy protokoły straży i policji, wystąpimy o zwrot do ubezpieczyciela sprawcy wypadku - twierdzi Krzysztof Gawroński, zarządca budynku.
Otrzymają pomoc
Odwiedziliśmy rodzinę dzień po zdarzeniu. Okazało się, że zniszczeniu uległa część wyposażenia mieszkania, a po remoncie potrzebne jest gruntowne sprzątanie.
Pracownik socjalny Elżbieta Lubarska zaproponowała napisanie podania o pomoc. Opieka społeczna ustali wówczas formę wsparcia. Dotychczas zaproponowano ciepły posiłek dla dziecka w szkole. Poszkodowanych odwiedził również zastępca burmistrza Bronisław Karpiński. Obiecał pomoc urzędu.
Rodzina nie do końca wierzy, że katastrofa wydarzyła się naprawdę. Są roztrzęsieni. Na razie śpią w ciasnym pokoiku, martwią się stratami i wydatkami, które ich czekają. Ale nie to jest najgorsze.
- Boimy się, gdy słyszymy szybko nadjeżdżający samochód. Jak my będziemy tu teraz mieszkać? - zastanawiają się głośno. A po chwili dodają. - Najważniejsze jednak, że wszyscy żyjemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?