Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sami sobie są winni

dc, 17 października 2005 r.
Niewykorzystany rzut karny i utrata gola, gdy kończyła się 94 minuta - to wydarzenia które zadecydowały o tym, że piłkarze Klubu Piłkarskiego Police zamiast po meczu cieszyć się ze zwycięstwa, upadli na murawę i długo się z niej nie podnosili.

KP POLICE - KOTWICA KOŁOBRZEG 1:1 (0:0)

Bramki: Szałek (70) - Batista (90)

KP: Gumowski - Stachowicz (78 Kinczel), Zientek, Szmit, Gunia (61 A. Echaust), Ciołek, Miśta (66 Stefaniak), Szałek, Tuński, Sylwesiuk, Górski (71 Skórski).

Tym razem policzanie zagrali słaby mecz. Ale nawet grając słabo mieli ogromną szansę na trzy punkty.

Już w 1. minucie wydawało się, że gospodarze będą mieli ułatwione zadanie. Oto bramkarz Kotwicy Artur Tłoczek naciągnął mięsień uda i chciał zmianę. Jednak trener gości, Jan Kępa, długo z nią zwlekał.

- Trenerze, noga! - krzyczał Tłoczek.
- To nie kop piłki! - odkrzyknął Kępa.
- Ale "ciągnie" mnie! Chyba mam naderwany mięsień! - wołał Tłoczek.

No i Kępa nie miał wyjścia. W 20 minucie doszło do zmiany.
W pierwszej połowie brakowało dobrych sytuacji do strzelenia gola.

W 29 minucie policzanie otrzymali w prezencie od sędziego rzut wolny pośredni z 17 metrów. Jednak nie dogadali się między sobą i uderzenie Adama Stachowicza było bardzo niecelne. W 32 minucie gospodarze przeprowadzili dobrą akcję, lecz w polu karnym rywali nikt nie oddał strzału.

I wreszcie nadeszła 34 minuta. Mariusz Szmit podał do Przemysława Ciołka, a ten w polu karnym delikatnie zagrał Robertowi Sylwesiukowi. Napastnik KP w sytuacji sam na sam z bramkarzem próbował go mijać i został podcięty. Rzut karny. Do piłki podszedł Marcin Miśta, który w tej rundzie już raz nie wykorzystał "jedenastki" - w spotkaniu z Amiką II Wronki trafił w poprzeczkę. Tym razem strzelał niżej, lecz rezerwowy bramkarz Kotwicy bez większych problemów obronił jego uderzenie.

- Miśta dobrze strzela karne, tylko problem polega na tym, że w meczu kombinuje - mówił w przerwie trener KP, Mirosław Masicz. - I co z tego wynikło, wszyscy widzieli.

W końcówce pierwszej połowy trzy groźne akcje stworzył Sylwesiuk.

Najpierw po jego silnym strzale golkiper gości odbił piłkę, lecz nadbiegający Grzegorz Gunia nie zdążył z dobitką. Potem dobrze dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Ciołka, lecz niewysoki pomocnik KP był zaskoczony i piłka minęła słupek bramki gości. Wreszcie strzał Sylwesiuka przeleciał wzdłuż bramki.

Po przerwie na trybunach stadionu pojawili się kibice Kotwicy i kołobrzescy piłkarze jakby poczuli się pewniej. W 57 minucie dwa razy strzelali w polu karnym, lecz oba uderzenia zostały zablokowane.
Gra była wyrównana.

Aż nadeszła 69 minuta. Po akcji i dośrodkowaniu Ciołka strzał głową Łukasza Tuńskiego bramkarz Kotwicy wybił piłkę na rzut rożny. Z niego dośrodkował Ciołek, a w polu karnym w najlepszym miejscu znalazł się Jakub Szałek i posłał piłkę głową do siatki.

Wydawało się więc, że Szałek uratował Miśtę - nieszczęśliwego wykonawcę rzutu karnego. Jednak w końcówce policzanie mieli pecha. Najpierw po wejściu na boisku Wojciecha Kinczela, któremu zaraz odnowiła się kontuzja i praktycznie gospodarze grali w dziesiątkę. W 86 minucie Ciołek mógł podwyższyć na 2:0, ale choć wygrał pojedynek biegowy do piłki z golkiperem rywali, to jego strzał minął bramkę.

I w czwartej minucie doliczonego czasu gry spotkała policzan kara. Po dalekim dośrodkowaniu w pole karne KP piłka trafiła na głowę byłego piłkarza Pogoni Szczecin Fernando Batisty, który precyzyjnym strzałem przy słupku zdobył wyrównanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński