Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeka, która budzi strach

Grzegorz Drążek
Sytuacja wydaje się być ustabilizowana. Poziom wody w Inie w ostatnich dniach wyraźnie zmalał. Nie ma już stanu alarmowego. Jednak ludzie wciąż czują zagrożenie ze strony rzeki, której woda w ostatnich tygodniach zalała łąki i działki.

Boją się przede wszystkim stargardzianie mieszkający w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki.
- Woda zalewa łąki, ogrody, działki, a ja na swoim podwórku czuję się jak na wyspie - twierdzi Elżbieta Jędrzejczak, mieszkająca przy ul. Drzymały. - Z każdej strony tylko woda. Tylko patrzę, kiedy będzie mi się wlewać oknem do budynku. Od jakiegoś czasu wylewam wodę z piwnicy, aby dojść do pieca.
Pani Elżbieta nie jest jedyną osobą, obawiającą się wylania rzeki w tej okolicy. Tym bardziej, że wiele osób ma przykre doświadczenia z przeszłości.
- Przeżyliśmy tutaj niejedną powódź: w 1976, 1979, niektórzy nawet wcześniej, w 1962 roku. Jednak, jak widać, niczego one nie nauczyły naszych władz - mówią sąsiedzi. - Taka jest polityka rządzących, a zapewne żaden z nich tutaj nie był i nie wie, jaka jest rzeczywistość.
- Obszar zalanych użytków wodnych wynosi 1100 ha, a w rejonie samego Witkowa 440 ha bardzo wydajnych łąk - mówi Marian Ilnicki, prezes Spółdzielczej Agrofirmy Witkowo. - Istotne jest, że do zalania łąk w rejonie Witkowa mogło nie dojść. Ale kierownik Terenowego Oddziału Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Stargardzie 28 stycznia polecił wyłączyć trzy pompy, których zadaniem jest usuwanie napływających w ten rejon wód powierzchniowych.
Kierownik TOZMiUW Tadeusz Pypeć odpiera zarzuty.
- Pompy mają zastosowanie, gdy jest normalny poziom wody - powiedział "Głosowi". - Nad wodami powodziowymi nie da się zapanować. One muszą się gdzieś gromadzić. Gdy mamy do czynienia z wodami powodziowymi, to praca pomp byłaby przelewaniem z pustego w próżne. Woda byłaby wpompowana do Iny, dodatkowo zwiększając jej poziom.
- Jesteśmy przekonani, że wody wyrządzą nam ogromne szkody gospodarcze - mówi prezes Ilnicki. - Narażą nas na co najmniej kilkuset tysięczne straty finansowe.
Obecnie poziom wody w Inie waha się w okolicach 260 cm, jednak nie wiadomo, jak sytuacja będzie przedstawiać się za kilka dni.
- Sytuacja nieco się ustabilizowała, więc na powrót włączyliśmy pompy na przepompowniach - twierdzi Tadeusz Pypeć. - Sytuacja się normuje, rzeki wchodzą w koryta, z górnych odcinków spływa woda. Rejon objęty pracą pomp musi zostać odwodniony. Zagrożeniem jest to, że do Iny wpływają inne wody, na przykład rzeka Krąpiel. Stwarza to dodatkowe zagrożenia. Wiele zależeć będzie od pogody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński