W Trzechlu pod Nowogardem ludzie nie pamiętają zdarzenia, które wywołałoby taki szok w lokalnej społeczności. Wszyscy się tu znają. Wydawałoby się, że każdy wie o sobie wszystko.
- Prawie wszystko, bo jak widać, nie wiemy o sobie nic, skoro w środku wsi dochodzi do takiej tragedii, w dodatku między, wydawałoby się, przyjaciółmi - komentują ludzie. - Te rodziny, kata i ofiary, od dawna się dobrze znały i przyjaźniły. To jak w tym przysłowiu, człowiek zje beczkę soli z drugim i go nie pozna.
Leżała naga, taka bezbronna
W poniedziałek 8 lutego wieczorem niedaleko miejscowego sklepu i przystanku przechodząca osoba odkryła wstrząsający widok. Prawie naga, okryta jedynie bluzką, leżała na śniegu dziewczynka. Wezwano pogotowie i policję. 10-letnia Sylwia natychmiast trafiła do szpitala w Szczecinie. Miała poważne obrażenia, pękniętą czaszkę i krwiaka mózgu. Poza tym inne obrażenia, wskazujące także na wykorzystanie seksualne.
Feralnego popołudnia Sylwia i jej o sześć lat starsza siostra odwiedziły ciocię, matkę 24-letniego Ryszarda D. Takie odwiedziny zdarzały się często, bo rodziny dobrze się znały. Po przeszło godzinie starsza dziewczyna wróciła do domu, młodszą chwilę później zaczęła szukać matka. W wiosce było już pogotowie. Pani Agnieszka usłyszała jedynie, że jej córka jest poważnie ranna i przewożona do szpitala.
- Nie wiem, co się tam wydarzyło, co sprawiło, że on się wściekł i w taki sposób potraktował moje dziecko - zastanawia się matka Sylwii. - Znali się przecież od lat, lubili, ja znałam Ryśka, to był spokojny chłopak. Sylwia nie miała powodu się go bać, a on nigdy nie był agresywny w stosunku do kogokolwiek z mojej rodziny. Wydawało mi się, że sobie ufali. Chyba że o czymś nie wiedziałam.
Sylwia pochodzi z wielodzietnej rodziny. W domu jest jeszcze ośmioro rodzeństwa. Rodzinie się nie przelewa, żyją głównie z pomocy opieki i dorywczej pracy pana Krzysztofa. Nie mają jednak żadnych konfliktów w wiosce.
- To poczciwi, skromni i raczej biedni ludzie - przyznają sąsiedzi. - Nie wadzą nikomu. W ostatnim czasie nawiedziła ich kolejna tragedia. Niedawno spłonął ich dom, teraz ta historia.
Zobacz także: Kronika policyjna gs24.pl/997
Co to za człowiek? Potwór?
Ryszard D. jest w Trzechlu postacią, o której mówi się dwojako, z zaznaczeniem, że to osoba skryta i mało wyróżniająca się. 24-latek ma dziewczynę i czteromiesięczne dziecko z inną kobietą.
- On raczej nie miał kolegów - przyznają znajomi oprawcy. - Z domu wychodził przeważnie wieczorami. Nie włóczył się po wsi pijany, nie awanturował, nie wszczynał bójek, nie był głośny czy agresywny. Zawsze powiedział dzień dobry, ale nie wdawał się w dyskusje, był taki specyficzny, jednak nie wydawało się, że to potwór.
Jednak okazuje się, że Rysiek tylko sprawiał wrażenie spokojnego i porządnego chłopaka. Ci, którzy znali 24-latka lepiej, przyznają, że za przyjemnym wyrazem twarzy, niewymuszoną grzecznością i udawanym spokojem, kryła się bezwzględna bestia.
- On przecież tak samo potraktował tę upośledzoną dziewczynę, z którą dziś ma dziecko - zdradzają sąsiedzi. - Ponoć też ją zgwałcił i pobił. Szkoda, że jej matka nigdy tego nie zgłosiła policji, być może to pomogłoby uchronić Sylwię.
Ryszard nie przyznaje się do dziecka. Rodzina dziewczyny ani ona sama do tej pory nie zabiegali o ustalenie ojcostwa. Joanna przyznaje jednak, że cztery miesiące temu urodziła dziecko Ryszarda D. Zdradza też, że wcześniej była źle traktowana przez mężczyznę i zmuszana do seksu. Niemniej wciąż jest zakochana w Ryśku, choć on przygruchał sobie kolejną dziewczynę, która wspólnie z nim mieszkała w jego rodzinnym domu.
- To chyba wina rodziców, nie potrafili wychować ani jednego, ani drugiego - uważa Krzysztof, ojciec Sylwii. - Starszy brat oprawcy mojej córki też siedzi, za kradzieże.
Wierzymy, że Bóg nas wysłucha
Dziewczynka wciąż jest w szpitalu, wciąż w ciężkim stanie. Rokowania są nie najlepsze. 2 marca Sylwia ma urodziny. Skończy 10 lat. Jej rodzice, koleżanki i koledzy, sąsiedzi i znajomi z wioski modlą się o zdrowie dziecka.
- Prosimy Boga, żeby przywrócił córce życie i zdrowie - mówi pani Agnieszka, matka dziewczynki. - W ostatnią niedzielę modliliśmy się wspólnie za Sylwię w kościele. Ksiądz odprawił w intencji Sylwii mszę. Wierzymy, że Bóg nas wysłucha.
Walka o życie i zdrowie dziewczynki to teraz najważniejsze. Rodzice przyznają jednak, że już martwią się o to, jak Sylwia poradzi sobie z psychiką po wyjściu ze szpitala. - Boimy się, że nie będzie miała zaufania do ludzi, nie będzie chciała wychodzić z domu, że zamknie się w sobie, a tragedia, jaka ją spotkała, odbije się piętnem na całym jej życiu - martwią się rodzice. - Obawiamy się też, że rówieśnicy będą się z naszej córki śmiać i wytykać palcami.
Ryszard D. usłyszał zarzuty. Jest podejrzany o próbę zabójstwa i wykorzystania seksualnego osoby nieletniej. Grozi mu dożywocie. Na razie odsiaduje trzymiesięczny areszt. Jego rodzice nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. On sam na pytanie, dlaczego to zrobił, odpowiada: - To wina wioski.
- Nie wiem, co miał na myśli, wiem tylko jedno, lepiej dla niego, żeby tu nie wracał, bo sam się z nim rozprawię, a wioska go zlinczuje - zapewnia ojciec 9-latki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?