Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rutkowski w Szczecinie: Wyjaśnią śmierć Michaela

Marek Łagocki
Naoczny świadek zdarzenia (w kominiarce) opowiadał o wydarzeniach z tragicznej nocy. Obok detektyw Krzysztof Rutkowski.
Naoczny świadek zdarzenia (w kominiarce) opowiadał o wydarzeniach z tragicznej nocy. Obok detektyw Krzysztof Rutkowski. Marcin Bielecki
Detektyw Rutkowski wraz z przyjaciółmi tragicznie zmarłego Michaela Jensena opowiedzieli dziś o przyczynach oraz przebiegu pobicia młodego Duńczyka. Pewne jest to, że pracownicy pogotowia oraz policjanci stosowali przemoc wobec zmarłego.

Jak do tego doszło

Jak do tego doszło

Tragedia wydarzyła się przy garażach przy ul. Nałkowskiej w Szczecinie. Wiadomo, że Michael wieczór spędzał ze znajomymi w pubie. Był na urodzinach jednego z kolegów. W międzyczasie postanowił wrócić z oddalonego o kilkaset metrów pubu do hotelu, w którym był zakwaterowany.

Wybrał skrót, który prowadził przez garaże. Tam krótko po godzinie 2:30 został napadnięty przez nieznanego, bądź nieznanych sprawców.

Jedna z zaniepokojonych leżącym mężczyzną mieszkanek okolicznego wieżowca wezwała pogotowie oraz policję.

Po interwencji obu służb Duńczyk oprzytomniał i stał na nogach. W organizmie miał blisko 2,6 promila alkoholu. Później nieprzytomny trafił jednak do szpitala. Po dziesięciu dniach zmarł.

- Nikt nie mówi tutaj o tym, że ci ludzie jechali na interwencje z myślą zabicia Michaela - tłumaczy słynny detektyw Krzysztof Rutkowski. - Chodzi o sposób udzielenia pomocy. To były przestępcze metody ratowania ludzkiego życia. Wraz z moimi ludźmi zrobię wszystko, aby winni śmierci chłopaka ponieśli surową karę.

Dzisiaj o godzinie 13 w hotelu Novotel odbyła się konferencja prasowa. Zwołał ją detektyw wraz z przyjaciółmi ofiary. Dziennikarzom przedstawione zostały materiały zebrane podczas detektywistycznego śledztwa.

Najbardziej przerażające okazały się zdjęcia jeszcze żywego Michaela. Fotografie zrobione zostały przez lekarza, który przyjmował rannego do szpitala. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Głos" właśnie obrażenia jakich doznał podczas pobicia Duńczyk wzbudziły u lekarki wielkie wątpliwości. Dlatego kobieta będąca na nocnym dyżurze zdecydowała się obfotografować twarz Michaela.

- Na lewym policzku wyraźnie widać odcisk jakiejś podeszwy - opisywała zdjęcia Patrycja Głowacka, przyjaciółka ofiary. - Jest również wiele powierzchownych obrażeń. Za uchem widoczny był ogromny obrzęk. Na czole Michaela były odciśnięcia od płyt chodnikowych.

Podczas konferencji detektyw Rutkowski odtworzył nagrania zeznań świadków. Ci twierdzili, że wobec 26-latka stosowana była przemoc ze strony funkcjonariuszy policji oraz pracowników pogotowia. Potwierdzał to naoczny świadek zdarzenia, który w kominiarce opowiedział o wydarzeniach z tragicznej nocy.

- Widziałem to zdarzenie z policjantami oraz pracownikami pogotowia. Kiedy na miejscu pojawił się pierwszy radiowóz chłopak jakby wpadł w jakąś histerię. Wtedy właśnie zamachnął się nogą jakby chciał kopnąć jednego z ratowników. Ten od razu oddał mu. Z radiowozu wysiadło dwóch policjantów. Ci podbiegli na miejsce i obezwładnili go. Wtedy widziałem dokładnie jak zaatakowany pracownik pogotowia kopał leżącego na ziemi mężczyznę. Z tego, co pamiętam ratownik zadał mu dwa lub trzy ciosy. Karetką przyjechało trzech albo czterech mężczyzn w czerwonych uniformach - powiedział podczas konferencji świadek.

Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie oraz policja nie komentują sprawy. Obie instytucje będą milczeć do zakończenia śledztwa.

Tymczasem prokuratura Szczecin-Śródmieście prowadzi śledztwo w tej sprawie.

- Do tej pory przesłuchaliśmy ponad dwudziestu świadków w tej sprawie - relacjonuje prok. Hanna Karamańska, prokurator prowadzący sprawę pobicia Michaela. - Z zeznań świadków wynika, że funkcjonariusze użyli środków przymusu bezpośredniego. Musimy jeszcze przesłuchać kilkudziesięciu świadków. W tej chwili nie mamy podstaw do przedstawienia jakichkolwiek zarzutów.

Decydujący w tej sprawie będzie wynik sekcji zwłok, który powinien być gotowy w przyszłym tygodniu.

- W pierwszej fazie interwencji była to zemsta, wręcz odwet. Osoba decydująca się na pracę w takim zawodzie nie ma prawa tak odnosić się do napastnika - uważa Krzysztof Rutkowski. - Gdyby pomoc dla Michaela przyszła w porę, to mógłby on dalej żyć, bawić się i spotykać z przyjaciółmi ze Szczecina. Wraz z pracownikami mojego biura robimy wszystko, aby prawda wyszła na jaw. Winni tego czynu powinni być ukarani. Nie można zwalczać przestępstwa popełniając to samo przestępstwo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński