Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rusza nowy sezon rezydencji Scena Nowe Sytuacje w Teatrze Współczesnym w Szczecinie [ROZMOWA]

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Artystki zdecydowały się na eksperyment sceniczny, w którym podejmą próbę zdefiniowania na nowo środków wyrazu i wypowiedzi, a także pozwolą spojrzeć świeżym okiem na mity europejskie i moment historii, w którym się znaleźliśmy.
Artystki zdecydowały się na eksperyment sceniczny, w którym podejmą próbę zdefiniowania na nowo środków wyrazu i wypowiedzi, a także pozwolą spojrzeć świeżym okiem na mity europejskie i moment historii, w którym się znaleźliśmy. materiały prasowe
Dramaturżka Liubya Ilnytska rozpocznie nowy sezon rezydencji Scena Nowe Sytuacje w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Lwowska artystka do współpracy nad sztuką zaprosiła reżyserkę z charkowskiego Niezależnego Teatru Nafta Ninę Khyzhnę. Wspólnie zdecydowały się na eksperyment sceniczny, w którym podejmą próbę zdefiniowania na nowo środków wyrazu i wypowiedzi, a także pozwolą spojrzeć świeżym okiem na mity europejskie i moment historii, w którym się znaleźliśmy.

Skąd decyzja, by przystąpić do drugiej edycji programu Rezydencji Artystycznych – Scena Nowe Sytuacje?

L. - Teatr Współczesny w Szczecinie ma swoją reputację, a moim zdaniem to bardzo ważne, aby wchodząc do nowego miejsca sprawdzić czy tryb pracy, sposób pracy, podejście do zespołu jest spójne z naszymi przekonaniami. W tym przypadku było, dlatego postanowiłam złożyć aplikacje. Nie mniej ważną sprawą była też sama koncepcja rezydencji, która daje przestrzeń do eksperymentu i próby stworzenia sztuki w oparciu o wolność twórczą. Do tego doszła silna potrzeba odkrywania nowego języka na wypowiedzenie nowych doświadczeń i tego, co dzieje się obecnie na świecie. Myślę, że twórczo jesteśmy w momencie, kiedy dotychczasowe narzędzia wypowiedzi są niewystarczające. Wymagają one przedefiniowania i odświeżenia. Wierzę, że przestrzeń tego teatru nam na to pozwoli.

Czy wcześniej pracowałyście już ze sobą? Jakie okoliczności was połączyły?

L. - Po raz pierwszy współpracowaliśmy w 2016 r. w projekcie performatywnym “Mapy strachu / Mapy tożsamośći”, a ostatnio zrobiliśmy razem we Lwowie spektakl “Luty”. Ciekawi mnie to jak Nina wykorzystuje mowę ciała, ruch. Zauważyłam, że podobne narzędzia można zastosować do budowy tekstu, można wejść w laboratorium słowa, w pracę z rytmem. Zawsze bardzo mnie interesowało, jak można łączyć różne formy komunikacji i wyrazu w jeden. Dlatego postanowiłam zaprosić do tego projektu Ninę.

N. - Sztuka, o której wspomniała Liuba, miała szczególne znaczenie, ponieważ była to pierwsza praca, którą zrobiłam podczas wielkiej wojny. To było poszukiwanie nowych sposobów wypowiedzi, takich które mają moc niesienia wsparcia, pokazują, że jesteśmy razem w tym radykalnym doświadczeniu. Odnalezienie, tego niemal chirurgicznego sposobu, na wyrażenie wszystkich przemyśleń w sposób nie-manipulatywny, było dla mnie niełatwym zadaniem.

Sztuka, którą zobaczymy w Szczecinie, jest jeszcze na wczesnym etapie przygotowań. Ale jakie cele sobie postawiłyście? Jakich tematów i kierunków możemy się spodziewać?

N. - Wiele mówimy o wyparciu, o nie-wypowiedzeniu, o przestrzeniach, dla których nie mamy jeszcze słów. Ich miejsce u nas zajmuje ruch, rytm dekompozycja języka. Wspólnie z aktorkami i aktorami poszukujemy formy wypowiedzi, które przechodzą płynnie jedna w drugą. Pomaga nam w tym wykonzwana na żywo muzyka kompozytora Nick Akorne. Inspirujemy się też ideą systemów znakowych, a także mitologią współczesną. Dużo mówimy o poczuciu bezpieczeństwa, a raczej jego braku.

L. - Rezydencja była skierowana do twórców i twórczyń z Ukrainy. Tworząc sztukę zawsze opowiadamy o tym, co jest dla nas ważne w danym momencie. Obecnie nie da się uciec przed tematem wojny rosyjskiej przeciwko Ukrainie. Przy czym moim celem w wypadku tej rezydencji nie było stworzenie sztuki o doświadczeniach Ukraińców i Ukrainek względem wojny. Chciałam spojrzeć na wojnę z perspektywy Europejczyków, szczególnie Polaków. Zaczęłam zastanawiać się, jak zmiany wywołane wojną wpływają na ten kraj, jak ludzie tu ich doświadczają, jak wygląda tu koniec pewnego okresu w historii świata? Tak dotarliśmy do tematu współczesnych mitów europejskich, tego jak się zmieniają i jakie mają znaczenie w kreowaniu historii. W spektaklu rozprawiamy się z mitem pokoju, który jest w tym momencie w mocnym kryzysie i wymaga omówienia na nowo.

Co rozumiecie przez mity europejskie?

N. - Na mity patrzymy z perspektywy symbolicznej. System wartośći z którym utożsamia się społeczeństwo, przez który tworzy własny wizerunek, jest mitem. W naszym spektaklu mówimy o micie pokoju na którym po Drugiej Wojnie światowej Europa budowała swoją politykę.

Jakie były pierwsze wnioski, jakie nasunęły tę badania?

L. - Patrząc na historię przez pryzmat mitów dobrze widać, jak Europa traktuje sama siebie, Jak kształtuje swój międzynarodowy autoportret. Jednym z programowych zadań Unii Europejskiej jest poszerzanie swoich wartości. Autreprezentacja Europy zmieniała się po takich wydarzeniach jak np. rozpad Jugosławii albo akt terrorystyczny z 11 września w Stanach. Postanowiliśmy, że spróbujemy wspólnie odkryć jak teraz Europa mogłaby ukształtować swój mit, swoje wartości po napadzie Rosji na Ukrainę.

Czy to nie jest tak, że ta sztuka ma być rodzajem terapii dla osób, na których wojna wywarła traumatyczne wrażenie?

L. - Nie dotykam tematu traumy i nie uważam, że sztuka jest terapią. Może nią być, ale cechowo - dlatego powstała arteterapia. Forma, która daje narzędzia do pracy nad danym problemem. Muszę też przyznać, że ja w ogóle staram się unikać słowa “trauma” w kontekście wojny w Ukrainie. Bardzo słusznie to opisała i nazwała Asia Bazdyrieva - słowo trauma oznacza coś uszkodzonego, np. uszkodzone ciało, takie które nie może właściwie funkcjonować. Dlatego mam poczucie, że gdy mówimy o kimś w traumie przestajemy tę osobę odbierać w pełni poważnie. Patrzymy na nią, jak na kogoś kto nie jest w stanie właściwie ocenić sytuacji i poradzić sobie z wieloma sprawami. Jestem bardzo ostrożna z tym słowem.

N. - Zgadzam się z tym. Dla mnie to bardzo ważne, aby twórcy i aktorzy nie traktowali swojej pracy jako terapii. Terapia jest terapią, to zupełnie inna dziedzina. Nasza sztuka nie ma leczyć traumy, nie to jest jej celem. Rozumiem, że może przynieść pewien terapeutyczny efekt, spowodowany nazwaniem nienazwanego. Ale jest to bardziej skutek uboczny, niż cel.

Premiera waszej sztuki w czerwcu, obecnie trwają przygotowania. Myślałyście już, co dalej?

L. - Na stałe jestem związana z Jam Factory Art Center we Lwowie gdzie kuruje program teatralny, i tam jako dramaturżka mam zaplanowany już kolejny spektakl.

N. - Moja sytuacja jest nieco skomplikowana. Przez ostatni rok dużo podróżowałam między Ukrainą, a innymi państwami. Przede mną projekt w Austrii, ale coraz mocniej myślę o powrocie do Charkowa. Nasz teatr, Teatr Nafta, powoli wznawia swoją działalność i dlatego planuję wrócić do Charkowa.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński