Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Dymkowski: Polityka to gra aktorów

Fot. Marcin Bielecki
– Przyzwyczajony byłem do tego, że na boisku zawsze gramy zespołowo. W radzie miasta niestety tego brakowało – mówi Robert Dymkowski.
– Przyzwyczajony byłem do tego, że na boisku zawsze gramy zespołowo. W radzie miasta niestety tego brakowało – mówi Robert Dymkowski. Fot. Marcin Bielecki
Rozmowa z Robertem Dymkowskim byłym piłkarzem Pogoni i radnym Szczecina w latach 2006-2010 o tym, jak naprawdę wygląda sesja rady miasta, czy nowy stadion jest nam rzeczywiście potrzebny i dlaczego Portowcy grają ostatnio tak słabo?

Robert Dymkowski

Robert Dymkowski

Urodził się 15 maja 1970 roku w Koszalinie. Jest wychowankiem Gwardii Koszalin, występował w Pogoni, PAOK Saloniki, Widzewie Łódź i Arce Gdynia. W barwach Pogoni rozegrał 252 mecze w I lidze, strzelił 72 bramki, zdobył tytuł wicemistrza Polski (w sezonie 2000/2001). Był ulubieńcem szczecińskiej publiczności, kibice na jego cześć śpiewali "Robert Dymkowski, najlepszy napastnik Polski". W wyborach samorządowych w 2006 uzyskał mandat radnego Rady Miasta Szczecina z listy Platformy Obywatelskiej.

- Życie sportowca różni się od życia polityka?
- Dla mnie był to totalny przeskok, do niedawna przecież grałem w piłkę. Nie czułem się politykiem z prawdziwego zdarzenia. Poznawałem dopiero to życie. Przyzwyczajony byłem do tego, że na boisku jest drużyna. Nie ma indywidualności, zawsze gramy zespołowo. W radzie miasta niestety tego brakowało, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Teraz również widać, że jest z tym problem. Można zauważyć wiele różnic. Muszę jednak powiedzieć, że spotkałem mnóstwo osób, z którymi do tej pory utrzymujemy kontakt. Mimo że nie jestem już radnym.

Na początku, gdy na sali są dziennikarze z aparatami czy kamerami, wygląda to wszystko na prawdziwą, poważną politykę. Gdy tylko opuszczą salę - wszystko się zmienia.

- Politycy rzeczywiście nie pałają do siebie sympatią?
- Jest w tym trochę aktorstwa. Na początku, gdy na sali są dziennikarze z aparatami czy kamerami, wygląda to wszystko na prawdziwą, poważną politykę. Gdy tylko opuszczą salę - wszystko się zmienia. Widać, że w większości to koleżeństwo. Panują normalne stosunki międzyludzkie. Można pogadać, pośmiać się, często poradzić starszych stażem kolegów czy koleżanek. Oczywiście zawsze znajdą się osoby, które wiodą prym w radykalnych zachowaniach. Jurek Serdyński teoretycznie nie jest zbytnio lubiany. Siedziałem obok niego na każdej sesji. Poznałem go i muszę powiedzieć, że naprawdę jest fajnym człowiekiem. Można z nim się pośmiać. Tomek Hinc natomiast słynie z tego, że atakuje wszystkich dookoła. W kontaktach międzyludzkich to normalny człowiek, z którym również można się dogadać. Każde agresywne zachowanie jest wpisane w rolę polityka. W kuluarach to inni ludzie.

- Co pana skłoniło, by wystartować w wyborach?
- Od jakiegoś czasu znamy się ze Sławkiem Nitrasem. Nie jest tajemnicą, że kibicuje Pogoni i chodzi na mecze. Na stadionie często się widywaliśmy. Któregoś razu zaproponował, bym spróbował swoich sił w polityce. Zgodziłem się i wystartowałem w wyborach z dziesiątym miejscem na liście. No i mnie wybrali.

- Domyśla się pan, kto głosował na tę "dziesiątkę"?
- Najprawdopodobniej kibice Pogoni. Wierzę, że w zwycięstwie pomogła mi szczecińska drużyna. Wpływ na to miały też zawirowania w klubie. Mój elektorat jest specyficzny i zdaję sobie z tego sprawę.

- Jak ocenia pan postawę swojego kolegi Radka Majdana. Był radnym sejmiku województwa i nie mógł pochwalić się zachwycającą frekwencją.
- Miał nieciekawą sytuację osobistą. Grał i mieszkał w Warszawie. Dodatkowo był przecież czynnym sportowcem. To zaważyło na jego wizerunku. Oczywiście jako kolegę i polityka bardzo go cenię, mimo że bycie na sejmikach miał mocno utrudnione. Kto wie, jakie miał plany, gdy startował w wyborach? Może chciał na stałe wrócić do Szczecina? Z tego co się orientuję, podobna sytuacja będzie teraz z Markiem Kolbowiczem w radzie miasta. Majdan wyszedł z tego wszystkiego z twarzą. W końcu zrezygnował.

- Marek Kolbowicz powiedział, że będzie się starał być na każdym posiedzeniu.
- W takim razie ma bardzo dobre podejście. O sobie też nie mogę powiedzieć, że byłem bardzo aktywnym radnym. Mimo że miałem niemal stuprocentową frekwencję. Uważałem to jednak za swój obowiązek. Niektórzy mówią, że o aktywności świadczą napisane interpelacje. Całkowicie z tym się nie zgadzam.

Krzystek jest najlepszym prezydentem, ale to Litwiński pokazał, że ma "jaja"

- Jak oceni pan poprzednią kadencję oraz rządy prezydenta Piotra Krzystka?
- To była spokojna kadencja, gdzie można było zrobić więcej. Najbardziej zainteresowany byłem stadionem. Liczyłem, że obietnica dana w kampanii prezydenckiej zostanie spełniona. Niestety do tego nie doszło. Teraz nie ma pieniędzy i trzeba znowu poczekać. Dzieją się jednak inne rzeczy. Rozpoczęto budowę hali. To bardzo cieszy. Piotr Krzystek jest najlepszym dotychczasowym prezydentem. Uważam jednak, że Litwiński byłby jeszcze lepszym. Jako jedyny w kadencji pokazał, że ma "jaja" i przedstawił propozycję stadionu. Wreszcie były jakieś konkrety.

- Ten stadion jest nam potrzebny?
- Gramy w I lidze, a to jest zaplecze ekstraklasy. Pogoni miejsce jest właśnie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bez stadionu nie da się niczego zwojować. Nowy obiekt spowoduje, że przyjdą nowi kibice, będzie większe wsparcie dla piłkarzy. Automatycznie drużyna będzie miała lepszy marketing. Oczywiście styl gry Portowców musi ulec polepszeniu. Zobaczmy, że w każdym wielkim mieście, oprócz Szczecina i Łodzi, buduje się stadiony. Miasta na tym tylko zyskują. Nie możemy zostać w tyle. Nasi kibice są drugą siłą w Polsce. Stadion nie jest dla prezesów, a właśnie dla nich.

- Dla kibiców, którzy obrażają swoja drużynę?
- Gry grałem w Pogoni też zdarzały nam się różne nieprzyjemne wpadki. Pamiętam przegrany mecz z Górnikiem Zabrze. Gdy po porażce schodziliśmy do szatni wszyscy nam klaskali. Wiedzieli, że włożyliśmy w spotkanie całe swoje serce. Przeciwnik był jednak zdecydowanie silniejszy. Nie pochwalam tego, co się teraz dzieje: wyzywania piłkarzy, obrażania ich, zastraszania. Ale kibice mają powody, są zdegustowani postawą zawodników. Niedawno, gdy byłem jeszcze mocniej związany z Pogonią i w niej działałem widziałem potencjał w tych chłopakach. Nie wyszła na dobre też zmiana trenera. Trzeba było tylko udoskonalić pewne elementy.

- A czy nie jest tak, ze piłkarze zarabiają za dużo? To również klubowi zarzucają kibice.
- Sportowiec maksymalnie na najwyższym poziomie prezentuje się przez 5-7 lat. Przez ten czas muszą zarobić na całe życie. Gdy mają 35 lat kończą karierę i zderzają się z rzeczywistością. Jedni sobie z tym radzą, inni nie. Pieniądze te mają starczyć na założenie własnego biznesu, zainwestowanie. Muszą z czegoś żyć w przyszłości. Wysokie zarobki są więc w jakiś sposób uzasadnione. Pogoń jest w tym znowu wyjątkowa. To duży klub z tradycjami. Powinno być dobrze płacone, za należytą pracę. U nas było nieźle płacone, a niekoniecznie ta dobra praca była robiona. Piłkarze są zbyt dobrze chronieni. Podpisują kontrakt i mają określoną sumę. Gdy klub nie zapłaci mogą iść do sądu polubownego przy PZPN i tam sprawa zostanie rozwiązana. Klub jest w gorszej sytuacji. Przesunie zawodnika do rezerw czy zastosuje inną karę, ale nie może finansowej. Musi płacić to, co zapisane w kontrakcie.

- Na koniec może pan zdradzić, co uważa za swoją największą porażkę, jako radnego? Jakie są też plusy?
- Nie uważam, że zaliczyłem jakieś porażki. Z pewnością nie jest nią stadion. Nie było woli politycznej, by spróbować zarysować jakikolwiek plan. Przez większość kadencji wspieraliśmy wszystkie pomysły Piotra Krzystka. Byliśmy jego potężnym zapleczem politycznym. Wspieraliśmy wszystkie ważniejsze uchwały oświatowe, połączenia itp. Wychodzi na to, że była to dobra decyzja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński