Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rio 2016. Majewski: Teraz będę działaczem. Ktoś to musi robić

Przemysław Franczak, Rio de Janeiro
Andrzej Szkocki/Polska Press
To była ostatnia olimpijska samba Tomasza Majewskiego. W Rio de Janeiro dwukrotny złoty medalista igrzysk zajął w pchnięciu kulą 6. miejsce.

Bandanka na głowie była...
… i teraz idzie do muzeum sportu (śmiech).

Udane pożegnanie z igrzyskami?
Inaczej miało wyglądać to moje pchanie, ale wyszło jak wyszło. Generalnie wspaniały konkurs, nie spodziewałem się, że to wszystko będzie tak wyglądało, że Ryan Crouser tak wspaniale nam tutaj wybuchnie. W swoim pierwszym sezonie profesjonalnym, nawet niepełnym, bo miał chyba dwa starty z elitą, jest mistrzem olimpijskim, nowym królem kuli. Amerykanie wrócili na tron. Bardzo zaskakujące zawody, nie spodziewałem się, że Frank Elemba wyprzedzi mnie w finale olimpijskim, ale idzie nowe. Młodość.

Za to Pan znowu wyprzedził Davida Storla.
To moja jedyna mała radość w tym konkursie, że znowu z nim wygrałem (śmiech). Mam nadzieję, że David wyleczy kolano i będzie dominował. Jestem wielkim fanem jego talentu i liczę, że zdrowy będzie mógł walczyć z Amerykanami na bardzo dużych odległościach.

Konrad Bukowiecki mówił, że brązowy medal był w zasięgu.
Może tak, choć prędzej w jego niż moim. Musiałbym dużo lepiej pchać. Najlepsze było ostatnie pchnięcie, w miarę w rytmie i dobre technicznie, ale zabrakło mocy. Skończyło się na 20,72, szóstym miejscu i tyle. To już koniec mojej przygody z igrzyskami.

Dwie pierwsze próby były spalone, a potem mistrz pokazał olimpijski spokój.
Nie mogłem tak skończyć. Trener na mnie krzyczał, żebym się ogarnął, no to się ogarnąłem. To trzecie pchnięcie też nie było super, ale jak trzeba to trzeba. Na stojąco 20,72 rzuciłem, potem coś próbowałem, ale noga nie za bardzo działała.

Zadowolony jest Pan jednak z tego występu?
Trzymam to szóste miejsce od kilku ważnych imprez, bo i Moskwie było szóste, i w Pekinie. Jestem w tej światowej czołówce już kilkanaście lat. Co tu dodać? Przecież jestem starszy o siedem lat od najstarszego zawodnika olimpijskiego finału. Młodość, młodość, młodość. Era tych wielkich kulomiotów, z którymi miałem przyjemność i zaszczyt rywalizować przez lata, jak Hoffa, Cantwell, się kończy. To jest pewnie ostatni sezon dla nas wszystkich. Śmiało mogę powiedzieć, że pchałem w świetnych czasach, gdy poziom kuli był niesamowity. Brałem udział w dziesiątkach, setkach wspaniałych konkursów i tylko mogę się z tego cieszyć, że moja kariera przypadła na tak ciekawą epokę. Może te ostatnie sezony nie były jakieś wspaniałe, bo zdrowie zaczęło się sypać, ale w ostatnim czasie trochę udało się je naprostować i jakoś to wyglądało. Teraz zostały mi już cztery konkursy do końca, spróbuję pchnąć 21 metrów, bo chciałbym to zrobić jeszcze raz.

Wzruszenie było?
Nie jestem taki, żebym się bardzo wzruszał. Dla mnie sport zawsze był radosną rzeczą, miałem z tego wielką frajdę, a z igrzysk już największą i tak zostaje. Każdy wielki mistrz chciałby skończyć godnie, na szczycie, najgorsze co może być, to rozmienianie się na drobne. Ja się cieszę, że ten mój ostatni sezon był naprawdę dobry. Byłem zdrowy i mogłem nawiązać walkę z najlepszymi. Niestety, w moim wieku to jest kwestia jednej chwili i forma może się rozlecieć. Kiedyś zaplanowałem sobie, że po Rio skończę karierę i cieszę się, że kończy się to właśnie w taki sposób. Że jestem zdrowy i mogłem podjąć rękawicę. Że byłem w finale. Tak się żegnam z igrzyskami. Ja nie mam ciągot, żeby zostać w sporcie, w pchnięciu kulą. Mam wspaniałych następców, którzy już pchają daleko i mam nadzieję, że będą walczyć o najwyższe laury. To jest ich czas, i Konrada Bukowieckiego, i Michała Haratyka, to są naprawdę sportowcy, którzy mają przed sobą wielką przyszłość i niech oni teraz to ciągną.

Ale podobno zostaje Pan przy sporcie?
Zostanę działaczem. Jesienią wybory, będę startował na prezesa mojego okręgu wojewódzkiego związku lekkiej atletyki i będę próbował dostać się do zarządu PZLA.

Czyli jest szansa, że do za cztery lata pojdzie Pan do Tokio.
No wybrałbym się, to też będą fajne igrzyska. To jest świetna zabawa, jako kibic pojadę bardzo chętnie.

Zabawa zwłaszcza dla działaczy.
Tak, są złe konotacje, ale nie zapominajcie, że ktoś to musi robić.

I co? I jako działacz podniesie Pan ze zgliszcz stadion Skry Warszawa?
Są trudniejsze sprawy niż zostanie mistrzem olimpijskim. Próbowaliśmy przez lata coś z tym robić, całe środowisko sportowe, naprawdę ciężki, ciężki temat.

W przyszłości będzie Pan chciał zostać prezesem PZLA?Zobaczymy. Jak coś się kocha, to trzeba brać za to odpowiedzialność. Słaba pozycja Polski w strukturach europejskich, światowych brała się z tego, że moi bardzo utytułowani koledzy i koleżanki nie brali tego na siebie. Ktoś to musi zrobić.

Na kiedy zaplanował Pan swój ostatni start?**
We wrześniu w Zagrzebiu, na jednym z moich ulubionych konkursów. Ale zapraszam też na Memoriał Kamili Skolimowskiej w Warszawie, tam będę się żegnał z polską publicznością. Mam nadzieję, że też jakoś godnie.

Rekord olimpijski
Złoty medal w pchnięciu kulą wywalczył w pięknym stylu Ryan Crouser. 23-letni Amerykanin w swojej najlepszej próbie pobił o 5 cm rekord olimpijski - 22,52 m. Srebro wywalczył jego rodak Joe Kovacs (21,78), a brąz Tomas Walsh (21,36) z Nowej Zelandii. Konrad Bukowiecki odgrażał się, że powalczy o medal, ale spalił wszystkie trzy próby i odpadł z rywalizacji. - Znowu trzy iksy, ale nie będę się tłumaczył, że jestem juniorem, bo ileż można mówić to samo. Już tym rzygam. Następna seniorska impreza i znowu dałem d..y – nie przebierał w słowach 19-letni Polak. - Co teraz? Wrócę do wioski, zgolę brodę i będę udawał, że to nie jestem ja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rio 2016. Majewski: Teraz będę działaczem. Ktoś to musi robić - Gazeta Krakowska

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński