Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renault megane wpadł do Odry, bo kierowca... chciał do toalety [nowe fakty]

Maciej Homis
Mieszkaniec Berlina wjechał do Odry tuż za ul. św. Floriana. Jak tłumaczył, stracił orientację i nie zauważył, że skończyła się droga. Auto dziś wyciągnięto. Było 500 metrów od miejsca, w którym wpadło do rzeki.
Mieszkaniec Berlina wjechał do Odry tuż za ul. św. Floriana. Jak tłumaczył, stracił orientację i nie zauważył, że skończyła się droga. Auto dziś wyciągnięto. Było 500 metrów od miejsca, w którym wpadło do rzeki. Fot. Andrzej Szkocki
W nocy z poniedziałku na wtorek policjanci otrzymali wezwanie od mężczyzny, który wjechał samochodem do rzeki.

Auto w Odrze

- Kierowcy udało się wyjść z auta i wydostać o własnych siłach na brzeg - mówi aspirant Przemysław Kimon z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Wysłaliśmy na miejsce patrol, mężczyzna nie odniósł żadnych obrażeń i podróżował sam. Był trzeźwy.

Kierowca przyjechał z Berlina nowym renault megane. Zatrzymał się na stacji benzynowej na skrzyżowaniu ul. św. Floriana i Energetyków. Chciał skorzystać z toalety, jednak cała stacja była zamknięta.

- Zobaczyłem krzaki kilkaset metrów dalej i postanowiłem pojechać w tamtym kierunku - mówi kierowca, który chce pozostać anonimowy. - Zupełnie straciłem orientację, nie znałem dobrze tej części miasta. Myślałem, że po skrzyżowaniu droga ciągnie się dalej. Gdy zorientowałem się, że jej tam nie ma, było już zdecydowanie za późno żebym zdołał się zatrzymać.

Mężczyzna wjechał do wody. Samochód szybko zaczął tonąć. Dodatkowo prąd jest w tym miejscu bardzo silny i auto zaczęło odpływać. Kierowca zdążył na szczęście otworzyć szybę i przez nią się wydostał.

Od rana na miejscu byli policjanci i strażacy, którzy rozpoczęli akcje wyciągania samochodu.

- Najpierw musieliśmy zlokalizować samochód, ponieważ mocno zniósł go prąd - mówi Kimon. - Auto było na głębokości 6 metrów pod wodą i 500 metrów od miejsca, w którym wpadło do rzeki.

Na miejsce zostali wezwani płetwonurkowie. Ich pierwszym zadaniem było podczepienie do kół samochodu specjalnych worków, które po napełnieniu powietrzem miały wyciągnąć go na powierzchnię. Następnie auto zaczepiono łańcuchami do haka dźwigu i rozpoczęło się jego mozolne wyciąganie z wody.

Po 40 minutach samochód był na brzegu. Podczas wyciągania odpadł od niego zderzak i połamała się klapa bagażnika. Jego właściciel był załamany.

- Chyba nie uda mi się go już naprawić. Nie spodziewałem się, że będzie w takim stanie - mówił. - Pomimo wszystko jestem wdzięczny strażakom i policjantom za pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński