- Nie wiem, jak to się stało, nawet nie używam żadnych nawozów! - mówi Bolesław Małecki (na zdjęciu). Rozsadę pan Małecki kupił od ogrodnika.
- Takie są odmiany holenderskie, francuskie, tzw. heterozyjne, czyli mieszańcowe, hodowane tak, by kalarepy urosły możliwie największe i nie pękały - wyjaśnia Arkadiusz Semczyszak, główny specjalista ds. ogrodnictwa w Regionalnym Centrum Doradztwa, Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich w Barzkowicach.
- Ten pan musiał posadzić którąś z tych odmian. Jesień była ciepła, warunki dobre, i wyrosła. Nie da się tego powtórzyć, taka jest tylko w pierwszym pokoleniu. Z jej nasion na pewno wyrośnie mniejsza.
Specjalista zapewnia, że wybujałą kalarepę można bez obawy zjeść, ale może się okazać wodnista, zdrewniała i pusta w środku. - Oddam ją znajomemu dla królika - zdecydował właściciel olbrzymiego warzywa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?