Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rehabilitacja zwierząt. Szczecinianka propaguje nowy kierunek wspierania zwierząt

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
archiwum dr Katarzyny Pęzińskiej-Kijak
Niedawno odebrała wyróżnienie w plebiscycie Magnolie Biznesu. Jednak tego, czym się zajmuje nie robi dla nagród (choć te są oczywiście ogromną inspiracją), a dla zwierząt. Dzięki niej na ZUT-cie ruszyły studia podyplomowe z zakresu rehabilitacji zwierząt, a do tego sama prowadzi przychodnię, w której pomaga naszym pupilom odzyskać lub utrzymać sprawność. Kim jest dr Katarzyna Pęzińska-Kijak? Przekonajcie się sami.

Rehabilitacja zwierząt w Polsce powoli zaczyna być rozpoznawalną kwestią – w końcu pojawiła się na uczelni wyższej. Samodzielnie dołożyłaś (i wciąż dokładasz) sporo cegiełek w tym temacie. Jak to się stało?

- Podyplomowe Studia Rehabilitacji Zwierząt na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie to w zasadzie jedyne takie studia w Polsce. Uruchomienie studiów było moim wielkim marzeniem. Z uczelnią jestem związana od lat, prowadzę też własną Przychodnię Rehabilitacji Weterynaryjnej Vetico w Szczecinie. Połączenie tych dwóch czynników i pasji sprawiło, że się udało. Choć przyznaję – łatwo nie było. Kiedy wraz z dr Eweliną Żyżniewską-Banaszak tworzyłyśmy w głowach projekt, myślałyśmy, że będzie to łatwe i na pewno wiele osób chętnie się zaangażuje,jednak łatwo nie było. Miałam w sobie dużo entuzjazmu i może to właśnie ten entuzjazm pomógł mi pokonać naprawdę długą drogę do sukcesu. Dziś mamy już za sobą drugą edycję studiów, a przed nami kolejna. Kierunek cieszy się naprawdę dużym zainteresowaniem.

ZOBACZ TEŻ:

Prowadzenie przychodni pomaga w prowadzeniu zajęć na uczelni?

- Bardzo mi pomaga, ponieważ te dwie sfery mocno się przenikają. Praktycznie wszyscy studenci mają przedmioty związane z rehabilitacją zwierząt. Dzięki temu praktyki w Vetico mogą odbywać uczniowie mojej Uczelnia, takich kierunków jak np. Zoofizjoterapia, Kynologia, Zootechnika, czy także studenci kierunku Weterynaria oraz słuchacze kierunku Technik Weterynarii.

W takim razie o niesieniu pomocy jakim zwierzętom mowa? Od świnki morskiej po konia?

- Studia obejmują wiedzę dotyczącą zarówno małych zwierzątek, jak i tych dużych, np. wspomnianych koni. Moja przychodnia zajmuje się jednak tylko tymi pierwszymi. Wynika to z ograniczeń czasowych zespołu i przestrzennych gabinetu. Choć zaznaczę, że mamy uprawnienia do zajmowania się również dużymi zwierzętami. Więc kto wie, może w przyszłości poszerzymy swoje usługi? Obecnie jednak skupiamy się na tym, aby pomóc w naszych progach, jak największej liczbie małych zwierzątek – psów, kotów, królików czy świnek. Wszystkich przyjmujemy stacjonarnie, jesteśmy podzieleni na dyżury, pacjenci przyjeżdżają na umówione terminy. A jeśli chodzi o moich studentów to uczą się pomagać wszystkim zwierzakom bez względu na czas i przestrzeń (uśmiech). Mają zajęcia z końmi, a nawet alpakami. Chociaż w tej profesji można spotkać się z najróżniejszymi okazami.

Rehabilitacja zwierząt przypomina rehabilitację ludzi? W ogóle czy każdy zwierzak się do niej kwalifikuje?

- To jak wygląda rehabilitacja, zależy od problemu. Trzeba wiedzieć, że podejmują ją nie tylko zwierzęta z uszczerbkiem na zdrowiu, ale też te w pełni zdrowe – wtedy mówimy o profilaktyce. Przykładem mogą być psy uprawiające sporty. Właściciele chcący zadbać o długie zdrowie ich układu ruchu, zwracają się do nas o wsparcie. Typowa rehabilitacja zdrowotna czy fizjoterapia najczęściej dotyczy zwierząt po ciężkich wypadkach, operacjach lub z wadami rozwojowymi. Obejmuje też starszych pacjentów. I tu zaznaczę, że pacjenci geriatryczni są mocno wymagający, ponieważ często cierpią na choroby współistniejące. Określenie potrzeb i postępowania odbywa się podczas pierwszego spotkania, które jest rodzajem wywiadu w celu chociażby ustalenia przeciwskazań do zabiegów. Myślę, że jesteśmy w stanie pomóc naprawdę wielu trudnym przypadkom. Współpracujemy ze świetnymi firmami, które tworzą np. wózki inwalidzkie, ortezy, protezy, odlewy gipsowe… Możliwości są bardzo duże.

No dobrze, ale zanim jednak studenci posiądą wiedzę, jak prowadzić rehabilitację, muszą od czegoś zacząć. Pewnie od sali wykładowej? A to już nie brzmi tak ekscytująco (uśmiech).

- Studenci muszą przyswoić teorię, ale główną częścią studiów jest aspekt praktyczny, więc to nie tak, że spędzają godziny w ławkach. W mojej ocenie dość szybko przechodzą do praktyki, choć nim przejdą do tej docelowej i spotkają się ze zwierzętami, ćwiczą na… sobie (uśmiech). Muszą umieć wyczuć pewne rzeczy. Dotyczy to też pracy z urządzeniami. Kiedy to opanują, mogą iść dalej.

Nauka obejmuje również pracę z człowiekiem? Trudno wyobrazić sobie, aby kot sam zapukał do drzwi gabinetu.

- Zacznę od tego, co zawsze powtarzam moim studentom. Praca w tym zawodzie to nie tylko praca ze zwierzętami, ale też z człowiekiem. Aspekty psychologiczne są tu bardzo ważne. Należy wiedzieć jak się komunikować, sama empatia to za mało. Choć empatia i tak jest tu podstawą. Kiedy zwierzę cierpi, razem z nim cierpi właściciel. Nie można być obojętnym. Wizyty w naszej przychodni najczęściej mają powtarzalny wymiar. W tym czasie zawiązujemy relacje z opiekunami zwierzaków. Często opowiadają nam o sobie, otwierają się. Dla wielu z nich jesteśmy takim „ramieniem do wygadania się”. Dlatego powtarzam – nie da się nie lubić ludzi, pracując ze zwierzętami.

Podczas takich wizyt musi rodzić się też relacja ze zwierzęciem?

- Oczywiście, dlatego podejście do samego zwierzaka też jest ważne. Trzeba umieć się z nim komunikować i go słuchać. Np. psy mocno nam pokazują, gdy coś jest nie tak, albo kiedy wolałby robić coś innego. Naszą rolą jest „namówić” je do współpracy. Jeśli ktoś tego nie potrafi, nie ukryje tego. Ważna jest też dynamika działania. Pewna umiejętność dopasowania się do sytuacji. Wiele rzeczy dzieje się niespodziewanie. Nie można zwlekać z decyzyjnością.

W maju twoje działania zostały docenione i nagrodzone w plebiscycie Magnolie Biznesu w kategorii Nauka. To musi być spora motywacja?

- To nie tak, że ustawiłam przed sobą drabinę, po której próbuję wspiąć się coraz wyżej i wyżej. Po prostu lubię swoją pracę. Nigdy nie sądziłam, że będę otrzymywać nagrody za to co robię. To tak jakby ktoś częstował mnie cukierkami, tylko dlatego, że idę do przedszkola pobawić się z rówieśnikami (śmiech). Odbiór nagrody w plebiscycie Magnolie Biznesu, był dla mnie bardzo wzruszającym momentem. Doceniły mnie osoby spoza branży, spoza grona rodziny czy znajomych. W dodatku to nagroda od kobiet dla kobiet. Chyba trudno wyobrazić sobie lepszą motywację do dalszego działania.

„Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś” – takim pięknym cytatem z „Małego Księcia” zapowiedziano twoje wejście na scenę. Czy przed wręczeniem nagród znałaś wyniki plebiscytu?

- Absolutnie nie wiedziałam o tym, że zostałam wyróżniona. Była to dla mnie prawdziwa niespodzianka. Wspomniany cytat jest mi szczególnie bliski, widnieje też w mojej przychodni. Kiedy usłyszałam go z ust przewodniczącej komisji, nie byłam pewna czy będę w stanie wypowiedzieć choć jedno słowo ze wzruszenia. To był bardzo poruszający moment.

Statuetka na pewno zajęła honorowe miejsce w Twoim gabinecie, a co z Tobą, co teraz szykujesz? Jakie masz plany?

- W mojej głowie jest bardzo dużo pomysłów. A im więcej pracuję, tym szybciej się mnożą (uśmiech). Działam już nad czymś nowym, ale nie chcę jeszcze nic zdradzać. Kto wie, może niedługo spotkamy się ponownie, żebym mogła wyjawić, co to za sekret.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński