Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. Od dziennikarza do trenera [GALERIA]

Maurycy Brzykcy
Maurycy Brzykcy
Marcin Dworzyński zaczął od roli dziennikarza i zawodowego krytykowania pracy szkoleniowców Pogoni Szczecin, a kiedyś skończyć może na przeciwnym biegunie futbolowego świata. Zwłaszcza, że prowadzone przez niego Wołczkowo-Bezrzecze radzi sobie coraz lepiej, także w regionalnym Pucharze Polski.

- Tak naprawdę zawsze chciałem zostać trenerem, ale nigdy nic w tym kierunku nie robiłem - mówi trener Marcin Dworzyński. Kto zna młodego szkoleniowca, ten wie, że cechuje go spory dystans do wielu spraw i także osobliwe poczucie humoru. W kwestiach piłkarskich zawsze chętny jest do rozmów i w wielu sprawach ma bardzo słuszne argumenty.

- W pewnym momencie miałem trochę wolnego czasu i żona podpowiedziała mi, że skoro zawsze chciałem być trenerem, może coś w tym kierunku powinienem zrobić. Zapisałem się na kurs UEFA C, on trwał kilka miesięcy w czasie sesji weekendowych. Zdobyłem papier. Tam zostałem wypatrzony przez trenera w Pogoni Szczecin, Marcina Łazowskiego, który zaprosił mnie do współpracy w swoim sztabie. Dzięki temu mogłem przez kilka lat podpatrywać z bliska pracę czołowego szkoleniowca od pracy z młodzieżą w Polsce. Przez pierwsze lata przychodziłem po pracy, kiedy mogłem - pomagać i podpatrywać trenerów Łazowskiego oraz Przemysława Jasińskiego. Dzięki temu zdobyłem już pewną wiedzę.

Szybko udało też się zdobyć małe doświadczenie. Trener Dworzyński znalazł się w sztabie rocznika Pogoni prowadzonego przez Marcina Łazowskiego, który później pod wodzą Przemysława Jasińskiego bił się z Legią Warszawa w finale mistrzostw Polski do lat 15. - Mój udział był symboliczny, medal mi się nie należy - komentuje z uśmiechem tamten sukces trener Dworzyński.

Los chciał, że szybko udało także znaleźć pracę w roli pierwszego trenera drużyny seniorów. Padło na klub, w którym Dworzyński ciągle amatorsko grał, czyli wówczas B-klasowe KS Wołczkowo-Bezrzecze.

- Zostałem trenerem po dość specyficznym spotkaniu - opowiada Dworzyński. - Występowałem na środku obrony, a przegraliśmy 2:3 ze Spartą Skalin, po karnym za moje zagranie ręką. Tego zagrania nie było, piłka odbiła się od ramienia. No, ale porażka wywołała małą lawinę.

KS Wołczkowo-Bezrzecze to mały klub z obrzeży Szczecina. Ma jednak już zmodernizowany mały obiekt, niezłą płytę, stałych fanów, a przede wszystkim mądrze działający zarząd klubu. To był początek sezonu 2017/2018, Wołczkowo zatrudniło wówczas nowego trenera. Ambitne plany szkoleniowca nie szły w parze z wynikami. - Po tym meczu trener wszedł do szatni i powiedział, że rezygnuje - wspomina obecny trener KS Wołczkowo-Bezrzecze. - Na drugi dzień prezesi klubu odezwali się do mnie, czy nie przejąłbym zespołu. Miałem o tym luźne rozmowy już wcześniej, ale wówczas powiedziałem, że nie czuję się jeszcze na siłach. Jednak po takiej nietypowej sytuacji, zgodziłem się. Od razu także przestałem być czynnym zawodnikiem. Nie miało to sensu. Z boku widzi się dużo więcej.

Młodzi szkoleniowcy nie mają jednak łatwo. - Żeby zostać pierwszym trenerem w jakimś klubie trzeba mieć trochę szczęścia - dodaje Dworzyński. - Szkoleniowców nam przybywa, kursy cieszą się powodzeniem, a tymczasem klubów nowych zbyt wiele nie powstaje.

W tej chwili Dworzyński ma 31 lat, ale jeszcze w poprzednim sezonie miał w swojej drużynie rekordzistę - 65-letniego bramkarza Jerzego Falkowskiego. Dzięki kilku reportażom o Wołczkowie usłyszała cała piłkarska Polska. Czy łatwo jest wydawać polecenia zawodnikom o ponad 30 starszym? - Grałem z chłopakami, byliśmy kolegami, a później zostałem trenerem. Wszystko opiera się na szacunku - tłumaczy trener Dworzyński. - Nie miałem najmniejszych problemów w szatni.

Praca w charakterze pierwszego trenera na początku nie była usłana różami. Słaby początek sezonu, zmiana szkoleniowca, drużyna nie była w najlepszym stanie. W 10 kolejnych meczach udało się wygrać zaledwie raz. Zimę KS Wołczkowo-Bezrzecze spędziło na ostatnim miejscu w tabeli. Wydawało się, że los trenera Dworzyńskiego będzie przesądzony. - Gdyby to była ekstraklasa, zwolniono by mnie trzy razy - śmieje się szkoleniowiec. - Nie myślałem, by zrezygnować. Skoro dostałem taką ogromną szansę, jaką jest prowadzenie zespołu seniorów, to chciałem ją wykorzystać. Zimę przepracowaliśmy jednak bardzo mocno i udało nam się ostatecznie utrzymać w lidze. Wygraliśmy trzy z czterech ostatnich kolejek.

W kolejnym sezonie było już zdecydowanie lepiej. Była 4. lokata, choć była szansa na podium. Po reorganizacji rozgrywek Wołczkowo trafiło do A-klasy, gdzie spotyka się w tym sezonie z mocnymi klubami, jak choćby Arkonia Szczecin (trener Dworzyński grał tam w juniorach) czy Hanza Goleniów.

- U nas zawodnikom się nie płaci, w innych klubach już tak. To jest też ta różnica. Nasi prezesi mają ambicję na grę w IV lidze, ale trzeba do tego podchodzić spokojnie i etapami. Ta IV liga się tu pojawi, prędzej czy później, ale nie wiem, czy jeszcze za moich czasów tu. Gmina nam się rozrasta, stworzyliśmy grupy młodzieżowe, które koordynuje Adam Gołubowski, rozrasta się też grupa partnerów klubu - mówi trener Dworzyński. - A czy można się utrzymać z trenerki? Raczej nie na tym poziomie. Trzeba by łączyć pracę w czterech różnych klubach, a to jest raczej nie do zrealizowania.

Jeżeli chodzi o zmagania w regionalnym Pucharze Polski pod wodzą trenera Dworzyńskiego, to sezon 2018/19 zakończył się już na I rundzie. Wołczkowo odpadło po meczu z Tanowią Tanowo. Obecne rozgrywki są zdecydowanie lepsze. Zespół trenera Marcina Dworzyńskiego pokonał już dwie rundy. W pierwszej ograł 3:1 Odrzankę Radziszewo, a w drugiej Zootechnik Kołbacz 3:0.
- Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak czasami trudno zebrać drużynę na mecz pucharowy - mówi Dworzyński. - Teraz mieliśmy mecz na wyjeździe w środę o godz. 17.30. Zebrać się trzeba odpowiednio wcześniej, dojazd trochę zajmuje. Gospodarze we wczesnych rundach mają sporą przewagę kadrową nad gośćmi. Nam udało się przejść już dwie rundy i chcemy trafić na jakiś większy klub w kolejnej, może rezerwy Pogoni Szczecin czy mocnego czwartoligowca. Po to przecież gra się w Pucharze Polski.

Trener Dworzyński pomaga opiekować się także rocznikiem 2006 w Pogoni Szczecin, którego szkoleniowcem jest Tomasz Bielecki - amatorsko zawodnik... KS Wołczkowo.

- Praca w Pogoni jest w pewnym sensie spełnieniem marzeń. Na pierwszy mecz brat mnie wyciągnął, gdy miałem cztery lata - wspomina Dworzyński. - Później pracując w "Głosie Szczecińskim" pisałem o Pogoni. Trochę mnie to śmieszy, jak patrzę na to przez pryzmat bycia trenerem. Piszemy o Pogoni, obserwując mecz. Wszystko zaczyna się jednak w domach zawodników. Sprawdza się jednak to, że piłkarz nie jest w formie, gdy partnerka mu na to nie pozwala. Pojawiają się problemy poboczne zawodników i to się przekłada na ich grę. Bardzo wiele rzeczy składa się na 90 minut. Za słabym spotkaniem kryją się różne sprawy. Rozumiem jednak pracę dziennikarzy. Jeżeli ktoś grał słabo, nie możemy napisać, że grał dobrze. Natomiast nie miałem świadomości tego, ile rzeczy kryje się za formą piłkarza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński