Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownicy z województwa mają problem. Aby zachować uprawnienia muszą przejść dodatkowy płatny kurs

ing
Ostatni sprawdzian kwalifikacyjny dla ratowników przed rozpoczęciem pracy w tym roku nie wystarczy, by móc ratować ludzkie życie. Ratownik, który nie przejdzie w Szczecinie dodatkowego kursu, straci dotychczasowe uprawnienia
Ostatni sprawdzian kwalifikacyjny dla ratowników przed rozpoczęciem pracy w tym roku nie wystarczy, by móc ratować ludzkie życie. Ratownik, który nie przejdzie w Szczecinie dodatkowego kursu, straci dotychczasowe uprawnienia
Ratownicy, by móc nimi pozostać i pracować w zawodzie, muszą przejść dodatkowy kurs. Na nieszczęście na własny koszt.

Chodzi o kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy, który w województwie zachodniopomorskim zgodnie z decyzją lekarza wojewódzkiego prowadzą tylko dwie szczecińskie jednostki: Wojewódzka Stacja Pogotowia i tamtejszy WOPR.

Ratownicy, którzy uprawnienia uzyskali przed końcem 2006 roku, by zachować tytuł ratownika muszą odbyć taki dodatkowy kurs, trwający 16 godzin. Natomiast ci, którzy uprawnienia uzyskali po 1 stycznia 2007 roku, uszczęśliwieni zostali aż 66-godzinnym kursem.

- Taką niespodziankę sprawił nam jeszcze świętej pamięci minister Zbigniew Religa, który podpisując stosowne dokumenty, chyba głównie myślał o ratownikach medycznych, ale ostatecznie włożył ich do jednego worka z wodnymi - wyjaśnia Sławomir Pikuła, prezes koszalińskiego oddziału WOPR.

- Wyznaczony okres dostosowawczy minął 19 marca, a to formalnie oznacza, że wszyscy ratownicy, którzy chcą pracować w tym fachu po tej dacie, muszą mieć ukończony kurs KPP. My wiemy, że wielu tego jeszcze nie zrobiło, bo tworzący przepisy zapomnieli, że nasza służba jest przede wszystkim ochotnicza, wielu z nas strzeże plaż nad morzem i jeziorami tylko latem i dodatkowe obowiązki do tej służby tylko zniechęcają. Zwłaszcza że te obowiązki wiążą się z kosztami, i to sporymi.

Sprawdziliśmy. Skrócony kurs z egzaminem to koszt około 250 - 300 zł, a ten pełny 66-godzinny kosztuje co najmniej dwa razy tyle. Problem w tym, że osoby nie mieszkające w stolicy województwa do Szczecina muszą jeszcze dojechać, i to kilkakrotnie. A to kolejne koszty, które zainteresowany ratownik musi ponieść sam, bo ani WOPR, ani samorządy mu w tym nie pomogą. O ile ratownicy, którzy pracują w otwartych przez cały rok pływalniach, z bólem, ale wysupłają pieniądze na kurs, by móc dalej pracować, o tyle ratownicy sezonowi będą się zastanawiać, czy w ogóle plaż strzec.

- Przez te nowe przepisy mogę mieć duży problem z obsadą ratowniczych stanowisk na plaży. Skoro ratownik miesięcznie zarabia w granicach 1.500 - 2.500 zł, a na kurs musi wydać kilkaset złotych, plus dojazd i jedzenie, czyli prawie tę najniższą pensję, to zaczyna myśleć, czy to ma sens. W takiej sytuacji może mi więc zabraknąć ratowników z pełnymi kwalifikacjami. Ale będę się starał, by chociaż jeden taki na stanowisku był.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński