Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranni pod Grenoble przechodzą gehennę. Biegli dają sobie dużo czasu

Emilia Chanczewska
- Komisja lekarska w Stargardzie orzekła u żony aż 24-procentową utratę zdrowia - mówi Piotr Wolański, mąż rannej pod Grenoble Jolanty. Na zdjęciu podczas lutowej rozprawy.
- Komisja lekarska w Stargardzie orzekła u żony aż 24-procentową utratę zdrowia - mówi Piotr Wolański, mąż rannej pod Grenoble Jolanty. Na zdjęciu podczas lutowej rozprawy. Fot. Emilia Chanczewska
Prawie osiem miesięcy Jolanta Wolańska, która uratowała się z katastrofy autokaru pod Grenoble we Francji, musi czekać na opinię biegłych o stanie zdrowia.

Broker ubezpieczeniowy stargardzianki obawia się, że tak długi czas oczekiwania może zniechęcić innych poszkodowanych do ubiegania się o dodatkowe pieniądze z PZU.

Żona ma dość

Jolanta Wolańska, emerytowana pielęgniarka ze Stargardu, w rocznicę wypadku autokaru pod Grenoble, czyli 22 lipca 2008 r., złożyła w sądzie pozew o zapłatę 30 tys. zł zadośćuczynienia przez PZU. Pierwsza rozprawa w wydziale cywilnym Sądu Rejonowego w Stargardzie odbyła się 4 lutego tego roku. W ostatniej chwili do sądu dotarły dodatkowe dokumenty, dotyczące stanu zdrowia kobiety (m.in. opinia psychologiczna) i jej broker ubezpieczeniowy złożył wniosek o wystawienie opinii biegłych sądowych o stanie zdrowia.

Do sądu w Stargardzie dotarł wniosek z zakładu medycyny sądowej o przedłużenie czasu na wydanie tej opinii do... 30 września. Państwo Wolańscy dowiedzieli się o tym od dziennikarki "Głosu".

- Jesteśmy zbulwersowani, że to tak się ciągnie - mówi Piotr Wolański, mąż poszkodowanej. - Przechodzimy gehennę. Żona jeździ na badania, a przecież minęło tyle czasu. A czas leczy rany. Dlaczego nie było tych badań, jak leżała w szpitalu? Okazało się też, że dokumenty z francuskiego szpitala zostały źle przetłumaczone przez biegłego. Żona ma tego dość!

Z długiego terminu oczekiwania na opinię lekarską nie jest zadowolony także broker ubezpieczeniowy.

- Niestety, nie mamy na to wpływu - mówi Maciej Kwiecień ze spółki brokerskiej Marshal, prowadzącej likwidację szkody. - Obawiam się, że to zniechęci innych poszkodowanych. To pokazuje też, że trzeba jak najszybciej zacząć proces. Nie było jednak szans, by zaraz po wypadku złożyć pozwy.

Wciąż się leczą

- Inni nawet nie mają kiedy złożyć pozwu, bo ciągle się leczą, jeżdżą po sanatoriach
- dodaje Piotr Wolański.

Zapytaliśmy o przyczynę tak długiego terminu.
- Opinia w tej sprawie wymaga udziału specjalności klinicznych, a więc dodatkowego udziału biegłych spoza ZMS - wyjaśnia dr hab. n. med. Mirosław Parafiniuk, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.

- Lekarz sądowy musi się dostosować do podawanych terminów przez innych lekarzy i na końcu przetworzyć ją na wspólne orzeczenie. Podawany termin w tego typu sprawach jest nad wyraz krótki. W innych ośrodkach niekiedy trzeba czekać 2 lata, a nawet dłużej.

Jak ustaliliśmy, do sądu nie wpłynęły inne pozwy o zadośćuczynienie od poszkodowanych w katastrofie pod Grenoble.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński