Zalane domy po powodzi to zagrożenie dla zdrowia. Jak ostrzega dr hab. inż. Krzysztof Matkowski, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i wiceprzewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Mykologów Budownictwa, rozwiną się w nich niebezpieczne kolonie grzybów pleśniowych. Trzeba z nimi walczyć, bo mogą czynnikiem alergennym i rakotwórczym.
Można się spodziewać, że w budynkach znajdujących się na terenach objętych powodzią, nawet jak woda już opadnie, pojawi się grzyb.
Dr hab. inż. Krzysztof Matkowski: Tak, tak zapewne będzie, ponieważ podstawowym czynnikiem, który służy wzrostowi tych organizmów, jest wysoka wilgotność. W budynku, który został zalany, wciąż jest podniesiona wilgotność, więc grzyby będą się rozwijać. Pojawią się kolonie, które my nazywamy w języku potocznym grzybami pleśniowymi. One są mikroskopijne, ale przy sprzyjających warunkach tworzą rozległe kolonie różnej barwy – mogą być czarne, mogą być białe, mogą być także czerwone albo fioletowe.
Z reguły dominują grzyby ciemne, z najpowszechniejszego rodzaju Cladosporium, ale mogą się też zdarzyć zielono-niebieskie Penicillium albo grzyby rodzaju Trichoderma. Jest tych rodzajów i gatunków bardzo dużo.
Ale nie chodzi tylko o to, że czujemy dyskomfort, kiedy opanowują ściany naszych mieszkań.
Problem polega na tym, że wszystkie z tych grzybów mogą być niebezpieczne dla człowieka – z kilku powodów. Po pierwsze są czynnikiem alergennym, więc u osób podatnych na tego typu organizmy mogą wystąpić odczyny alergiczne, a w niektórych przypadkach może dojść do grzybic.
Dużo groźniejsze jest to, że wytwarzają metabolity, czyli produkty i przemiany materii, które są często trujące dla ludzi. Czujemy to instynktownie, więc unikamy takiej sytuacji – gdy wejdziemy do jakiegoś pomieszczenia i poczujemy taki piwniczny zapach stęchlizny, to się wycofujemy. Po prostu czujemy, że to jest niebezpieczne i bardzo słusznie, bo te metabolity są nie tylko trujące, ale mają też działanie kancerogenne.
Które z tych grzybów są najgorsze?
Zakłada się, że to są grzyby rodzaju Aspergillus, takie gatunki jak Aspergillus flavus, Aspergillus fumigatus, Aspergillus ochraceus, ale toksynotwórcze są również grzyby rodzaju Fusarium oraz rodzaju Stachybotrys i wiele innych. Jak zajrzymy do aktów prawnych zawierających zalecenia dotyczące higieny pomieszczeń, zobaczymy, że praktycznie cały rodzaj Aspergillus jest tam wymieniony jako ten, który stanowi zagrożenie.
Przebywanie w zagrzybionych pomieszczeniach może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla życia?
Jest mało prawdopodobne, żeby wystąpiła gwałtowna, nagła śmierć, jest to raczej zagrożenie, które potrzebuje nieco czasu, aby spowodować mniejsze bądź większe uszkodzenia organizmu. Niemniej jednak nie można wykluczyć niefortunnych zbiegów okoliczności – np. jeśli w takim zagrzybionym pomieszczeniu znajdzie się osoba słabsza, o obniżonej odporności, to może dojść do infekcji grzybiczej, np. zakażenia płuc. Jednak, według mnie, dużo groźniejsze jest to, że te toksyny się kumulują w organizmie, proces przebiegu takiej grzybicy może być powolny i trudno dostrzegalny, mylony z innymi schorzeniami – np. ktoś kaszle, więc to pewnie zwyczajne przeziębienie. Niestety, przy takim niekontrolowanym rozwoju choroby spowodowanej infekcją grzybami leczenie jest trudne, więc nie należy bagatelizować takiej sytuacji.
Walka z tymi grzybami jest trudna?
Tak, szczególnie w sytuacji, w jakiej dziś znajduje się wiele osób: na dużym obszarze zalanych zostało tysiące budynków, ludzie nie mogą sobie pozwolić na komfort, aby wyprowadzić się gdzieś indziej i czekać, aż budynek się osuszy. A to jest najważniejsze – osuszenie budynku, co także bardzo trudne, bo grunt jest nasiąknięty wodą, ściany, fundamenty są silnie zawilgocone. Dlatego po usunięciu wody należy pootwierać okna i drzwi, wietrzyć i mieć nadzieję, że także w tym roku jesień będzie dla mieszkańców Dolnego Śląska łaskawa i ciepła. Można oczywiście wymusić ten proces wkładając do pomieszczeń osuszacze, ale do tego potrzebny jest prąd, więc jest to kosztowne.
Jak długo schnie taki zalany budynek?
Długo. Ceglane mury w starym budownictwie, grube i mięsiste, czasami wysychają rok-półtora, czasem potrzebują dwóch lat. Aby taki mur uznać za suchy, musi on osiągnąć 3 proc. wilgotności masowej – wówczas grzyb nie będzie miał warunków, aby się rozwijać. No, nawet przy wilgotności rzędu 4-5 proc. można zahamować ten proces, grzyby ustaną w rozwoju. Natomiast mur silnie namoczony ma 22 proc. wilgotności, co oznacza, że metr sześcienny takiej budowli zawiera w sobie 230 litrów wody – to są 3-4 wanny. To dużo wody i bardzo trudno ją usunąć, ale im szybciej to zrobimy, tym lepiej.
Zanim nie osuszymy budynku, jesteśmy bezradni wobec grzybów?
Nie, jeżeli nam się pojawią ich kolonie na murach, należy zastosować wstępną dezynfekcję – mówię wstępną, bo preparaty chemiczne, które usuwają te organizmy, działają tylko czasowo. Nie mogą być biobójcze cały czas, bo byłyby dla nas niebezpieczne. Spróbujmy więc zawalczyć z kolonizatorami murów za pomocą powszechnie dostępnych środków odkażających, jak na przykład podchloryn sodu, który jest stosowany do dezynfekcji wody basenowej – trzeba nim pokryć mur czy ścianę. Można też zastosować nadtlenek wodoru, czyli wodę utlenioną – też powinna pomóc na jakiś czas. Potem tę dezynfekcję trzeba będzie w miarę potrzeby powtarzać dotąd, dokąd budynek nie wyschnie, wówczas grzyby nie będą miały w nim czego szukać.
Rozmawiała: Mira Suchodolska
Źródło:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?