Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Maszewski: Polska to kraj zmiennej pogody, co generuje problemy

Anita Czupryn
Powódź we Wrocławiu w 2010 r..
Powódź we Wrocławiu w 2010 r.. Fot . Pawel Relikowski / Polskapresse
- Często przed zimami mamy w mediach alarmujące artykuły, że zbliża się zima stulecia; tych teoretycznych „zim stulecia” przeżyłem już chyba z czternaście. Najbliższa zima jawi się jako zupełnie zwyczajna - mówi Rafał Maszewski, klimatolog, w rozmowie z Anitą Czupryn.

Jaka zima nas czeka w tym roku?
Synoptycy bardzo nie lubią takich pytań, ponieważ tego typu prognozy obarczone są dużym błędem. Ale też każdy synoptyk ma swoje „typy pogodowe” na najbliższą porę roku. Nie chodzi o szczegóły typu, czy w święta będzie śnieg, a temperatura będzie wynosić minus pięć czy minus dziesięć stopni Celsjusza. Tego jeszcze dziś nikt nie wie, choć są modele, które to pokazują, tylko, że niekoniecznie muszą się sprawdzić. Można określić tendencje: czy nadchodząca zima będzie mokra, czy zimna, śnieżna, czy sucha. Na tej podstawie mogę powiedzieć, że najbliższe trzy miesiące zimy jawią się jako zupełnie zwyczajne, może nawet będzie to nieco cieplejsza zima, ale przynajmniej jeden z miesięcy może być chłodniejszy. Na razie prognozy modelowe i doświadczenie wskazują, że być może końcówka zimy będzie bardziej ostra i sam jej początek również. Być może grudzień, luty, marzec przyniosą więcej zimowej pogody. Środek zimy zaś będzie cieplejszy, atlantycki, zbliżony do angielskiej pogody. Opadów powinno być sporo, będzie to więc urozmaicona zima. Co ważne, mogą się zdarzać incydenty wiatrowe, czyli głębokie niże z bardzo silnym wiatrem, który może nam podokuczać i niestety narobić trochę szkód. Już tej jesieni mieliśmy przykłady, że wiatr był bardzo silny. To są jednak tylko przypuszczenia, trzeba więc traktować je z lekkim przymrużeniem oka i obserwować, czy się sprawdzą. Jesteśmy w takim miejscu, że przewidzenie, jaka będzie zima, nawet w listopadzie, jest bardzo trudnym zadaniem na granicy wróżenia.

Skąd się bierze ta trudność?
Składa się na to kilka czynników. Jedną z najważniejszych przyczyn jest właśnie nasze położenie. Nasz kraj leży w takim miejscu, w którym pogoda bardzo często się zmienia, stąd też jest to jedno z trudniejszych miejsc na świecie jeśli chodzi o prognozowanie pogody. Częste fronty atmosferyczne, wymiany mas powietrza, niże, wyże; leżymy też pomiędzy klimatem kontynentalnym typowym dla Rosji i klimatem morskim obejmującym zachodnią Europę. Dlatego też nad nami często ścierają się różne masy powietrza, gorącego, zimnego, czego efektem są między innymi silne burze. Czasami, zwłaszcza zimą, walczą niże z wyżami, wyż znad Rosji blokuje niże znad Atlantyku i wtedy patrzymy, co zwycięży, bo od tego zależy czy będziemy mieli odwilż, czy rosyjską mroźną zimę. Do Polski docierają praktycznie wszystkie masy powietrza występujące na świecie oprócz powietrza równikowego, a są to powietrze zwrotnikowe, arktyczne, polarne. Na przykład w październiku mieliśmy wyższe temperatury, bo powietrze dopływało do nas nawet znad północno-zachodniej Afryki, po czym, po dwóch tygodniach zaczęło napływać ono znad bieguna północnego i północnej Syberii. Czasem oddychamy powietrzem, które napływa nawet z północnej Kanady, przez Grenlandię - ulega ono jednak znacznej transformacji przemieszczając się nad Atlantykiem. W związku z tym mamy dużą dynamikę pogody nad Polską i znaczną jej różnorodność. A to generuje problemy. Częste przemieszczanie się frontów atmosferycznych sprawia, że pogoda wielokrotnie się zmienia. Gdyby Polska leżała np. w Arabii Saudyjskiej, pogoda byłaby dużo prostsza do prognozowania.

CZYTAJ TAKŻE: Klimatologia nie jest prawdziwą nauką

Gdzie jeszcze są takie miejsca, w których meteorolodzy, synoptycy mają ułatwione zadanie i mogą ze stuprocentową dokładnością przewidzieć, jaka będzie pogoda?
Takim miejscem jest cały pas zwrotnikowy. Wyże zwrotnikowe stacjonują tam praktycznie przez cały rok, raz są silniejsze, raz słabsze, ale bardzo mocno stabilizują pogodę. W tej strefie znajduje się na przykład Sahara. Tam można na dwa tygodnie przewidzieć, że będzie słońce i upał. Tam pogoda jest zdecydowanie bardziej stabilna. W Polsce zarówno latem jak i zimą przez zmienność pogody nasi synoptycy mają naprawdę trudne zadanie. Dlatego też na świecie są jednymi z lepszych pod tym względem, bo mają świetne warunki do „treningu”. Sam nie chciałbym mieszkać i prognozować pogody w Egipcie, bo chyba bym się zanudził przez większą część roku. Polska jest dla mnie idealnym miejscem właśnie z tego względu, że dużo tu się dzieje, czasami jest to loteria i kibicowanie, który typ pogody zwycięży.

A te kraje, gdzie pogoda jest tak samo zmienna jak u nas, a może i bardziej - każdego dnia może być inaczej?
To są kraje Europy północnej i częściowo zachodniej, Islandia, znaczny obszar Ameryki Północnej, Alaska, ale też na przykład południowe krańce Ameryki Południowej - wszędzie tam, gdzie często naprzemiennie przemieszczają się niże, wyże oraz fronty atmosferyczne. Polska jest jednak szczególna, bo jak powiedziałem, napływa do nas też powietrze kontynentalne, ze wschodu, morskie znad Atlantyku lub Oceanu Arktycznego, sporadycznie wygrzane i zapylone powietrze znad północnej Afryki.
Dziś oczywistą prawdą jest, że pogoda wpływa na ludzi, a zatem może też wpływać na zmiany społeczne, polityczne?
Z historii znamy przypadki, kiedy pogoda, może nie była głównym czynnikiem, ale wpływała na przebieg wojen, przyczyniała się do niepokojów społecznych. Tak było na przykład w czasie II wojny światowej, kiedy wielka zima w Rosji utrudniła Niemcom zwycięstwo. Na srogiej zimie w Rosji poległ też Napoleon, bardzo dała się ona we znaki jego armii. Wcześniej potop szwedzki spowodowany był między innymi chłodnymi latami i zimami, przyczyniającymi się do nieurodzaju, a to powodowało, że ludy z północy patrzyły na południe, gdzie pogoda była bardziej przyjazna dla upraw, stąd chęć zagarnięcia tych ziem. Ale pogoda prócz tego, że wpływa na wielkie wydarzenia, oddziałuje również na nasze organizmy. W Polsce często mamy pogodę tak zwaną bodźcową: wpływa ona bardzo mocno na nasze samopoczucie, zwłaszcza podczas przemieszczania się frontów atmosferycznych, niżów, burz, częstych wymian mas powietrza, fal upałów i mrozów. Ilość tych zjawisk meteorologicznych jest taka, że częściej mamy warunki biometeorologiczne niekorzystne zwłaszcza dla osób już cierpiących na jakieś choroby: układu krążenia, reumatyzm, astmę, układu nerwowego. Są prowadzone wspólne badania meteorologów, klimatologów i lekarzy, które polegają m.in. na sprawdzaniu liczby pacjentów na oddziałach intensywnej terapii, wezwań pogotowia ratunkowego, które pokazują, że niekorzystne warunki pogodowe generują więcej przypadków zawałów, udarów, omdleń. W 2013 roku bezpośrednią przyczyną śmierci kilku tysięcy ludzi w Europie były właśnie bardzo wysokie temperatury dochodzące do 36-40 stopni Celsjusza. Jeśli to możliwe, lekarze przesuwają nawet trudniejsze operacje, kiedy występują wyjątkowo niekorzystne warunki biometeorologiczne.

Słowem: pogoda może zabić!
Jesteśmy coraz bardziej wrażliwi na pogodę między innymi przez to, że nasze życie przeważnie toczy się w zamkniętych pomieszczeniach, niż na łonie przyrody. Mamy samochód w podziemnym garażu, jedziemy nim do pracy - tam też jest garaż podziemny, wchodzimy do klimatyzowanych pomieszczeń, z pracy jedziemy na zakupy do dużego sklepu, gdzie też jest podziemny parking, więc nasz kontakt z przyrodą, „świeżym powietrzem” jest bardzo mocno ograniczony. A to wszystko powoduje, że z czasem stajemy się bardziej narażeni na negatywne odczucia związane z aurą, nasz organizm staje się bardziej bezbronny wobec zmian pogody. Dlatego namawiam, aby w każdą pogodę, ponieważ nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór, iść na spacer, przewietrzyć się, należy się tylko odpowiednio ubrać. Pomijam sytuacje, kiedy zdarzają się burze, wichury, czyli jest niebezpiecznie.

CZYTAJ TAKŻE: Klimatologia nie jest prawdziwą nauką

Rozmawiając o pogodzie i jej prognozowaniu, nie sposób wspomnieć o metodach przewidywania pogody. Przeczytałam, że najprostszą jest metoda „bez zmian”. Co to znaczy?
W pogodzie mamy naturalne okresy synoptyczne: pojawia się na przykład wyż i prognozujemy, że poprzebywa on nad nami kilka dni. W ciągu tych pięciu dni praktycznie codziennie mamy podobny typ. Ta prognoza wtedy jest dużo łatwiejsza, bo wiemy, co było wczoraj i wiemy, że bardzo podobnie będzie nazajutrz, czy w następnych trzech dniach. Może być odwrotnie - mamy do czynienia z tzw. wędrówką rodziny niżów z zachodu Europy na wschód i przez pięć dni trwa taka wędrówka, co daje nam typ wietrznej, pochmurnej i ze stabilną temperaturą. Gorzej będzie, kiedy ten okres synoptyczny się skończy, a każdy kończy się prędzej czy później i następują zmiany, które trudno przewidzieć - kiedy nastąpią i z jaką intensywnością.

A Pan, jako praktyk, jakie ma swoje ulubione metody prognozowania?
Łączę różne metody, różne narzędzia, wykorzystuję te ogólnodostępne, internet, bazę informacji często darmowych, czyli zdjęcia satelitarne, radary meteorologiczne, pomiary ze stacji naziemnych, pomiary aerologiczne czyli określające przebieg wybranych elementów meteorologicznych (m.in. temperatura wilgotności, kierunku wiatru) w profilu pionowym atmosfery, modele numeryczne, na których dzisiaj opierają się prognozy pogody. Ale również u synoptyka bardzo ważne jest doświadczenie, bo mózg człowieka też jest w stanie przetworzyć dużo informacji. Prognozuję już kilkanaście lat i wiem, jakie sytuacje przy danych warunkach już wystąpiły, więc mogę łatwiej przewidywać, że jeśli teraz będą takie same warunki, to może być podobnie. Przydaje się też wyobraźnia i częste spoglądanie w niebo, życie blisko przyrody, ważne jest, by samemu poczuć warunki pogodowe na swojej twarzy.

Czym są modele numeryczne?
Konkretne modele tworzą przede wszystkim zestawy równań. Mamy super komputery o bardzo dużej mocy obliczeniowej, które wykorzystują stworzone przez nas równania matematyczne opisujące procesy zachodzące w atmosferze, do analizy tak zwanych danych wejściowych, czyli dotyczących aktualnego stanu pogody. Następnie komputer za pomocą modelu numerycznego przedstawia nam wartości elementów meteorologicznych: temperatury, opadów, kierunku i prędkości wiatru. Wszystko widzimy jak na dłoni. Z tym, że jest jeden problem: musi to zostać zweryfikowane przez synoptyka. W internecie jest mnóstwo prognoz na długi okres czasu, ale wszystkie one są surowymi prognozami modeli nie zweryfikowanymi przez meteorologów, stąd zdarzają się w nich większe lub mniejsze błędy. Tych modeli jest mnóstwo, są lepsze i gorsze, z reguły każdy model w czymś się specjalizuje, jeden w opadach, drugi w zachmurzeniu; ale idealnego modelu nie ma. Modele globalne są dobre do dłuższych prognoz, na tydzień - dwa, ale mamy też modele regionalne, które lepiej radzą sobie ze szczegółowymi prognozami i w sytuacjach dynamicznych zmian - uwzględniają one warunki lokalne. Niestety wiele prognoz w Polsce opiera się na modelach globalnych, nie patrzy się często na te lokalne, stąd zdarzają się pomyłki.
To prawda, że pomyłki w prognozowaniu pogody spowodowane są tym, że nie prowadzi się obserwacji w górach i oceanach? Ale przecież są satelity, dla których ani góry, ani oceany nie stanowią przeszkody. Na czym więc polega problem?
Wiadomo, że w górach czy na oceanach jest dużo mniej stacji pomiarowych niż na lądach, ale one też są. Na oceanach mamy pływające boje, pomiary na pokładach statków, stacje wysokogórskie, ale korzysta się również z pomiarów satelitarnych. Satelita zmierzy m.in. temperaturę powierzchni na dużym obszarze, ilość pary wodnej w atmosferze; to są cenne informacje, tylko trzeba to jeszcze dobrze skalibrować z pomiarami naziemnymi, bo oczywiście jakieś rozbieżności mogą być. Ale rzeczywiście coraz częściej dane satelitarne wykorzystuje się w wyliczeniach modeli i ich ulepszaniu. Problem polega na tym, że do końca nie rozumiemy procesów, jakie zachodzą w atmosferze.

To znaczy?
Dla prognozy istotne jest zebranie wszystkich danych, dobra diagnoza i z tym nie ma problemu. Danych jest mnóstwo, są coraz bardziej dokładne, wiadomo co mierzyć, jak mierzyć. Problem pojawia się w samych modelach, a z tym wiąże się poznanie i zrozumienie procesów, które zachodzą w atmosferze. Część tych procesów znamy, ale wiele z nich nie znamy i nie rozumiemy, a przykłady takiego stanu można mnożyć. Wiemy na przykład, że jutro będą sprzyjające warunki w atmosferze do pojawienia się silnych burz. Nadchodzi ten dzień, burze powstają i wygląda na to, że powstają losowo. Nie wiemy, dlaczego pojawiają się w tym miejscu, a w innym nie, choć warunki do tego są świetne. Albo jeśli już burza powstanie, to dlaczego ona się rozbudowuje po swojej prawej stronie, a po lewej zanika. Dużo jest takich pytań bez odpowiedzi. Wiemy, że coś na danym obszarze może się zdarzyć, ale gdzie dokładnie? O której godzinie? - z tym jest problem. A zatem równania matematyczne odnoszące się do procesów w atmosferze wciąż trzeba doskonalić i jeśli o to chodzi, to jeszcze przed nami bardzo dużo pracy.

Ale przecież mamy dziś i takie komputery, które z każdą porcją danych same się uczą.
Sztuczna inteligencja jest testowana i jest to bardzo fajne i przyszłościowe narzędzie. Sam również korzystam z takiego rozwiązania, jeśli chodzi o temperaturę powietrza i rzeczywiście modele niejako same się uczą - kiedy wprowadzi się dane, jak było faktycznie, komputer potrafi z większą precyzją prognozować pamiętając swoje poprzednie błędy. Być może to jest przyszłość prognozowania. Testy trwają, ale póki co na topie są modele numeryczne.

CZYTAJ TAKŻE: Klimatologia nie jest prawdziwą nauką

A co ze statystykami? Czy one nie pomagają? Od kiedy w ogóle obserwuje się pogodę?
Dobrej jakości dane mamy od początku XX wieku, ale przełom nastąpił w drugiej połowie poprzedniego wieku. Wcześniej wojny powodowały przerwy w pomiarach na wielu stacjach, ale takich pomiarów już dokonywano w XVIII i w XIX wieku. Z kolei pierwsze proste pomiary opadów datuje się na XV, XVI wiek. Te pomiary nie były standaryzowane, każdy mierzył jak chciał, na różnych wysokościach. Dziś jest to określone przez Światową Organizację Meteorologiczną: dla opadów - metr, temperatura - dwa metry, wiatr - 10 metrów. A zatem nawet jeśli weźmiemy pod uwagę 150 lat pomiarów, to wciąż jest to mało, żeby zrozumieć pogodę, nie mówiąc już o klimacie. Ale dobrze, że mamy te 70 lat dobrych pomiarów.

Czy w ciągu tych 70 lat można już zaobserwować jakieś prawidłowości w pogodzie?
Owszem, widać je, na przykład zdarzają się serie lat suchych i lat mokrych. Jeśli dwa - trzy lata były mokre, to można się spodziewać, że niedługo nastąpią suche. I widać to też było ostatnio: w latach 2014-2015 mieliśmy potężną suszę, teraz pogoda odbudowuje zasoby wodne. Widać, że przyroda dąży do równowagi. Jeśli chodzi o temperaturę, to jeśli mamy na przykład trzy - cztery zimy cieplejsze, wzrasta prawdopodobieństwo zimy normalnej, albo chłodnej. Z latami jest inaczej, ponieważ od 24 lat mamy sytuację, że łącznie czerwiec, lipiec i sierpień są generalnie cieplejsze, powyżej normy, dawno nie mieliśmy zimnego lata. I tu ciekawostka, bo według statystyk zimne lato dawno już powinno wystąpić, a ono nie występuje.
A tegoroczne nie było zimne?
Mogą tak postrzegać ci, którzy wyjechali na urlop w miejsca, gdzie akurat padało. Faktycznie, lipiec był gorszy w Polsce, zwłaszcza na północy, ale jeśli uśrednimy temperatury z czerwca lipca i sierpnia, to źle nie było. Rzeczywiście mniej było tego lata dni upalnych, a temperatura maksymalna również była znacznie niższa od tej rekordowej. Wpłynął na to głównie chłodniejszy lipiec. Na południowym-wschodzie lato było cieplejsze niż normalnie. Pogoda od ponad 20 lat już nas rozpieściła pod względem sezonów letnich, przyzwyczailiśmy się do częstych upałów, gorących mas powietrza, stąd lato nawet normalne odczuwamy jako lato patologicznie zimne. Co by się stało, gdyby przyszło takie lato, jak w 1980 roku, kiedy temperatury były dużo niższe? W obecnych czasach byłby to spory dramat i mówienie o nadchodzącej epoce lodowcowej (śmiech).

Kiedy byłam małą dziewczynką, tata powiedział mi, abym zapisywała pogodę w pierwszych dwunastu dniach nowego roku, bo to da obraz, jaka będzie pogoda przez cały rok. Meteorolodzy korzystają z takich ludowych mądrości?
Osobiście nie zapisywałem i nie sprawdzałem tego, ale były prowadzone badania, na ile przysłowia się sprawdzają, jeśli chodzi o pogodę. Na przykład: „Jak Barbara po wodzie, Boże Narodzenie po lodzie” i odwrotnie. Wyszło 50 na 50. Nie jest to więc wysoka sprawdzalność, choć akurat to przysłowie ma pewne oparcie w statystykach, ponieważ zauważono, że w Europie środkowej mamy tak zwaną odwilż bożonarodzeniową i często się zdarza, że jeżeli w pierwszej połowie grudnia jest zima, to na święta przychodzi odwilż. W drugą stronę rzadziej się to zdarza. Ciężko wiec się na tym opierać. Kiedyś ludzie nie mieli tych danych, jakie mamy teraz, nie było telewizji, nie było radia, więc każdy sobie radził, jak mógł. Obserwowano też przyrodę i próbowano przewidywać pogodę, ponieważ to zawsze była ważna informacja. Ale zwierzęta czy rośliny nie mają wbudowanego „chipa”, który prognozuje pogodę. One reagują na taką pogodę, jaka jest w danej chwili. W październiku zdarza się, że kwitną drzewa owocowe, ale dlatego, że jest wyjątkowo ciepło i nie oznacza to, że zima będzie wyjątkowo łagodna lub mroźna.

CZYTAJ TAKŻE: Klimatologia nie jest prawdziwą nauką

To dlaczego wiara w świstaka w Ameryce tak mocno się trzyma?
To jest element tradycji, który jednocześnie jest wyrazem wewnętrznej chęci człowieka do poznania tego, jaka będzie pogoda w przyszłe lato, jak długo potrwa zima. Mimo tego że większość z nas i tak niewiele z tą informacją zrobi, ale ta ciekawość jest. Śmiem twierdzić, że artykuły w internecie zatytułowane: „Wiemy, jaka będzie zima”, „Wiemy, jakie będzie lato” mają większą klikalność i nikt nie ukrywa, że o to chodzi, aby był „ruch na serwerach”. To na pewno nośne hasła, bo sam, wiedząc, że pisanie we wrześniu, jaka będzie zima, to wróżenie z fusów, z ciekawości klikam, zaglądam i czytam. Często przed zimami mamy w mediach alarmujące artykuły, że zbliża się zima stulecia; tych teoretycznych „zim stulecia” przeżyłem już chyba z czternaście… Jeszcze raz powtórzę: w naszym klimacie przewidzenie pogody kilka miesięcy do przodu, a już zwłaszcza zimy jest jak gra w lotto, może komuś uda się trafić. Możemy co najwyżej pokusić się o bardzo ogólną prognozę, czyli czy zima będzie ciepła, zimna, śnieżna, a może sucha.

Kto do Pana dzwoni i pyta o pogodę? Jacy ludzie najbardziej zainteresowani są tym, jaka będzie pogoda?
W ciągu całego roku dostaję sporo pytań za pomocą poczty elektronicznej, choć najwięcej ludzi zainteresowanych pogodą jest w okresie letnim, a najmniej w okresie zimowym. Pewnie wynika to z tego, że latem często odpoczywamy na świeżym powietrzu, wiec ciekawi nas, czego możemy się spodziewać, a zimą częściej siedzimy w domu i nie bardzo interesuje nas to, czy pada, albo wieje. Ale, co ciekawe, w porze chłodnej, gdzieś tak od września - października do kwietnia bardzo dużo pytań zadają mamy małych dzieci: jak ubrać dziecko do przedszkola czy szkoły? Sporo mam też podziękowań, mamy piszą na przykład: „Ubieram dziecko według pana prognozy”, co, nie ukrywam, uświadamia mi powagę mojej pracy, bo okazuje się, że to wielka odpowiedzialność. W sezonie żniw i prac rolnych zwykle pogodą zainteresowani są rolnicy: kiedy zacząć żniwa, kiedy pryskać, kiedy planować sianokosy. Przed zimą bardzo dużo zapytań mają firmy budowlane i sprzątające, teraz jest duży ruch. Pytają, czy będzie dużo śniegu, kiedy spadnie, czy powinni zgromadzić więcej piasku, soli, czy święta będą spokojne, czy będą musieli w świąteczne dni odśnieżać. Z przyczyn opisanych wcześniej, nie mogę im jeszcze na te pytania odpowiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rafał Maszewski: Polska to kraj zmiennej pogody, co generuje problemy - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński