Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Biały: W naszym zespole nie ma miejsca na gadki, chodzenie i gwiazdorzenie

jakub lisowski
Rafał Biały od dziecka związany jest ze szczecińskim szczypiorniakiem.
Rafał Biały od dziecka związany jest ze szczecińskim szczypiorniakiem. Andrzej Szkocki
Piłka ręczna. Zwycięstwem Rafał Biały powrócił na trenerską ławkę drużyny szczypiornistów Sandra Spa Pogoni Szczecin. To kolejny etap przygody z klubem.

Pogoń można określić klubem rodzinnym. Prezesem jest Paweł – młodszy brat Rafała. Jednym ze sponsorów jest firma rodziny Białych. Bracia kariery rozpoczynali i kończyli w Szczecinie. Kilkanaście lat temu wzięli się też za odbudowę męskiego szczypiorniaka. Pod kierunkiem Rafała Białego drużyna rozpoczynała występy od II ligi, później wchodziła do I ligi oraz elity. W niej zespół ocierał się o medal.

Ostatnie dwa sezony to dużo słabsze notowania. Budżet klubu nie pozwala już na głośne transfery, czyli grę o czołowe lokaty. W tych rozgrywkach drużyna walczy o uniknięcie spadku i jest na dobrej drodze.

Po meczu z Vive Kielce z pracy trenerskiej zrezygnował Piotr Frelek, który był pierwszym szkoleniowcem od początku sezonu 2017/18. Klub zdecydował się znów powierzyć trenerskie zadania Rafałowi Białemu, który w ostatnim okresie był menedżerem Portowców.

Co Pan trener powiedział swoim zawodnikom przed spotkaniem z Zagłębiem Lubin. Pewnie była mobilizacja, bo widać to było na parkiecie…
Przepracowali bardzo fajnie ten okres odkąd jesteśmy razem i w czasie tych zajęć postawiliśmy bardzo mocno na obronę. A co powiedziałem? Chłopcy jesteście zawodnikami, którzy posiadają pewne umiejętności tylko musicie wyjść na parkiet i pokazać przysłowiowe męskie jaja. Chodziło o to, by w obronie spacyfikować Zagłębie. Wiedziałem, że jeśli to nam się uda, to wygramy. I gdyby nie 14 zmarnowanych stuprocentowych sytuacji pod rząd w pierwszej połowie to ten wynik byłby szybko dwucyfrowy dla nas. Cieszę się, że zespół kupił to, co ja razem ze Sławkiem Fogtmanem chcemy, by prezentował.

Przecierał trener oczy ze zdumienia na widok, jak potrafią grać jego zawodnicy?
Nie. A to z tego względu, że powiedzieliśmy sobie, że trening ma być meczem. I oczekuję, że na treningach zawodnicy będą siebie zabijać. Jeśli będzie iskrzyć na zajęciach, to tak samo będziemy grać też w meczach ligowych. I muszę powiedzieć, że właśnie tak wyglądały nasze ostatnie treningi przed spotkaniem z Lubinem. Przenieśliśmy to na mecz, ale oczywiście nie wszystko zagrało idealnie. Nie możemy mieć jednak takich przestojów i musimy się nauczyć takie mecze wygrywać.

Przejął Pan zespół w dość specyficznym okresie. Drużyna ma duże straty do czołowej ósemki i raczej nie ma już szans na play-offy. Punkty, które uzyskacie do końca rundy zasadniczej i tak się jednak nie będą liczyć w walce w grupie spadkowej. Jak wykorzystujecie ten czas?
Dla nas ze Sławkiem najważniejsze jest teraz to, by ci zawodnicy uwierzyli, że mogą wygrywać. Dlatego też postanowiliśmy zmienić Netto Arenę na halę przy Twardowskiego. Tu trenują, tę obiekt bardzo lubią, w której się bardzo dobrze czują. Musieliśmy więc tu zagrać. Teraz każdy kolejny mecz będziemy właściwie wykorzystywać. Razem ze Sławkiem będziemy nakładać na zawodników presję. Nie ma spotkań na „odwal się”. Każdy mecz chcemy wygrać, by nabrać pewności, że zwycięstwa nie są poza naszym zasięgiem również w kolejnej części sezonu.

Stawiacie sobie konkretne zadania na finisz rundy zasadniczej?
Chciałbym powiedzieć: wygrać każde spotkanie, ale mamy oczywiście świadomość, że jeszcze pojedziemy np. do Płocka, a do nas przyjadą Azoty Puławy. Nie położymy się przed nikim. Przypomnę, że Puławy już przegrywały w tej hali. Uważam, że jeśli będziemy grać tak dobrze w obronie jak z Zagłębiem, na takim poziomie agresywności, którą pokazaliśmy przez 20 minut – przecież straciliśmy przez ten okres tylko 6 bramek – to wiele zespół będzie miało z nami problem. Generalnie – chcemy wygrać każdy kolejny mecz.

Wrócił Pan po raz kolejny na stanowisko trenera szczypiornistów. To już nałóg?
Zwolnił mnie prezes z funkcji dyrektora sportowego, więc czymś musiałem się zająć.

Ważne były reakcje zawodników po bramkach, udanych podaniach czy przechwytach. Bardzo szybko zaakceptowali zmianę trenera?
To raczej pytanie do nich, ale… te przechwyty nie były dziełem przypadku. To były ustawione zachowania, które wynikały z przedmeczowej analizy gry Zagłębia. Tę radość z gry było też widać na treningach. Myślę, że chłopcy uwierzyli, że mogą pokonać 9. w tabeli Zagłębie. I to poszło. Zwróciłbym też uwagę na coś chyba najważniejszego – nie było na parkiecie chodzenia, gadania, gwiazdorzenia. Nie było zawodników, którzy się snują, gadają sobie zamiast wrócić do obrony. Powiedziałem zawodnikom, że od gadania z sędziami jestem ja i Sławek. Z Zagłębiem było wiele spornych sytuacji, ale nie było niepotrzebnych rozmów i kłótni z arbitrami ze strony zawodników, mimo tego, że wiele sytuacji było kontrowersyjnych. My musimy skupić się na meczu, a nie na gadaniu.

Gdy ostatni raz Pan rezygnował z pracy w zespole tłumaczył to nadmiarem obowiązków związanych z prowadzonym biznesem. Uda się to teraz dobrze poustawiać, by obecna współpraca z drużyną trwała dłużej niż do końca sezonu?
Jak wszędzie w życiu, także i w mojej firmie jesteśmy już w innym miejscu, jesteśmy dalej, mamy większe możliwości, by robotę inaczej poukładać. Nie ukrywam, że takie łączenie jest bardzo ciężkie, więc teraz nie chcę składać deklaracji odnośnie kolejnego sezonu. Muszę sprawdzić, jak moja praca w klubie będzie wpływać na interesy rodzinne i firmy. Obecnie – 50 na 50, że będę dalej przy zespole.

Rozmawiał Jakub Lisowski

ZOBACZ TEŻ:

Piłkarz Roku 2018: Nagrodziliśmy najpopularniejszych i najle...

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński