Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS: Jarosław Kaczyński nie jest ostatnią instancją, nie zmieni wyroku sądu [WYWIAD]

Jakub Oworuszko
Jakub Oworuszko
Sylwia Dąbrowa/ Polska Press
O tym, jaki jest na co dzień Jarosław Kaczyński, mówi w rozmowie z "Polską Times" i Agencją Informacyjną Polska Press Radosław Fogiel, jeden z najbliższych współpracowników prezesa Prawa i Sprawiedliwości, wicerzecznik partii, a także radny sejmiku mazowieckiego i kandydat w wyborach do Sejmu.

Jakub Oworuszko: Jak się zostaje najbliższym współpracownikiem najbardziej wpływowego polityka w Polsce?
Radosław Fogiel: Najbardziej wpływowego – zgoda, najbliższym współpracownikiem – nie wiem, czy to nie pewna przesada, jest ich wielu. W biurze pana prezesa pracuję już 10 lat, od 2009 roku, jeszcze przed katastrofą smoleńską, choć z PiS-em byłem związany już wcześniej. Trudno mi oceniać samego siebie, ale chyba doceniono moją pracę, zaprocentowało doświadczenie, fakt że współpracowałem z wiceprezesem PiS Adamem Lipińskim i to, że znałem partię. Gdy w którymś momencie okazało się, że jest potrzebna dodatkowa osoba do biura prezydialnego PiS, czyli biura prezesa, to jego dyrektor, pani Barbara Skrzypek, zaproponowała mi pracę.

Czym pan konkretnie się zajmuje?
Występuję w dwóch rolach, po pierwsze jestem związany z biurem prezydialnym, które obsługuje prezesa, władze partii. Ono zajmuje się generalnie sprawami statutowymi, posiedzeniami władz, sądem dyscyplinarnym, przygotowywaniem kongresów, dokumentów i innymi sprawami dotyczącymi samej partii. Druga rzecz to biuro poselskie Jarosława Kaczyńskiego, którym kieruję. Tam zajmujemy się sprawami związanymi z wykonywaniem mandatu poselskiego, obsługą korespondencji. W ciągu roku do prezesa Kaczyńskiego kierowane są dziesiątki tysięcy listów, maili, gro z nich trafia do biura prezydialnego, bo dla większości ludzi Jarosław Kaczyński jest przede wszystkim szefem PiS. Czytamy je, określamy jakich tematów dotyczą, w czyich kompetencjach leżą, z częścią zapoznaje się sam prezes. Wielu osobom wydaje się, co po części jest zrozumiałe, bo media wykreowały taki wizerunek prezesa, że jest on ostatnią instancją i może np. zmieniać wyroki sądów czy umarzać długi.

Jaki jest Jarosław Kaczyński na co dzień? Czy faktycznie późno wstaje, nie chodzi sam po zakupy i nie ogląda telewizji?
Bardzo późno kładzie się spać, jest tytanem pracy. Nie jest tajemnicą, że nie zrywa się bladym świtem. Telewizję ogląda, nie tylko rodeo (śmiech). Z tego co wiem, ogląda i telewizję publiczną i komercyjne, jest na bieżąco. Funkcjonując głównie w pracy albo pracując w domu faktycznie nie ma zbyt wiele czasu na zakupy. Prezes spędza bardzo dużo czasu ze współpracownikami, w tym z panią Barbarą Skrzypek, która ma najdłuższy staż pracy.

Traktuje ich jak rodzinę?
Nie powiedziałbym, to jednak relacja formalna, nie jesteśmy „na ty”. A wracając do pytania, Jarosław Kaczyński jest przede wszystkim bardzo pracowity, zdeterminowany, moim zdaniem nie ma w Polsce drugiego polityka, która ma tak głęboką, analityczną wiedzę na temat funkcjonowania państwa jako całości, jako pewnego systemu składającego się z podsystemów. Wie, co od czego jest uzależnione i jest w stanie ocenić, jakie skutki wywoła jakaś decyzja w danym obszarze na przestrzeni czasu. To cenna cecha. Prezes ma jasną koncepcję, jakie powinny być cele polskiej polityki, do czego powinniśmy dążyć i realizuje to konsekwentnie. Poza tym jest na pewno inny niż w obrazie malowanym już od lat 90. przez nieprzychylnych mu ludzi. Jest po prostu człowiekiem, który ma znajomych, przyjaciół.

Jak wygląda dzień prezesa PiS?
Z mojej perspektywy, tej „partyjno-biurowej”, wygląda to tak, że prezes pojawia się w siedzibie partii przy Nowogrodzkiej około godziny 11, zapoznaje się ze swoim kalendarzem, czyta prasę, podpisuje jakieś dokumenty, dekretuje sprawy wpływające do biura, o których mówiliśmy wcześniej. Potem zaczynają się spotkania, często również z władzami partii, nierzadko kończą się około godz. 20. Później najczęściej jedzie do domu, gdzie dalej pracuje.

Prezes potrafi się mocno zdenerwować? Jak reaguje na różne afery dotyczące polityków PiS czy jego samego?
Wiadomo, że rzeczy, które wyskakują, szczególnie w kampanii, i które mogą być potencjalnymi problemami, nie cieszą go. Ale jest człowiekiem opanowanym. Największy dystans ma do spraw, które dotyczą go bezpośrednio, czasami traktuje je nawet z przymrużeniem oka. Ale generalnie gdy coś się dzieje, to najpierw stara się rozeznać w sytuacji, dzwoni do danej osoby albo zaprasza ją na rozmowę.

To prezes zdecydował, że Marek Kuchciński musi zrezygnować z funkcji marszałka Sejmu?
Nie, to decyzja całego kierownictwa partii, debata na ten temat była dość długa.

Kuchciński nie chciał sam zrezygnować?
Z tego co wiem to już na samym początku deklarował, że jeśli będzie taka potrzeba to odejdzie.

A prezes nie poczuł się oszukany? Początkowo marszałek i jego współpracownicy podawali sprzeczne albo nieprawdziwe informacje dotyczące lotów.
Tu faktycznie problematyczne było to, że początkowo docierały do nas z Sejmu, powiedzmy, aktualizowane informacje. Ale złej woli marszałka nikt się nie dopatrywał...

Prezes oglądał Politykę Vegi i Kler Smarzowskiego?
Polityki na pewno nie, Kleru chyba też nie miał okazji i chyba nie był specjalnie zainteresowany.

Dotychczas był pan w cieniu Jarosława Kaczyńskiego, od kilku tygodni jest pan na pierwszej linii frontu, jak się pan odnajduje jako wicerzecznik PiS?
Nigdy nie zabiegałem o bycie rzecznikiem czegokolwiek, wręcz zawsze powtarzałem, że w byciu rzecznikiem najgorsze jest to, że trzeba rano wstawać, a ja się do tego absolutnie nie nadaję...

...to pan zaproponował wywiad o 8 rano.
(śmiech) No więc właśnie, widzi pan w jakiej sytuacji się znalazłem. Poranne pobudki okazały się prawdą, muszę zagryźć zęby, a czy się nadaję, to czas pokaże.

Dwukrotnie bezskutecznie startował pan do Sejmu, do trzech razy sztuka?
Mój start w 2005 roku był wyłącznie w charakterze tzw. wypełniacza listy, nie traktowałem tamtej kampanii bardzo serio. Cztery lata temu startowałem już na poważnie. I był to jeden z najgorszych wyników dla polityka, bo zdobyłem kilka tysięcy głosów, a zabrakło niecałych stu, by dostać się do Sejmu. Dlatego bardzo mobilizujemy wyborców, powinienem być obwożony po Polsce, jako żywy dowód, że każdy głos się liczy (śmiech). Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej, choć obecnie muszę dzielić czas pomiędzy swoją kampanię w okręgu, a kampanię centralną. Zdaję sobie sprawę, że nie haruję tam na miejscu tak wiele, jak bym chciał, niestety.

Jest pan też piekarzem.
To prawda, moja rodzina od blisko 110 lat prowadzi w Radomiu piekarnię. To rodzinna tradycja, że niezależnie od tego, co kto będzie robił w życiu, przynajmniej ten egzamin czeladniczy musi mieć zdany. Chleba nie piekę, ale zdarza mi się piec bułki śniadaniowe czy do hamburgerów.

Wracając do polityki – wiadomo już, dlaczego PiS zwlekał z prezentacją programu. Są tam kontrowersyjne propozycje dotyczące np. dziennikarzy.
Kontrowersyjne, jak kontrowersyjne. Sama treść programu nie była kluczowa, jeśli chodzi akurat o harmonogram, ale chcieliśmy rozłożyć w czasie komunikowanie poszczególnych kwestii i emocje społeczne. Propozycja, o której pan wspomniał angażuje emocje środowiska dziennikarskiego, rozumiem to. Proszę jednak tego nie traktować jako konkretnego, narzuconego rozwiązania. To jeden z wielu pomysłów zawartych w programie, nie ma też tam żadnego drugiego dna. Chodzi o to, że dziennikarze, jako mający duży wpływ na opinię publiczną i sposób funkcjonowania państwa, powinni być traktowani w trochę inny sposób niż - dajmy na to - właśnie piekarze. To zawód zaufania publicznego. Skoro inne zawody zaufania publicznego mają konstrukcję w jakiś sposób samorządową, która wymaga od nich między innymi trzymania standardów etycznych, to może warto, żeby również dziennikarze mieli taką samoregulację. To wszystko jest oczywiście do dyskusji z samymi zainteresowanymi.

Sporo zamieszania wywołaliście też wśród przedsiębiorców, którzy obawiają się wyższych składek na ZUS czy skokowego wzrostu pensji minimalnej.
Po pierwsze podwyższanie płacy minimalnej będzie stopniowe, np. z 2600 zł do 3000 zł, to 400 złotych różnicy. Faktycznie spotkaliśmy się z krytyką tych propozycji, zwłaszcza w mediach. Ale pewne rozwiązania, które czynią tę sprawę bardziej strawialną dla przedsiębiorców, zostały zaprezentowane już na konwencji w Lublinie: zostanie choćby zwiększony poziom działalności na ryczałcie, docelowo do dwóch milionów euro, przedsiębiorstwa zapłacą niższy CIT. Poza tym inaczej będzie wyliczany ZUS, ale na pewno nikt nie będzie płacił więcej, niż płaci teraz. Chodzi o to, że jeśli ktoś ma mniejszy dochód, to żeby zapłacił niższy ZUS, inaczej niż poprzednio, gdy trzeba było płacić składkę nawet nie mając przychodu. To krok w stronę przedsiębiorców, żeby mieli świadomość, że nie tylko im się dokłada, ale daje też ulgi. Premier w najbliższym czasie, m.in. w sobotę w Katowicach, będzie prezentował cały szereg pomysłów dla przedsiębiorców. To nie jest zdrowa sytuacja w gospodarce, gdy zamiast produktów wysoko przetworzonych, zamiast wiedzy i doświadczenia, jedynym naszym zasobem jest tani pracownik. To na dłuższą metę nie pozwoli nam się rozwijać. Chcemy rozpędzić polską gospodarkę.

A co z podwyżkami dla polityków, wiele osób zgodnie przyznaje, że ministrowie zarabiają za mało.
To trudny temat, bo każda podwyżka, nawet kwoty przeznaczanej na biura poselskie, z której poseł nie ma dla siebie ani złotówki, wywołuje oburzenie. Jest takie oczekiwanie społeczne, że politycy powinni o siebie dbać w ostatniej kolejności, i ja to rozumiem i nie neguję tego. Oczywiście, dla kogoś, kto zarabia dziś pensję minimalną, pensja wiceministra czy pensja premiera jest kwotą ogromną. Ale z drugiej strony to wszystko kwestia kontekstu. Jeśli premier zarabia o wiele mniej niż prezes spółki skarbu państwa, a ponosi przy tym ogromną odpowiedzialność, to proporcja jest gdzieś zachwiana.

PiS zechce dokonać jakichś zmian?
Podjęcie tematu podwyżek wymagałoby ponadpartyjnego porozumienia, bo przecież PiS nie robiłby tego dla siebie, dotyczyłoby to całej klasy politycznej. Ale to nie jest temat pierwszej potrzeby, będziemy skupiać się na realizacji tego, co zapisaliśmy w programie. Chcemy przede wszystkim zadbać, by wzrosły pensje Polaków.

Na kogo głosować?

Czy już wiesz, na kogo oddasz głos w nadchodzących wyborach?

  1. 70.57%
  2. 22.32%
  3. 4.25%
  4. 2.86%
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński