Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny przeprosił tylko policjantów

elle, 4 lutego 2005 r.
Na ostatniej sesji rady miejskiej radny Jerzy Lechner przeprosił policję za niestosowne zachowanie, do jakiego doszło w siedzibie Komendy Powiatowej Policji.

Radny Choszczna w stanie nietrzeźwym utrudniał przeprowadzenie czynności śledczych i groził policjantom zwolnieniem z pracy. Zdegustowany takim zachowaniem komendant policji inspektor Mirosław Denis napisał skargę, którą wysłał do przewodniczącego rady miejskiej Piotra Nahorskiego.

Reakcja stresowa?

Treść skargi została przeczytana podczas sesji. Jerzy Lechner wytłumaczył to reakcją, którą wywołało podpalenie samochodu (do incydentu doszło wkrótce po podpaleniu auta prezesowi PGK Jerzemu Sikorskiemu.).

- Nie było to przypadkowe zdarzenie. Uzyskaliśmy informację, że mamy na siebie uważać. Wielu moich znajomych otrzymało groźby. Dzisiaj jest to samochód, jutro może być to mieszkanie, a pojutrze może zamach na kogoś, bo nie zgadza się z kimś. Dziwnym trafem te informacje potwierdzają się. Kojarzę je z sytuacjami, które miały miejsce w Choszcznie - tłumaczył radny z mównicy. - Moja reakcja była gwałtowna, może zbyt gwałtowna. Być może w nieodpowiedniej formie. Chciałbym przeprosić - powiedział Jerzy Lechner.

Nie tylko policja

Przewodniczący rady miejskiej Piotr Nahorski stwierdził, że pismo komendanta spełniło swoją rolę, bo zainteresowany przeprosił. Zaapelował również, by zamknięta została sprawa innej skargi na Jerzego Lechnera, której nie odczytał jednak na sesji. W ubiegłą sobotę wspomniał o niej "Głos". Dotyczyła ona incydentu, który wydarzył się 30 listopada ubiegłego roku, w lokalu "Cafe Zacisze", kilka godzin po jednej z sesji. Radny jednak nie podjął wyzwania i rodzina Ewy i Jerzego Jabłońskich oraz ich synów Roberta i Artura Szubów nie została przeproszona do dzisiaj.

- Przy jednym ze stolików siedział pan radny Lechner z jednym jeszcze mężczyzną, którego nie znam. Zaprosił nas do swojego stolika. Usiedliśmy przy stoliku pana Lechnera, ja podając rękę w celu przywitania się zapytałem się co tam słychać? I otrzymałem taką odpowiedź, cytuję: "ja was wszystkich k.... wyduszę i wykończę".

Powiedziałem mu, że nie mam ochoty siedzieć z nim przy jednym stole i odszedłem. Stanąłem przy barze, piłem piwo, a pan Lechner ubliżał mojej rodzinie. Spytałem kolegi czy idzie do domu kolega wstał i wyszedł a ja za nim, po czym zauważyłem p. Lechnera z rękoma wyciągniętymi do bicia, w moim kierunku. Wtedy ja wyciągnąłem ręce w obronie, złapałem go za krawat i powiedziałem, aby się uspokoił - zrelacjonował zajście Robert Szuba.

Komórka milczy

Na wystosowane pismo do przewodniczącego rady miejskiej Piotra Nahorskiego otrzymał odpowiedź, że cytowane wyrażenia są szokujące i takiego stanu rzeczy nie można wytłumaczyć ani stanem fizycznym, ani emocjonalnym. Radny jest osobą publiczną, stad nawet prywatnie zobowiązany jest on do zwiększonej odpowiedzialności za swoje postępowanie. Przewodniczący obiecał podjąć działania mające na celu przeproszenie.

Co na to radny Jerzy Lechner? Nic, po prostu milczy. Odzywa się tylko jego nowa komórka: Abonent jest czasowo niedostępny. Proszę zadzwonić później.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński