Powracamy do tematu finansowania leczenia metodą in vitro z miejskiego budżetu. O sprawie pisaliśmy wielokrotnie a w środowym Głosie zamieściliśmy wypowiedź Łukasza Tyszlera, przewodniczącego Rady Miasta, który zapewniał, że radni zajmą się sprawą. Tak też się stało.
Podczas środowego spotkania radnych z Komisji ds. Zdrowia i Pomocy Społecznej poruszono temat finansowania leczenia metodą in vitro z miejskiej kasy. Przewodniczący Tyszler przekonywał na nim, że należy powrócić do projektu uchwały, którą radni przyjęli już trzy lata temu, a która nie została zrealizowana. Podobnego zdania byli np. Joanna Bródka i Marek Kolbowicz.
- W ogóle w programie in vitro w naszym mieście jest ok. 500 par. Jest jednak grupa około 100 par, która jest pełna obaw, czy zdąży skorzystać z dofinansowania przed końcem rządowego programu, czyli do 30 czerwca 2016 roku - powiedział Łukasz Tyszler. - Przypomnę tylko, że chodzi o ogólnoświatową metodę, która w Europie dofinansowywana jest z budżetu państw. Oczywiście mamy demokrację i nikt nikogo nie zmusza do takiego leczenia, ale dlaczego my mamy ograniczać dostęp do tej metody tym, którzy chcieliby z niej skorzystać. Dodatkowo radni podjęli uchwałę, że trzeba wesprzeć takie pary. Oczywiście należałoby zaktualizować program, który wtedy powstał, tylko czy mamy gotowość, by zmierzyć się z tematem raz jeszcze. Oponentów w Radzie Miasta jest obecnie więcej niż wtedy, kiedy uchwalono projekt. Może wychodząc poza poglądy, wiarę, moglibyśmy być po prostu ludźmi i umożliwić tym mieszkańcom, którzy tego chcą, skorzystanie z tej metody, pomóc im finansowo.
- Teraz jest nieco łatwiej, wiele kwestii zostało już unormowanych z uwagi na to, że istniał program rządowy - dodała Joanna Bródka.
- Najłatwiej jest coś zabronić. A co w zamian? - pytał Marek Kolbowicz. - Te urodzone dzieci to nie są potworki. Przepraszam za słowo, ale o zgrozo, tak to jest przedstawiane. Mój serdeczny kolega dowiedział się niedawno, że nie rozpocznie procesu leczenia, bo nie będzie już dofinansowania. W ich domu jest dramat. To dla niektórych naprawdę jedyna szansa na własne dziecko.
- Cały czas mówi się, że z in vitro urodziło się wiele dzieci. Trzeba jeszcze zapytać, kosztem ilu zarodków - podniosła oburzona radna Renata Łażewska. - Mam prawo do swoich poglądów i są one przeciwne.
Przewodnicząca komisji odpowiedziała, że in vitro to forma leczenia i zanim do niej dojdzie przeprowadza się inne metody leczenia, zapewniła też, że dojdzie do spotkania z ekspertami, którzy wyjaśnią wątpliwości i wezmą udział w dyskusji nad projektem.
- To zawsze kobieta rodzi dziecko. To cud i dar od Boga. To kościół powinien zadbać o to byśmy mieli jak najwięcej dzieci, katolików - zakończyła Maria Magdalena Herczyńska, przewodnicząca Komisji ds. Zdrowia i Pomocy Społecznej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?