Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radek Kowalczyk wypłynął w historyczny rejs

Redakcja
Radek Kowalczyk płynie od wczoraj w najtrudniejszych ...
Radek Kowalczyk płynie od wczoraj w najtrudniejszych ... Andrzej Kus
Radek Kowalczyk płynie od wczoraj w najtrudniejszych oceanicznych regatach świata. – Już wiem, że będę miał koszmarną pogodę – mówił przed wypłynięciem.

W niedzielę we francuskim La Roche punktualnie rozpoczęły się najtrudniejsze oceaniczne samotnicze regaty świata. Wystartował w nich jedyny Polak, szczecinianin – Radek Kowalczyk. Przed samym startem opowiedział nam o ostatnich godzinach przygotowań.

– W nocy niewiele spałem. Wciąż docierało do nas mnóstwo nowych informacji meteorologicznych, bardzo niepokojących – mówi. – Warunki na oceanie będą bardzo złe. Pierwszy etap, na portugalską Maderę miał trwać 6 dni. Wczoraj okazało się, że będzie to 11 dni braku snu i jedzenia. Ciągła walka z żywiołem. Co godzinę trzeba będzie przestawiać żagle. Na sobotnim spotkaniu meteorologicznym, wśród wszystkich załóg ta informacja wywołała potworne zamieszanie. Każdy sobie zdaje sprawę z tego, że przy takich warunkach nie da się uciec przed spotkaniem na wodzie ze statkiem. Może dojść do tragedii. Trzeba być bardzo ostrożnym.

Radek już wie, że przy takich prognozach będzie zostawał mocno w tyle. Ma cięższą łódkę od pozostałych żeglarzy. Szansa może pojawić się w nocy z piątku na sobotę. Przewidywane jest wtedy mocne uderzenie wiatru.

W finale regat miało wystartować 80 żeglarzy. Niestety jeden z nich, już podczas przygotowań tragicznie zginął. Został znaleziony w wodzie kilka mil od brzegu ciągnięty na stalowej linie. Wypadł ze swojego jachtu. Po starcie zawodnicy uczcili jego pamięć minutą ciszy.

– Doskonale się znaliśmy, razem pływaliśmy – mówi Radek. – Takie wypadki zdarzają się, ale chcielibyśmy by było ich jak najmniej. Mam nadzieję, że wszyscy dopłyniemy do mety cali i zdrowi.

Przed samym startem wszyscy żeglarze musieli oddać telefony komórkowe. Na oceanie nie mogą korzystać z żadnych środków łączności. Są zdani wyłącznie na siebie i mapy. Do dyspozycji mają jedynie satelitarną radioboję, która nadaje sygnał SOS. Podawane wtedy są namiary jachtu a centrum koordynacyjne organizuje akcję ratunkową. Na jej przybycie mogą czekać nawet kilka dni.

– Przeszliśmy też testy medyczne, by w razie potrzeby potrafić samemu udzielić sobie pomocy – mówi żeglarz.

Transatlantycką trasę Mini Transat pokonuje się w dwóch etapach – pierwszy liczy 1100 mil morskich i prowadzi z Francji na portugalską Maderę, a drugi z Madery bezpośrednio do Salvador de Bahia w Brazylii – 3100 mil morskich. W sumie jest to osiem tysięcy kilometrów. W Brazylii żeglarze powinni zameldować się w pierwszych tygodniach listopada. Tegoroczna trasa jest najdłuższą w historii tych regat. Radek jest trzecim z kolei Polakiem, po Kubie Jaworskim (1977, jacht „Spanielek”) i Jarku Kaczorowskim (2007, „Allianz”) biorącym udział w tym wyścigu.

Popłynie na 6,5-metrowym jachcie „Calbud”.

– W jego kabinie nie da się stanąć, mieszczą się tam jedynie żagle i rzeczy absolutnie niezbędne. Nie ma miejsca by się wygodnie położyć. Zresztą, przespać można się najwyżej 15 minut. Woda ciągle zalewa pokład. Płynięcie nim to naprawdę arcytrudne wyzwanie – podsumowuje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto