Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Publikuje książki samodzielnie, dzięki wsparciu szczecinian wznowi powieść. Kim jest Paweł Jakubowski?

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Okładka książki | portret: fot. Andrzej Wieczorek
Paweł Jakubowski, jak mówi o sobie, z zawodu pisarz, hobbystycznie pracownik korporacji. Jest autorem takich tytułów jak „Ty”, „Najemnicy”, „Duch Miasta” czy wymieniona w tytule „Kopuła”. Książki wydawał zarówno we współpracy z wydawnictwami, jak i systemem vanity press, by w końcu zostać samowydawcą. Jak mówi - będąc samowydawcą można wszystko zrobić po swojemu, ale też za wszystko bierze się odpowiedzialność. Tę odpowiedzialność po raz kolejny wziął na siebie, by wznowić druk „Kopuły”.

Pisarz, to brzmi dumnie. Ale kiedy można nazwać się pisarzem? Po pierwszej wydanej książce? Czy może już ze stosem pomysłów w szufladzie?

- Słyszałem dwie skrajne definicje, mówiące, kim jest pisarz. Pierwsza: osoba, która pisze, po prostu. Definicja druga: osoba, która żyje z pisania (w przeciwieństwie do autora). Uważam, że prawda leży gdzieś pośrodku i dla każdego może wyglądać trochę inaczej. Każdy, kto pisze, na pytanie, czy jest już pisarzem, czy pisarką powinien odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie osobiście pisanie to wybór pewnej życiowej drogi i jedna z największych pasji.

Jest pan autorem, który swoje książki często opiera o selfpublishing. Czy wygodniej nie byłoby skorzystać z oferty dostępnych na rynku wydawnictw?

- Zadebiutowałem w wydawnictwie tradycyjnym a później stałem się selfpublisherem. Swoją drogą niedawno powstało chyba lepsze, bo bardziej swojsko brzmiące słowo - samowydawca. Wracając do pytania, gdyby było mi wygodnie u wydawcy, zapewne nie szukałbym alternatywy. Temat jest złożony. Oba sposoby wydania tekstu mają swoje wady i swoje zalety. Małe, często jednoosobowe, oficyny tradycyjne nie zawsze są w stanie zapewnić książce i autorowi dostateczną promocję. Niekiedy tytuł promuje się przez powiedzmy dwa, trzy miesiące, a potem się o nim zapomina na rzecz następnego. Duże wydawnictwa z kolej nie zawsze są elastyczne w negocjacjach. Autor, zwłaszcza młody, może się zdziwić, gdy np. narzucona zostanie mu ilustracja na okładkę. Będąc samowydawcą możemy wszystko zrobić po swojemu, ale też za wszystko bierzemy odpowiedzialność. Także za sprzedaż. Mi to odpowiada.

Powieścią, która ma szansę ukazać się samodzielną ścieżką publikacji jest „Kopuła”. Powieść ukazała się już raz na rynku, teraz mówimy o jej wznowieniu. Skąd decyzja, by wrócić z tą książką?

- Przede wszystkim z pozytywnych opinii czytelników! Mój brat powiedział, że „Kopuła” to moja najlepsza książka. Recenzje też były dobre. Poza tym jeżdżę na konwenty fantastyczne i widzę, że tematyka postapokaliptyczna nadal cieszy się sporym zainteresowaniem. Szkoda byłoby mi pozwolić, aby historia „Kopuły” obumarła.

Czy historia zamieszczona na łamach będzie tą samą historią? Czy szykują się zmiany w fabule?

- Fabuła się nie zmienia z jednym małym wyjątkiem. W „Kopule” jest kilka alternatywnych zakończeń. W nowym wydaniu pojawi się jedno zakończenie więcej. Poza tym będzie nowa ilustracja okładkowa, którą wykonał szczeciński malarz postapokaliptyczny Tomasz Panek.

Powrót „Kopuły” zależy od dobrej woli i chęci czytelników, zbiórka na reedycję trwa na wspieram.to. Crowdfunding sprawdził się w przypadku „Biznarnego Szczecina”, którego również był pan częścią. Z pewnością ma pan swoje wnioski na ten temat, jakie są plusy, a jakie minusy takiej ścieżki zbierania funduszy?

- Tak, antologia „Bizarny Szczecin” to też nie była moja pierwsza crowdfundingowa kampania. Główny wniosek jest taki, że ludzie raczej nie dadzą pieniędzy komuś obcemu, komuś znikąd, ale jeśli mamy swoje wierne grono odbiorców, którzy znają naszą twórczość i podoba im się ona, wtedy mamy duże szanse na sukces. „Bizarny Szczecin” pokazał mi też, że warto próbować współpracy z lokalnymi mediami. Stąd pomysł, żeby odezwać się również do „Trendów” i bardzo się cieszę, że odzew był pozytywny.
Minusem crowdfundingu może być to, że po udanej kampanii trzeba wypełnić swoje zobowiązania względem Wspierających. Z wysyłaniem książek jest trochę zabawy a przecież nie można zawieść ludzi, którzy uwierzyli w to co robisz. Jak wspomniałem przy okazji pytania o samowydawanie. Nasz zysk, ale i nasza odpowiedzialność. Zawsze jest też trochę nerwów, czy przedsięwzięcie się uda, ale niektórzy lubią emocje, więc to nie musi być minus.

ZOBACZ TEŻ:

Tak jak wspomnieliśmy „Kopuła” to wznowienie, a co z nowymi historiami? Czy coś się szykuje?

- O, oczywiście! Piszę powieść pt. „Wojna i Uprzedzenie”. W postapokaliptycznym Szczecinie, w którym rządzą orwellowskie ministerstwa ma się przebudzić istota z najgorszych koszmarów Lovecrafta. Zapobiec katastrofie spróbuje grupa nastolatków, ponieważ dorośli, jak to dorośli, mają ważniejsze problemy na głowie i zracjonalizowali sobie zagrożenie.
Będzie więc bardzo szczecińsko, będzie też mnóstwo nawiązań do dzieł popkulturowych. Ale będę chciał też powiedzieć coś ważnego o otaczającej nas, polskiej rzeczywistości, w której sporo się przecież teraz dzieje. Bo tak właśnie widzę fantastykę - jako metaforyczną opowieść o jak najbardziej realnych, niefantastycznych sprawach i problemach.

Trzeba też powiedzieć, że nie tylko pan pisze, ale uczy pisać innych. Jak wyglądają pana zajęcia na Uniwersytecie Szczecińskim?

- Najlepszym przykładem jest właśnie „Bizarny Szczecin”, który powstał we współpracy z studentami, teraz w większości absolwentami Studiów Pisarskich na Uniwersytecie Szczecińskim. Krótko mówiąc postanowiłem na zajęciach zrobić 100% praktyki i przeprowadzić moich studentów przez proces wydawniczy. Tylko, żebym nie został źle zrozumiany. Pierwotna koncepcja był mój, ale każde z autorów dało wiele od siebie, żeby ta książka powstała i dotarła do Czytelników. Nawet wątek przewodni antologii, czyli właśnie nasze miasto i jego bizarność, czyli dziwność, niesamowitość, to pomysł nie mój, a innej z autorek - Aleksandry Taigi Dąbrowskiej. Staram się, aby moje zajęcia były przydatne. Uczę nie tylko o samym pisaniu, ale i o polskim rynku wydawniczym i jak się na nim poruszać.

[i]Na koniec chciałbym gorąco zachęcić czytelników Trendów do zapoznania się z moim przedsięwzięciem wznowienia „Kopuły”. Myślę, że wielu szczecińskim fanom postapokalipsy i fantastyki ta książka może się spodobać. I jeśli starczy miejsca, to chętnie odesłałabym potencjalnych czytelników do polubienia mojego fanpage’a: www.facebook.com/pawjak. Zapraszam.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński