Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psycholog: Rośnie pierwsze pokolenie, które więcej czasu spędza ze smartfonem niż z rówieśnikami. To fatalnie odbija się na ich psychice

Agaton Koziński
Agaton Koziński
imago stock&people/EAST NEWS
I-Generacja to pierwsze pokolenie, które spędza mniej czasu ze swoimi rówieśnikami - w porównaniu z wcześniejszymi pokoleniami. Jednocześnie spędzają więcej czasu przed ekranem swojego smartfona. To fatalnie odbija się na ich zdrowiu psychicznym - mówi prof. Jean Twenge, psycholożka, autorka książki „iGen”.

Napisała Pani książkę o iPokoleniu. Czyli właściwie o kim?
iPokolenie to ci, którzy urodzili się w 1995 r. i później. To pierwsza generacja, mająca właściwie od urodzenia dostęp do smartfonów - i spędzająca z nimi większość wolnego czasu.

Czym to pokolenie różni się od wcześniejszych: generacji X, czy millenialsów?
Tych różnic jest całkiem sporo. Jedną z nich jest to, że poprzednie pokolenia patrzyły na świat całkiem optymistycznie, miały wysoką samoocenę. Tymczasem i-Pokolnie to pesymiści, mają problemy z samooceną, nie czują się szczęśliwi. Ryzyko, że wpadną w depresję, jest w ich przypadku wyraźnie wyższe niż w przypadku wcześniejszych generacji.

Są młodzi, piękni, życie stoi przed nimi otworem - a mimo to nie czują się szczęśliwi? Skąd te depresyjne stany?
Z wielu powodów. Przede wszystkim wyraźnie widać, że mają problemy ze zdrowiem psychicznym. To konsekwencja ich codziennej rutyny. iGeneracja to pierwsze pokolenie, które spędza mniej czasu ze swoimi rówieśnikami - w porównaniu z wcześniejszymi pokoleniami. Jednocześnie spędzają więcej czasu przed ekranem swojego smartfona. To nie jest najlepsza formuła pozwalająca zachować zdrowie psychiczne.

Pani zalicza się do pokolenia X - osób urodzonych w latach 70. i 80. Może teraz Pani narzeka na młodsze generacje dokładnie według tego samego klucza, który obowiązuje od zawsze: że starzy narzekają na młodych?
Tyle, że ja swoich uwag nie opieram na własnych obserwacjach. Wcześniej przeprowadziłam badania wśród osób z iPokolenia, a moje komentarze odnoszą się do tego, co od nich usłyszałam.

Kogo Pani badała?
Wykonałam poważne badania trwające niemal dekadę. rozmawiałam w jego trakcie z wieloma nastolatkami w wieku 13-19 lat, choć też badania objęłam osoby, które niedawno skończyły 20. rok życia. I to ci młodzi ludzie mówili, że są nieszczęśliwi, że pesymistycznie patrzą w przyszłość. To nie jest moja obserwacja. Nie ma nic wspólnego z tym, że starsi zwykle nisko oceniają młodszych.

Skąd się bierze to nastawienie iPokolenia? Może po prostu oczekują zbyt wiele od życia?
Częściowo to prawda - choć w ten sposób bardziej można było opisać millenialsów. To oni byli pierwszym świetnie wykształconym pokoleniem, które obawiało się, że nie dostaną pracy na miarę ich ambicji. Z kolei iPokolenie ma mniejsze oczekiwania, także to nich teza o nadmiernie rozbudzonych ambicjach nie pasuje.

Z drugiej strony wiodą życie, jakiego starsze pokolenia mogłyby im tylko pozazdrościć - wolni od trosk, które kiedyś generowały komunizm, brak pracy, czy bieda. Co więc sprawia, że obecnie młodzież jest tak przygnębiona?
Przede wszystkim nie sądzę, żeby się zgodzili z pana tezą, że ich pokolenie nie ma żadnych problemów, a starsi mogą im tylko zazdrościć. Bardziej chodzi o to, że dziś bardzo trudno porównać ich styl życia z poprzednikami. Oni całkowicie inaczej spędzają czas wolny po szkole.

Bo mają smartfony?
Tak. To sprawia, że mniej czasu poświęcają na spotkania z rówieśnikami twarzą w twarz, a więcej przed ekranem. Zakładam, że właśnie to ma wpływ na ich samoocenę, czy poczucie szczęścia. Poza tym zmieniają się punkty odniesienia.
W jaki sposób?
To już nie jest tylko grupa rówieśnicza. Ponieważ są podłączeni do internetu niemal cały czas, to odbierają zdecydowanie więcej bodźców z dużo większej liczby źródeł. Na przykład duży wpływ na nich mają podziały polityczne, kiedyś młodzi ludzie mniej się nimi przejmowali. Bardziej też przejmują się pracą.

Przed chwilą mówiła Pani, że nie mają nadmiernie rozbudzonych ambicji?
I to prawda. Ale jeśli co chwila trafiają na informację o tym, że rośnie bezrobocie, to zwyczajnie boją się, że zostaną bez pracy. Owszem, teraz amerykańska gospodarka (badania prof. Twenge były prowadzone w USA - przyp. red.) przeżywa okres boomu, bezrobocie jest rekordowo niskie. Ale jednocześnie trzeba pamiętać, że kategoria dobra/zła praca jest relatywna, każde pokolenie interpretuje ją po swojemu. Dla iPokolenia to źródło stresu i powód do depresji. Jeden z powodów.

Naprawdę amerykańska młodzież tak uważnie śledzi wskaźniki gospodarcze?
Nie, na to nie zwracają uwagi. W ogóle życiem politycznym się zbytnio nie interesują. Ale martwią się o to, czy znajdą pracę, na to zwracają uwagę. Odczuwają presję z tym związaną.

Dziś poziom życia na Zachodzie jest najwyższy w historii - nigdy ludziom nie żyło się lepiej. Gdy to się weźmie pod uwagę, to jednak narzekania młodych Amerykanów dziwią. Oni nie znają historii?
Tak, to rzeczywiście ciekawe, bo przy okazji wychodzą paradoksy współczesności. Gdy się porówna obecną sytuację z tym, co się działo na przykład 100 lat temu, to widać, jak wiele się zmieniło na lepsze - zdecydowanie poprawiła się opieka medyczna, wydłużył czas życia, itp. Ale też dużym zmiano uległ tryb życia. Kiedyś związki były dużo bardziej stabilne niż teraz, relacje międzyludzkie wiązały się ze spotkaniami twarzą w twarz, osoby żyjące samotnie należą do rzadkości.

Dziś samotność zaczyna być uważana za problem cywilizacyjny.
Zmienia się dużo więcej. Przede wszystkim ludzie rzadziej spotykają się ze sobą, związki, małżeństwa są dużo mniej stabilne niż dawniej. Tu jest klucz. Owszem, wszyscy dłużej cieszą się dobrym zdrowiem fizycznym niż 100 lat temu. Ale jednocześnie pogorszyło się zdrowie psychiczne. Ono pogarsza się z pokolenia na pokolenie - widać to choćby, gdy się porówna millenialsów z iGeneracją. Ci ostatni są pewnie najzdrowszym pokoleniem w historii ludzkości. Jednocześnie pod względem zdrowia psychicznego wypadają fatalnie.

Nie widać tego.
Rzeczywiście, w internecie wyglądaj na wyjątkowo szczęśliwe pokolenie - stroją miny na Snapchacie i uśmiechają się do zdjęć na Instagramie. Ale jednocześnie to pokolenie jest na krawędzi najpoważniejszego od dziesięcioleci kryzysu zdrowia psychicznego, jaki obserwujemy wśród młodych ludzi. Tylko na zewnątrz wszystko wygląda w porządku.

To przez internet? Fakt, że są ciągle online odbija się na ich zdrowiu psychicznym?
Tak uważam. Oczywiście, występuje wiele różnych zjawisk, ale fakt, że są tak bardzo przywiązani do smartfonów, wybija się na plan pierwszy. Ma duży wpływ na ich zdrowie psychiczne. Widać to, gdy się przeanalizuje dane historyczne. Poczucie szczęście u dwudziestolatków konsekwentnie rosło do początku XXI wieku, apogeum osiągnęło u millenialsów. Od tamtej pory spada.

Jak bardzo?
Dziś jest na takim samym etapie jak 20 lat temu, kiedy nagle poczucie samozadowolenia zaczęło gwałtownie rosnąć. Pierwsze przejawy nadchodzącego załamania w podejściu pokolenia internetu można zauważyć w odpowiedziach na pytania o zadowolenie z siebie i z życia ogółem. Od lat 80. aż do początku XXI wieku liczba nastolatków przyznających, że są zadowoleni, rosła.

Kiedy ten proces się załamał?
W badaniach z 2012 r. zadowolenie nagle gwałtownie spadło. Trzy lata później osiągnęło rekordowo niski poziom. Trudno nie zauważyć, że jest to okres, kiedy nastolatki zaczęły spędzać więcej czasu ze swoimi telefonami, mniej zaś z przyjaciółmi. To właśnie poziom zadowolenia z życia obniżył się zdumiewająco szybko. Wzrosła z kolei liczba osób, które mają różne objawy depresji. Narasta liczba przypadków samookaleczeń u nastolatków - to jeden z sygnałów świadczących o depresji. To wszystko zbiega się ze wzrostem mediów społecznościowych, które sprawiły, że dziś młodzi ludzie coraz rzadziej spotykają się fizycznie z rówieśnikami. Gdyby nie pojawiły się smartfony, by tego nie było.
Czyli - mówiąc żartem - należy za to winić Steve’a Jobsa.
Steve Jobs pierwszego i-Phone’a stworzył w 2007 r. Ale wtedy wydawało się, że to będzie po prostu kolejne narzędzie. 12 lat temu nikomu nawet nie przyszło do głowy, że kilka lat później młodzie ludzie będą non stop gapić się w to urządzenie. Jobs pewnie nawet nie podejrzewał, prezentując iPhone’a, że będzie on w stanie tak bardzo zawładnąć czyimś życiem. Oddzielna sprawa, że on sam swoim dzieciom nie pozwalał korzystać ze smartfonów w domu. Widać przeczuwał przed śmiercią, że dorastanie z tym urządzeniem w ręku to nie jest najlepszy pomysł.

Dlaczego dziś młodzież ma taki problem, by po prostu odłożyć smartfona i pójść na dwór się pobawić, czy spędzić czas w rówieśnikami? Robić tego wszystko, co robiły osoby w ich wieku w starszych pokoleniach?
Bądźmy uczciwi. To nie jest tak, że iPokolenie przestało się spotykać z rówieśnikami. Oni po prostu robią to rzadziej niż kiedyś. Na tym polega różnica.

Z Pani książki wynika, że oni spędzają sześć godzin dziennie online. Nie za bardzo kiedy mają spotkać się na żywo z przyjaciółmi.
To akurat konsekwencja tego, jak skonstruowane są media społecznościowe i gry, przy których spędza czas młodzież. Zaprojektowano je tak, żeby cały czas do nich wracać. Nieustannie dzieje się w nich coś nowego, co sprawia, że ciągle trzeba do nich wracać. Można powiedzieć, że wyrósł już cały przemysł, który odciąga młode osoby od spotkań z rówieśnikami i przekonuje ich do tego, żeby byli online. I widać, że ten przemysł jest bardzo skuteczny, bo rzeczywiście iPokolenie jest non stop przed ekranem komórki.

Tyle, że ludzie są z natury ciekawi - szczególnie innych. Smartfony tę naturalną ciekawość zabiły?
Nie, przecież ci młodzi ludzie są w ciągłym kontakcie z innymi - tyle, że teraz dowiadują się, co u nich słychać nie poprzez rozmowę, tylko za pomocą różnego rodzaju komunikatorów, mediów społecznościowych.

Też mi się zdarza, że porozumiewam się z kimś za pomocą mediów społecznościowych - ale czuję się z tym dziwnie, to bardziej uboga forma komunikacji. Czy iPokolenie też dostrzega tę różnicę?
Tak, widzą różnicę między rozmową przez internet i twarzą w twarz. Tyle, że dla nich ta różnica nie jest zbytnio istotna.

A może fakt, że tak dużo czasu spędzają przed ekranami smartfonów jest formą pokoleniowego buntu? Wiadomo, że młodzi zawsze chcą robić inaczej niż oczekują tego rodzice.
Pewnie do jakiegoś stopnia jest w tym prawda. Chociaż w porównaniu z innymi generacjami to pokolenie nie odczuwa potrzeby buntu wobec starszych. Przynajmniej w klasycznym tego słowa znaczenia, takim do, jakiego się przyzwyczailiśmy. Wcale ich nie ciągnie do picia alkoholu, uprawiania seksu, czy jazdy samochodami.

Może na tym polega ich bunt? Buntują się przeciwko wizerunkowi zbuntowanej młodzieży, który stworzyło pokolenie ich rodziców?
Na pewno nie buntują się przeciwko swoim rodzicom. Być może ich zachowanie to forma rewolty przeciwko stereotypowemu zachowaniu młodych ludzi - ale nie jestem przekonana, czy oni w ogóle mają świadomość, jaki jest ten stereotyp. Generalnie trzymają się wytycznych, które przekazują im rodzice, zachowują się tak, żeby czuć się bezpiecznie. Trudno to uznać za formę buntu.

Pani się martwi tą zmianą, ale może nie należy się nią przejmować? Współczesna młodzież prawie na pewno będzie wykonywać w przyszłości pracę, w której internet będzie ich oczywistym otoczeniem, jak powietrze. Teraz zdobywają kompetencje niezbędne wtedy, gdy staną się dorośli.
Nie sądzę, żeby tak to musiało wyglądać. Proszę zwrócić uwagę, że dziś właściwie wszyscy korzystamy ze smartfonów. Ale osoby starsze, choćby millenialsi, umieją go odłożyć i żyć normalnie, analogowo. Traktują je jak narzędzie, po które sięgają wtedy, kiedy jest im potrzebne. Ale jeśli mówimy o sytuacji, gdy przed ekranem smartfona spędza się 3-4 godziny dziennie lub więcej, a większość tego czasu zajmuje przeglądanie mediów społecznościowych lub granie w gry, to zaczyna to być niepokojące - tym bardziej, że zwykle przekłada się to wzrost stanów depresyjnych, czy poczucia niezadowolenia z własnego życia.
Pani i ja jesteśmy z pokolenia X. W czasach naszej młodości dorośli zwykli mówić, że dzieci za dużo oglądają telewizji - co miało pociągnąć za sobą całą serię niepożądanych konsekwencji. Nic takiego nie miało miejsca. Czy podobnie nie będzie ze smartfonami?
Rodzice mówiący, że nie należy oglądać zbyt długo telewizji mieli rację. Badania pokazują, że osoby robiące to zbyt długo są bardziej podatne na depresję. Poza tym smartfonów nie da się porównać z telewizją. Jest między nimi wiele ważnych różnic.

Jakich?
Po pierwsze, dzieci, młodzież nigdy nie spędzały przed telewizorem więcej niż dwie, dwie i pół godziny. Teraz przed smartfonami młodzież spędza sporo więcej czasu, są już przypadki, gdy nastolatkowie przed ekranem smartfona spędzają i dziewięć godzin dziennie. To jednak różnica zasadnicza.

Jaka jest druga?
Telewizora nie dało się ze sobą zabrać, można było telewizję oglądać tylko w domu. Tymczasem smartfon towarzyszy właściwie wszędzie, jest dużo łatwiej dostępny - to jedna z przyczyn, dlaczego zabiera tak dużo czasu każdego dnia.

A może po prostu oswoiliśmy telewizję - dlatego nie wywołuje tak negatywnych zjawisk. Gdy oswoimy smartfony, będzie z nimi podobnie, staną się niegroźnymi narzędziami.
Nie sądzę, żeby tak to się miało skończyć. Już widać, jak smartfony przekładają się na choćby mniejszą aktywność fizyczną. Tylko ten fakt będzie miał fatalne konsekwencje w przyszłości.

Jakie konsekwencje na przyszłość może mieć według Pani ta szalona popularność smartfonów?
Mówimy o pierwszym pokoleniu, które doświadcza tak częstych stanów depresyjnych w bardzo młodym wieku.

Czy iPokolenie ma jeszcze szansę uciec z pułapki, w jaką wpadło biorąc pierwszy raz smartfona do ręki?
Najprostsze rozwiązanie jest najlepsze - należy ograniczyć czas kontaktu ze smartfonem.

Łatwo powiedzieć.
Dlatego warto zastosować system kroków pośrednich. Na przykład wprowadzić zasadę, że smartfona nie wolno wnosić do sypialni, kłaść przy łóżku, w którym się śpi. Albo nałożyć ograniczenia na czas korzystania z tego urządzenia do - powiedzmy - dwóch godzin dziennie.

Z drugiej strony internetu będzie wokół nas cały czas przybywać. Wraz z rozwojem sztucznej inteligencji coraz więcej przedmiotów, urządzeń, z których korzystamy na co dzień, będzie online. Coraz trudniej będzie wprowadzać tego typu ograniczenia, o jakich Pani mówi.
Dlatego też nie mówię o tym, żeby czegokolwiek zakazywać. Nie znam się na sztucznej inteligencji, nie umiem przewidzieć, w jaki sposób zmieni ona nasze życie. Ale generalnie nie uważam, żeby zakaz korzystania ze smartfonów teraz przyniósł jakąkolwiek korzyść. Natomiast uważam, że należy ograniczyć czas korzystania z niego.

Tylko, czy w sytuacji, gdy liczba inteligentnych urządzeń wokół nas ciągle przybywa, takie ograniczenie jest realne?
Oczywiście, że jest. To, co zaskoczyło mnie podczas moich badań nad korzystaniem ze smartfonów przez nastolatków, to ich świadomość, że ich tryb życia jest inny niż ich rodziców, czy dziadków. I oni wiedzą, że wcale ten model nie jest lepszy od tego, który obowiązywał we wcześniejszych pokoleniach.

Jakie wnioski z tego wyciągną?
Nie wiem. Widać pierwsze sygnały, pokazujące, że iPokolenie dostrzega negatywne konsekwencje ich trybu życia. Ale czy to wywoła jakąkolwiek reakcję? Przekonamy się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Psycholog: Rośnie pierwsze pokolenie, które więcej czasu spędza ze smartfonem niż z rówieśnikami. To fatalnie odbija się na ich psychice - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński