Sprawa toczy się przed sądem w Szczecinie. Według prokuratury 42-letnia Barbara W. udusiła Waldemara W. kablem. Gdy mordowała męża, jej syn spał na sąsiedniej kanapie. Cała trójka była pijana. Kobieta przyznała się do winy.
- Nie chciałam go zabić, a jedynie uciszyć, aby przestał mnie wyzywać - mówiła w śledztwie.
Zaczęło się od awantury
Oskarżona jest matką czworga dzieci. Niewysoka, ładna blondynka. Gdy wczoraj pierwszy świadek zaczął zeznawać, rozpłakała się. Z zawodu jest kucharką-kelnerką. Przed aresztowaniem nie pracowała. Wcześniej była karana za przestępstwo skarbowe.
Tragedia wydarzyła się w czerwcu ubiegłego roku na terenie ogrodów działkowych "Nad Zalewem" w Świnoujściu. Rodzina W. mieszkała na działce. Według świadków Barbara i Waldemar W. często pili alkohol i awanturowali się. Feralnej nocy też pili razem ze znajomymi. W śledztwie ustalono, że po ich wyjściu mąż zaczął wyzywać żonę. Wyciągnął z gniazdka kabel, którym sąsiedzi z działki obok pobierali prąd. Pchnął żonę na tapczan, gdzie spał syn, a sam usiadł na sąsiedniej kanapie.
Kabel wokół szyi
Wtedy Barbara W. wyrwała mu kabel z ręki i usiadła okrakiem na mężu. Dwukrotnie owinęła kabel wokół jego szyi i zacisnęła. Rozluźniła uścisk, gdy mężczyzna zaczął gwałtownie przełykać ślinę. Potem znowu zacisnęła, gdy zaczął ją wyzywać. Uścisk zwolniła dopiero, gdy mężowi ręce opadły na tapczan. Potem pobiegła do sąsiadów z działki obok.
- Przybiegła i powiedziała, żebyśmy wezwali policję, bo zamordowała męża. Nie chciało mi się wierzyć - wyjaśniał w sądzie 71-letni Zbigniew T . - Tej nocy mieliśmy problemy z prądem, jakby ktoś go wyłączał. Teraz wiem dlaczego. Gdy tam wszedłem, zobaczyłem Waldka leżącego na wznak na tapczanie. Zdjąłem mu kabel z szyi i zbadałem tętno. Nie żył. Wezwaliśmy policję. W międzyczasie obudził się syn Krystyny, wyszedł na zewnątrz i zaczął płakać.
Sądowi nie udało się przesłuchać Daniela G, syna oskarżonej. Kolejny raz nie stawił się na rozprawę. Barbarze W. grozi dożywocie.